piątek, 19 kwietnia 2019 12:42

Libiążanie wyznania mojżeszowego cz 9

Autor Bernard Szwabowski
Libiążanie wyznania mojżeszowego cz 9

Żydzi chrzanowscy zawsze przed Świętem Paschy sami sobie obcinali paznokcie i osobiście szli do stawku by je tam wrzucić do wody. Ten stawek znajdował się na końcu obecnej ulicy Partyzantów - od zachodniej strony Chrzanowa. W tym stawku biło źródło i strumień wody czyli rzeczka o szerokości ok. 1.5 m. płynęła na zachód w stronę lasu a nazywano ją "Śmierdzącą". Tak tą rzeczkę  miejscowi ludzie nazywali, ale nie wyznania mojżeszowego. Taka to była tradycja pewnych Żydów, by wrzucać do wody swe obcięte paznokcie. Oni też na ulicy Krzyskiej (obecnie Świętokrzyskiej) ze swych domów - przeważnie były to niskie domy i przez okno wylewali z wiadra swe odchody: mocz i kał. Często zdarzało się, że ludzie przechodzący tą wąską uliczką zostali oblani tym śmierdzącym moczem i kałem. I potem jak ktoś szedł tą uliczką, bo nie było tam jeszcze bocznych przejść dla pieszych a domy żydowskie były przy samej drodze to głośno krzyczał: Idzie się!, aby znów nie został oblany - relacja Onyszkiewicza.

Zawsze w soboty Żydzi z żonami pięknie ubranymi spacerowali po Małym Rynku a potem szli na Aleję, aby tam dalej spacerować. Te Żydówki w pięknych sukniach idąc ze swoimi mężami, zawsze w tajemnicy spoglądały na synagogę i domy modlitw, aby mąż tego nie zauważył. W Chrzanowie było pięć tych domów modlitw (o czym już wcześniej pisałem)  do których kobietom wyznania mojżeszowego czyli Żydówkom nie wolno było wejść. Ich małżonkowie codziennie już o 3-ciej, nad ranem przychodzili do synagogi lub  do domu modlitwy  i tam 3 razy dziennie się modlili a Żydówki we własnych domach przy świecach  - "menorach" się modliły. Chasydzi (pewien odłam wiary żydowskiej) skupieni przy cadyku, którego uważano za pośrednika między nimi a Bogiem, bo cadyk swą wiarą świecił przykładem, a Żydzi wierząc w niego uważali, że mają bliżej do Boga dzięki cadykowi.

W czasie wojny ci Żydzi dzień przed ich zabraniem na śmierć do krematoriów przez hitlerowców w swych domach tańczyli i śpiewali całą noc, ciesząc się że Bóg już rano zabierze ich do nieba w nieskończone szczęście wieczności. "Tak też inni Żydzi szli w głodzie od miasta do miasta a ich ostatnie miasto nazywało się "Auschwitz".

Cmentarz żydowski -kirkut- zawsze był ich świętym miejscem, bo tam byli pochowani ich najbliżsi z rodziny. Zawsze w rocznicę ich śmierci odwiedzali ich groby i kartki z napisem, prośbą do Boga, kładli na cmentarzu i czekali kiedy nadejdzie mesjasz. Dużo Żydów mieszkało na wspomnianej ul. Krzyskiej, świecąc przykładem swej wiary i skromności, bo uważali, że są bisko Boga. Chodzili skromnie ubrani i nie umyci a swe pieniądze z handlu w tajemnicy rozdawali ubogim - to relacja starych ludzi.

Modlitwę kadisz można było tylko wtedy odmówić jeśli było zgromadzonych 10-ciu żydów (w synagodze lub domu modlitwy). Jeżeli Żyd przechodził koło żydowskiego cmentarza, to tak ma mówić: Bądź uwielbiony, Panie, któryś ich słusznie stworzył.

Surowo zakazane było Żydowi w sobotę coś kupować lub sprzedawać. Mieszkańcy pewnej gminy mieli prawo zakazać innym kupcom żydowskim wstępu do swojego miasta i sprzedawania towarów, gdyby towary obcych kupców były tańsze i lepsze od miejscowych. Zakazem było żydowi jeść chleb wypiekany przez akuma (chrześcijanina) lub zjadać potrawy gotowane przez chrześcijanina. Najsmaczniejsze potrawy czyli żydowskie to - "Falafel", tak mówili Żydzi.

Oto nazwiska kilku Żydów, którzy umieli dobrze prosperować w handlu a było ich 70% w Chrzanowie: Apolinary Horwat, Wyrób konfekcji Męskiej i Dziecinnej - Lobl Luftig, Golstein, Jakób Ruff, Satkier itd...

W Gazecie "Polska Gazeta Krakowska z 7.01.2008r" można było przeczytać co wypowiadał się Żyd Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce, który urodził się w Polsce już po wojnie, który podkreśla że jego ojczyzna to Polska. Pisze tak: Niestety, po wojnie Polska była jednym krajem, z którego wypędzono Żydów. To mnie boli, bo czuję się "między Polakami jak między swoimi. Jestem sympatykiem  polskiego narodu. Gdyby nie marzec 1968r. to Tomasz Gross i jego ojciec wybitny profesor zostaliby w Polsce. Nie mogli, bo tak jak ja mieli korzenie żydowskie"

Wiesław Koneczny

Historia

Historia - najnowsze informacje

Rozrywka