wtorek, 30 kwietnia 2019 13:01

Pamiętajmy o żołnierzach niezłomnych (11):Piotr Mitan

Autor Bernard Szwabowski
Pamiętajmy o żołnierzach niezłomnych (11):Piotr Mitan

Piotr Mitan (1911 - 1989) z Sygneczowa, żołnierz Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej ps. „Mnich”, „Jurand”,  „Gwóźdź”, „Peterek”, komendant Placówki „Sosna - Las” w Gminie Koźmice Wielkie,  po wojnie szef produkcji w Zakładach Chemicznych „Pronit” w Pionkach, aresztowany, oskarżony o sabotaż, więziony w latach 1953 - 1956 w więzieniach w: Warszawie przy ul. Rakowickiej, Rawiczu i w kamieniołomie w Bielawie. Upamiętniony na pomniku w Koźmicach Wielkich poświęconym pamięci oficerów z terenu Placówki „Sosna – Las”: „ppor. Piotr MITAN – JURAND” .

foto: Pomnik w Koźmicach Wielkich

Kapitan Piotr Mitan, syn Andrzeja i Zofii Batko,  ur. 28. 05. 1911 r. w Sygneczowie, gmina Koźmice Wielkie, pow. Kraków. Był najmłodszy z sześciorga dzieci Andrzeja i Zofii Mitanów. Miał rodzeństwo, siostry: Agatę, Helenę, Zofię,  Rozalię i brata Karola.  Ojciec, właściciel młyna w Sygneczowie,  poszedł na I wojnę i nie wrócił. (foto).

foto : Zofia Mitan z dziećmi -przed nią Piotr

Piotr szkołę średnią ukończył w Krakowie. W latach 1925 – 1929 studiował w Państwowej Szkole Przemysłowej w Krakowie na Wydziale Chemiczno-Technicznym. Następnie uczęszczał na Dywizyjny Kurs Podchorążych Rezerwy Piechoty 2 Dyw. Piech. Leg. , który ukończył w lipcu 1933 r. otrzymując tytuł podchorążego rezerwy .

foto : Piotr Mitan na kursie Podchg. Reze (W środku z kijem-kursanci napełniają worki słomą

Przez krótki okres czasu pracował w Zakładach Spirytusowych w Krakowie. Od roku 1932 lub 1933 rozpoczął pracę w Państwowej Wytwórni Prochu w Pionkach, gdzie zdobywał kwalifikację specjalisty prochowego,  przechodząc wszystkie fazy produkcji, aż do objęcia stanowiska kierowniczego. Tu pracował do wybuchu II wojny światowej w 1939 r. W latach II wojny światowej mieszkał w Sygneczowie, pracował we młynie u Kacpra Wcisły, szwagra i działał w konspiracji. (foto)

foto : Sygneczow-młyn, z lewej: Piotr Mitan, Kacper Wcisło

Jak pisze  Antoni Batko, ps. „Ryszard – Sęp” we wspomnieniach: „Pod koniec 1940 roku przemiał zboża był dokonywany wg specjalnej receptury i część zboża należało potrącać klientowi i odstawiać do magazynów państwowych. Pracę tą wykonywał Piotr Mitan nie przestrzegając wyznaczonej receptury i nie potrącając zboża klientów. Wpadła kontrola Niemców, na czele komendantem Sonderdienstu „Weckiem", którzy zapieczętowali młyn. Prawdopodobnie był jakiś donos, który bezspornie nie został wykryty, groził przepadek zboża klientów. Aby do tego nie dopuścić, ppor. „Gwóźdź" zawiadomił wielu klientów, którzy w nocy przyjechali do młyna, a on przez okno z drugiego piętra wydał zboże. Całej tej akcji patronowali komendant posterunku policji w Pawlikowicach - Pająk oraz posterunkowy Lis. W przypadku zagrożenia wymienieni mieli z „Gwoździem" umówiony znak-sygnał.

Jeden z klientów, który miał 10 kwintali zboża nie zastosował się do instrukcji „Gwoździa" i zamiast jechać bocznymi drogami do miejsca zamieszkania, pojechał przez Wieliczkę. Zatrzymany przez Sonderdienst na pytanie skąd to zboże wiezie odpowiedział, że z młyna, który oni zapieczętowali. Do młyna natychmiast przyjechali Sondrdienstci z „Wekiem"  i aresztowali właściciela młyna.

