czwartek, 7 czerwca 2018 12:14

Dziewczyny z autostrad

Autor Manuel Langer
Dziewczyny z autostrad

Nie sposób ich nie zauważyć na A4, czy E40, a czasem nawet na lokalnych drogach. Skąpo ubrane, wyzywająco wyszminkowane. Wyglądają często, jakby cały poprzedni dzień spędziły na ostrym piciu w klubie. Latem jest ich jeszcze więcej, a interes najwyraźniej kwitnie. Mówi się na nie tirówki, choć ich klientami są także dobrze sytuowani mężczyźni, którzy w poszukiwaniu „przygody” wolą wyjechać kawałek poza swoje miasto, czy gminę. W internecie można znaleźć mapę – z miejscami ich postoju, komentarzami i recenzjami. Jak to wygląda w okolicach Krakowa?

– Mamo, a co ci państwo robili? Samochód im się zepsuł? – moja krewna zeszłego lata usłyszała mniej więcej takie pytanie w drodze do Zakopanego. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Zawstydziła się. Co gorsza obawiała się, że jej córka tę „dziwną” scenę zapamięta i za jakiś czas zrozumie. Na poboczu drogi pani nachylała się rytmicznie nad panem, „Jak tak można!? Nawet nie chciało im się do jakiegoś lasku wjechać czy coś… To obrzydliwe!” – powiedziała mi potem. I tego lata wiele rodzin jadących z dziećmi na wakacje doświadczy tego typu „urokliwych” scen.

Jeśli wierzyć mapce stworzonej przez samych klientów tirówek drogi Małopolski nie należą do najbardziej obleganych.  W naszym województwie znajdziemy „zaledwie” 93 miejscówki, w których można spotkać jedną z „cór Koryntu”. Liczba ta wypada dość niewinnie w porównaniu z takim np. Mazowieckim, gdzie są aż 223 miejscówki. Co może być jednak zaskoczeniem dla wielu, nawet drogi prowadzące do Warszawy nie są aż tak popularne wśród tirówek, jak drogi województwa Śląskiego, gdzie są 264 miejsca tego typu.

W samej Małopolsce najpopularniejsze są oczywiście trasy wylotowe w okolicach Krakowa (w tym zawarte są jednak także i pewne bardzo popularne wśród kierowców ulice w centrum miasta) – takich miejscówek jest 34. Drugie miejsce w niechlubnym rankingu zajmuje Tarnów – 10 miejscówek. Reszta daleko w tyle.

Ile kosztują usługi „przydrożnej panienki”? Zazwyczaj jest to ok. 80-100 zł za „tradycyjne zbliżenie”, 60-80 zł za „zabawy oralne” i ok. 100 zł za „pełen serwis”. Nie ma przy tym znaczenia czy jest to lokalna droga pod Niepołomicami (jeśli sugerować się recenzjami to Puszcza Niepołomicka jest rezydencją jednej z najwyżej ocenianych i najbardziej popularnych dziewczyn w województwie), czy punkt na E40.

Jeśli porównać te ceny z tym ile kosztuje spotkanie z prostytutką w bardziej cywilizowanych warunkach, w którymś z największych miast regionu, to od razu rzuca się w oczy, że tirówki są dużo tańsze. Za godzinne spotkanie w tradycyjnym „przybytku rozkoszy” trzeba zapłacić bowiem zazwyczaj 100-300 zł, przy czym – jak ostrzegają na jednym z internetowych for bywalcy – w przypadku spotkania „za stówkę” nie można oczekiwać wiele więcej poza „szybkim spełnieniem”.

Tirówki mają jeszcze jedną wadę – często są to prostytutki, które najlepsze lata „kariery zawodowej” mają już za sobą. Nierzadko są to kobiety zbliżające się do pięćdziesiątki lub nawet takie, które już ją przekroczyły. Bycie „przydrożną panną” na „szybki numerek” to często jedyne co im pozostało jeśli chcą jeszcze zarobić na swoim fachu.

Inną pokaźną grupą, są przybyszki zza naszej wschodniej granicy. Trudno powiedzieć czemu akurat one trafiają na ulicę. Dla części barierą pewnie jest język – spotkania w prywatnych mieszkaniach i burdelach bardzo często są wcześniej umawiane przez telefon, nie wszędzie jest zajmująca się tym telefonistka. Część dziewczyn ze wschodu została też pewnie zmuszona do pracy przy drodze przez zorganizowane grupy przestępcze, trudno się jednak zorientować jaki stanowią procent.

W Krakowie, tak jak już wspomniałem, oprócz tras wylotowych trzy przecinające się ulice „rządzą się nierządem”: Szlak, Długa i św. Filipa. Jedna rzecz przy tym zaskakuje – „trójkąt” ten zbiera jedne z najwyższych ocen w Krakowie i jego okolicy – i żadna inna miejscówka nie może się z nim nawet równać co do popularności – a jednocześnie możemy przeczytać recenzje, które świadczą niezbyt korzystnie (delikatnie mówiąc…) o tym, co możemy zastać na miejscu: „Można jeszcze spotkać w Krakowie młode dziewczyny do spółkowania czy same stare c…?”, „…była na przystanku, pijana jak zwykle”, „A śmierdzi jak skunks…”, „Ta stara k… z ul. Długiej w czarnym płaszczyku to zaraza”, „Gruba młoda bierze 70 za numerek. Fajna, ale z higieną tak sobie”, „Ostatnio jak pojechałem to była w miarę trzeźwa ale śmierdziało od niej jak wsiadła i ja wysadziłem na biskupim”, „Co z tą cycatką? Ona rzeczywiście tak grymasi przy spółkowaniu? Bo z wyglądu to jeszcze najlepsza z tego towarzystwa” [wykropkowaliśmy lub zmieniliśmy najbardziej wulgarne sformułowania – dop- red.].

Zachęceni? Można się dziwić, że przy takich recenzjach tirówki mają jakichkolwiek klientów. Prawda jest jednak taka, że dziewczyny stojące przy drodze nigdy nie muszą zbyt długo czekać, aż ktoś podjedzie i je zabierze w lasek, czy jakieś choć trochę mniej uczęszczane miejsce. Jeśli ktoś nie wierzy, niech przejdzie się wieczorem choćby w okolice wspomnianego „trójkąta” – życie nocne dla mężczyzn z „palącą potrzebą” i niezbyt zasobnym portfelem kwitnie tam tak, że ho, ho!

Manuel Langer

Foto: Ralfdix

(https://commons.wikimedia.org/wiki/File:1bergner-prostitute.jpg)

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka