piątek, 1 listopada 2019 18:41

Chrzanów : Historia we wspomnieniach cz.23:Kopalnia Janina, cz. VIII

Autor Bernard Szwabowski
Chrzanów : Historia we wspomnieniach cz.23:Kopalnia Janina, cz. VIII

Wybuch II wojny światowej spowodował stagnację kopalni Janina, ponieważ libiążanie tak jak inni Polacy z różnych wsi i miast uciekali na wschód przed inwazją niemiecką (te masowe ucieczki spowodowały zatłoczenie wszystkich dróg, co utrudniło akcje bojowe Wojska Polskiego).

Niemcy zajęli kopalnię, a z powodu braku załogi nie mogli jej uruchomić, co z kolej doprowadziło do wściekłości okupacyjne kierownictwo. Zatem niemiecka dyrekcja zaczęła poszukiwać tych wszystkich inżynierów, którzy byli na kierowniczych stanowiskach. Niektórych przywieźli na kopalnię nawet spod Lwowa, by ruszyć z wydobyciem węgla. I tak zanim Niemcy tu na kopalnię sprowadzili swoich specjalistów górniczych, to na stanowiskach pozostali: ówczesny dyr. kopalni inż. Szczotkowski (ale w październiku 1939 r. musiał opuścić swe stanowisko), inż. Litwiniszyn będący kier. kopalni (w czerwcu 1940 r. został przeniesiony na kopalnię” Krystyna” w Tenczynku). Zaś inż. Dołowego Adamczyka przeniesiono na stanowisko sztygara objazdowego. Na tym stanowisku jakoś dotrwał do końca okupacji (na początku lat 50-tych był jednym z wielu specjalistów, którzy zarządzali budową kopalni „Ziemowit” w Lędzinach na Śląsku).

Od samego początku okupacji górnicy i robotnicy na powierzchni byli nadmiernie eksploatowani, wynikiem czego były różne wypadki, także śmiertelne. Niemiecki Urząd Górniczy (Bergamt) i Wyższy Urząd Górniczy (Oberbergamt) mające swe siedziby w Katowicach bardzo rygorystycznie podchodziły do wypadków. Nikt jednak nie sądził, że miało to na celu ochronę zdrowia i życia robotnika polskiego. Środki te zmierzały do bezwzględnego zabezpieczenia niemieckich interesów gospodarczych w celu wygrania wojny.

Robotnicy i górnicy zaczęli się skrycie buntować robiąc najpierw drobne sabotaże przez niewykonywanie planów produkcyjnych. Natychmiast zaczęły na to reagować władze okupacyjne. Niemieccy sztygarzy i nadgórnicy, którzy w międzyczasie zostali przywiezieni do kopalni zaczęli coraz bardziej maltretować tych górników, których uważali za prowodyrów sabotażowych. Dopuszczali się do zastrzelenia, publicznego bicia robotników, pracowników umysłowych i sztygarów. Wyróżniali się w tym: sztygar Balcarek, kierownik działu maszyn Wiemers i kierownik działu elektrycznego Kulas. Wyjątkiem zaś między nimi był sztygar objazdowy Franc Pawalla, który nie maltretował polskich górników, a raczył im sprzyjać broniąc ich przed biciem. On z tego powodu nie utrzymał się długo na kopalni, gdyż został wysłany na front.

Na dole w kopalni pracowali też więźniowie z obozu mieszczącego się za osiedlem górniczym Obieżowa (w Andrychowie żyje ostatni libiążanin o nazwisku Charzewski, którego jak i wielu innych libiążan Niemcy zatrudnili do budowy tego obozu). Obóz ten miał 4 wieże wartownicze i był podwójnie ogrodzony kolczastymi drutami podłączonymi do prądu wysokiego napięcia. Najpierw byli w nim więźniowie – lotnicy z Anglii bez pasiaków, a później po ich wywiezieniu więźniowie z różnych krajów, przeważnie wyznania mojżeszowego czyli Żydzi z Grecji, Francji, Polski, Słowenii, Czech i innych krajów. W pasiakach byli prowadzeni na kopalnię i z powrotem do lagru. Zmarłych od bicia i głodu więźniów codziennie wywożono do krematoriów w obozie Auschwitz, a potem taką samą ilość więźniów przywożono do tego kopalnianego obozu (dużo na ten temat można przeczytać w książce W.K. „Opowieści z okręgu górniczego”).

fot: 1 Więźniowie-piloci angielscy, którzy do wiosny 1943 r. przebywali w tym „lagrze Janina –Grube” nie mieli pasiaków, mieli dobre wyżywienie, a na dole w kopalni jak chcieli, to pracowali. Dokarmiali górników dobrymi posiłkami, a nawet czekoladami.

Libiąscy górnicy podczas pracy w podziemiach kopalni sami nie mając wiele do jedzenia z litości z głodnymi więźniami dzielili się swym chlebem. Musieli uważać, aby tego niemieccy sztygarzy nie zauważyli, bo zdarzało się, że górnik z więźniem zostali zastrzeleni.

Też niektórzy artystycznie zdolni więźniowie, mający wielką wyobraźnię, w barakach obozowych na znalezionych przy kopalni kartkach papieru rysowali różne rysunki i na dole w kopalni z górnikami zamieniali je na kromki chleba. W każdym rysunku było wiele zaszyfrowanych przekazów o cierpieniach obozowych. Rysujący mieli nadzieję (bo o tym zwierzali się niektórym górnikom), że te rysunki może kiedyś dotrą do ich rodzin, które tak jak oni mając w genach wyobraźnię artystyczną, dowiedzą się kto je rysował i jakie przechodził cierpienia w tym libiąskim „lagrze Janina Grube”.

Wiesław Koneczny

Historia

Historia - najnowsze informacje

Rozrywka