Matka „Gwoździa", kobieta energiczna, zaryzykowała przekupstwo, które się jej udało. Zarówno „Gwóźdź" jak również jego szwagier Wcisło zostali aresztowani i poddani długim badaniom i przesłuchaniom przez żandarmerię niemiecką. Po kilku miesiącach  ich sprawa zakończyła się szczęśliwie

Mitan w młynie ulokował radio i codziennie w nocy słuchał Londynu.”

Piotr Mitan w Sygneczowie i okolicach Koźmic był współzałożycielem Związku Walki Zbrojnej (ZWZ), posiadał pseudonim „Mnich", a następnie działał  w Armii Krajowej (AK) pod pseudonimami: „Jurand",  „Gwóźdź”, „Peterek”.

Był dowódcą V kompanii w Placówce kryptonim „Sosna", „Las", w Gminie Koźmice Wielkie należącej do II wielickiego Batalionu kryptonim „Wilga", „Mrówka" 12 Pułku Piechoty 6 DP. Od 18 kwietnia 1944 r. do 19. 01. 1945 r  komendant Placówki terenowej kryptonim „Las" w Gminie Koźmice Wielkie. Był odpowiedzialny za zrzuty broni  z samolotów lecących z Ankony (Włochy) i jej transport. Hasłem w tej akcji  był „Czerwony pas”.

Jak pisze Kazimierz Guzikowski w książce „Armia Krajowa na terenie powiatu wielickiego” (Kraków 2000) P. Mitan był wynalazcą i producentem tzw. zapalarek, które służyły do podpalania transportów kolejowych i samochodowych. Mogły one służyć także do podpalania czołgów i samochodów pancernych, po odpowiednim skróceniu czasu zapłonu

Po zakończeniu wojny w 1945 r. i wyznaczeniu przez nowe władze terminu ujawnienia się, do wymogu tego nie dostosował się - nie ujawnił się. Musiał się ukrywać. Do pracy w Pionkach nie wrócił. Zatrudnił się na kolei w Tarnowskich Górach. Dyrekcja Zakładów Chemicznych w Pionkach (późniejsza nazwa to Zakłady Chemiczne „Pronit") czyniła usilne starania, celem ściągnięcia go do Zakładu, ze względu na fachowość w dziedzinie produkcji prochu. W 1947 r.  rozpoczął pracę w tym zakładzie. W 1949 r. zawarł związek małżeński z Wandą Stepień, która też  pracowała w „Pronicie". Na świat przyszła dwójka dzieci.

foto : Wanda, Piotr, Andrzej, Piotr Mitan

Piotr został zatrudniony na stanowisku kierownika Wydziału Specjalnego, następnie Szefa Kontroli Technicznej, a w latach 50-tych szefa produkcji całego zakładu. Zatrudnienie go, który nie należał do partii,  na tak wysokim stanowisku było wielkim kłopotem dla dyrektora, który  tłumaczył się taką koniecznością ze względu na jego fachowość. Odmawiał wstąpienia do partii, do której nigdy nie należał, nie zapisał się także do ZBOWID-u. Dyrekcja zakładu ceniła go za uczciwą pracę, ale inne władze i czynniki robiły wszystko, by dokładnie zgłębić jego życiorys

02.1954 r. przed wieczorem Piotr Mitan został wezwany telefonicznie do pilnego stawienia się w zakładzie pracy. Okazało się, że przed domem czekał samochód, którym został zawieziony do Prokuratury Wojskowej w Warszawie. Późnym wieczorem zjawiło się w domu trzech umundurowanych panów i jeden w cywilu. Rewizji trwała do świtu. Pani Wanda nie została poinformowana, gdzie jest mąż, została z matką, która z nimi mieszkała i synami (jeden w wieku trzy i pół roku, drugi 10 miesięcy). Po rewizji dom wyglądał jak pobojowisko. Skontaktowała się z Dyrektorem Zakładu. Zaskoczony, twierdził, że nikt go nie informował o aresztowaniu męża. Obiecał pomoc. Podczas rewizji nie znaleziono ważnego dokumentu, który Piotr Mitan otrzymał z Londynu. Była to napisana na pergaminowej kartce nominacja na stopień kapitana (spaliła ją żona).  Pani Wanda rozpoczęła poszukiwania o ustalenie pobytu męża na policji, w urzędach bezpieczeństwa w powiecie, w województwie - bezskutecznie. Czas mijał, żona została bez środków do życia, przyjęcia do pracy jej odmówiono. Wspomagała ją rodzina. Bliski znajomy adwokat napisał w jej imieniu do Prokuratury Wojskowej w Warszawie. Nadeszła odpowiedź, że Piotr znajduje się „w ich dyspozycji".
Pojechała do Warszawy do prokuratury. Powiedziano jej, że mąż jest oskarżony o sabotaż, trwa śledztwo. Sankcje przedłużano co trzy miesiące. Powiedziała prokuratorowi, że przyjedzie z dziećmi i nie opuści prokuratury. Będzie prosić, aby ją także uwięziono  z dziećmi w więzieniu, ponieważ jestem bez środków do życia, a przyjęcia do pracy jej  odmówiono. Prokurator zadzwonił do Pionek (w jej obecności) i po odłożeniu słuchawki oświadczył, że pracę otrzyma.

Tak się stało. Została zatrudniona. Przy następnej wizycie w prokuraturze usłyszała, że  „jeżeli mąż jest niewinny - niedługo wróci". Śledztwo zakończyło się po 13-tu miesiącach. Wyznaczono termin rozprawy w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie. Załatwiła obronę w renomowanej kancelarii w Warszawie. Na rozprawę wezwano przeszło 20-tu świadków, całą Dyrekcję Zakładu, kierownictwo odbioru wojskowego oraz eksperta ze Związku Radzieckiego, stale współpracującego z Zakładem. Trudno jej  opisać wrażenie, jakiego doznała, kiedy prowadzono męża do sali rozpraw. Był wychudzony, ogromnie zmieniony. Przed aresztowaniem ważył 100 kg. Już na początku  zrezygnował z usług obrońcy, był nieprzydatny. Specyfika procesu przerastała jego możliwości obrony. To były sprawy dla fachowców. Piotr bronił się sam. Zarzut brzmiał: „Celowe zaniżanie jakości produkcji - sabotaż" i obejmował sprawy kwalifikacji i klasyfikacji wysyłanych partii prochu, których przydatność byłą ograniczona pewną tolerancją wymaganych parametrów „od - do". Przekroczenie tych wymogów było niedopuszczalne. Piotr był obciążony o nakłanianie pracowników odbioru technicznego do nieprzestrzegania tych wymogów. Proces trwał trzy dni. Zarzuty nie zostały potwierdzone, wszyscy świadkowie bronili go.


Sąd stanął przed koniecznością przekwalifikowania zarzutu „sabotażu”  na zarzut „przestępstwo urzędnicze". Sprawa nie powinna być rozpatrywana w Sądzie Wojskowym, lecz w zwykłym cywilnym Sądzie Państwowym. Nie uczyniono tego. Wyrok zapadł „3 lata pozbawienia wolności". Odbywał karę więzienia przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, tam gdzie przebywał w okresie śledztwa. Widzenia z żoną nie były częste, a wyglądały tak: korytarz szerokości 1 m, po obu stronach kraty. Jednorazowo uczestniczyło kilkanaście osób, nie było mowy o rozmowie, wszyscy się przekrzykiwali, a po korytarzu spacerował żołnierz z bronią na ramieniu. Widzenie trwało kilkanaście minut. Czynił starania o możliwość odbywania kary nie w więzieniu, lecz pracując w kamieniołomach, ponieważ za 1 dzień pracy odliczano dwa dni. W więzieniu przy Rakowieckiej dzielił celę z księdzem, profesorem Rybczykiem z KUL-u. Ksiądz opuścił więzienie przed przeniesieniem Piotra do więzienia w Rawiczu i przyjechał do Pionek w celu odwiedzin i podniesienia żony na duchu. Piotr Mitan w więzieniu w Rawiczu był krótko, uwzględniono jego prośbę i przeniesiono go do kamieniołomów w Bielawie. 16 marca 1956 r. wrócił do domu.
Po kilku tygodniach zaproponowano mu pracę w tym samym Zakładzie Chemicznym „Pronit" w Pionkach. Kierował grupą strzałową, przydatną do rozbijania zatorów lodowych na rzece Wiśle itp.  Po niedługim czasie dyrektor zaproponował mu objęcie stanowiska szefa produkcji z wyłączeniem produkcji wojskowej. Spotkało się to z krytyką władz partyjnych, włącznie z groźbą odwołania go ze stanowiska dyrektora. Tak się też stało. Dyrektora zmieniono. Pierwszym posunięciem personalnym nowego następcy było usunięcie P. Mitana z zajmowanego stanowiska. Zatrudniony został w Dziale Postępu Technicznego na samodzielnym stanowisku, gdzie pracował do czasu przejścia na emeryturę. Mało mówił o tym, co przeżył w więzieniu. Opowiadał żonie o trudnych nocnych przesłuchaniach. Wzywany był wieczorem, przesłuchanie trwało około 2-ch godzin. Wracał do celi (na trzecie piętro) po to, by w środku nocy ponownie wrócić i odpowiadał na te same pytania. Powtarzano to przeważnie trzy razy przez noc.

Piotr Mitan zawarł związek małżeński 25. 02. 1949 r. w Urzędzie Stanu Cywilnego, a 26. 02. 1949 r. w kościele św. Barbary w Pionkach z Wandą Stępień. Mieli dwóch synów Andrzeja (ur. w 1950 r.) i Piotra. Piotr, będąc ojcem 6. dzieci,  zginął tragicznie w niewyjaśnionych okolicznościach. Państwo Mitanowie odwiedzali rodzinę w Sygneczowie mamę Zofię, która zmarła w 1960 r. i rodzeństwo m.in. siostrę Zofię za mężem Hynek.

foto: Sygneczów - od lewej Zofia Hynek, siostra Piotra Mitana, Zofia Mitan, mama, Wanda i Piotr Mitan

Piotr Mitan marł nagle w noc wigilijną 1989 r. z powodu wylewu. Żył 78 lat. Odprowadzenie doczesnych szczątków śp. P. Mitana odbyło się 27. 12. 1989 r. na miejsce wiecznego spoczynku na cmentarzu w Pionkach. Przy odprowadzaniu por. Mitana na wieczną wartę nie byli obecni żołnierze Armii Krajowej, nie było kompanii honorowej Wojska Polskiego, nie było pocztów sztandarowych, była tylko najbliższa rodzina i wierni koledzy. Między innymi na pogrzebie była jego siostra Zofia Hynek, z mężem i córką Bronisławą, która udostępniła mi prezentowane tu zdjęcia wujka. Dziękuję także za informacje fotografie  o P. Mitanie, siostrzenicy  Stefanii Żychowskiej z domu Grochal z Sygneczowa.

foto :  w Sygneczowie od lewej Wanda i Piotr Mitan w odwiedzinach u rodziny: siostry Zofii Henek (wśrodku z corka Bronią)

Wanda Mitan ujawniła działalność męża  w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej  dopiero w 1992 r. i nawiązała kontakt z prezesem Okręgu Radom Henrykiem Podkowińskim. W maju 1992 r.- dzięki staraniom kolegów ze Światowego Związku Żołnierzy AK,  Pani Wanda została podopieczną Związku, a w r. 1993 członkiem nadzwyczajnym.

Wanda Mitanowa dziś ma 89 lat i słabe zdrowie. W rozmowie telefonicznej powiedziała: „Po wojnie mój mąż był uważany za wroga władzy ludowej i te lata, to dla mnie ciężka przeszłość, dwa lata wyjęte z życiorysu: mąż w więzieniu, ja z dwójką małych dzieci, bez pracy i środków do życia. Miałam najwspanialszego męża. To był przeszlachetny człowiek, dumny i poważny.  Męża nie zrehabilitowano, bo to nikt nie zabiegał. Wnuki są dumne z dziadka. Byłam zaproszona na odsłonięcie pomnika w Koźmicach i otrzymuję zaproszenia na Święto Flagi 2 maja. Jestem wdzięczna za pamięć o moim mężu.”

Informacje o kapitanie Piotrze Mitanie można znaleźć w zeszycie 81 „Biblioteczki Wielickiej” pt. „136 spotkanie z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie” pt. „Wieliczanie z Armii Krajowej (AK) w latach 1942 – 1945 i ich powojenne losy” opracowanym przez niżej podpisana w 2009 r.

Opr. Jadwiga Duda

Historia

Historia - najnowsze informacje

Rozrywka