piątek, 1 marca 2019 17:53

Mszana Dolna: Była dla mnie jak mama – Maria Antos we wspomnieniach Teofili Latoś

Autor Marzena Gitler
Mszana Dolna: Była dla mnie jak mama – Maria Antos we wspomnieniach Teofili Latoś

Mieszkańcy Mszany Dolnej 1 marca pożegnali Marię Antos, zasłużoną działaczkę społeczną, która 24 lutego 2019 roku odeszła w wieku 88 lat. O wspomnienia o Zmarłej pytam Teofilę Latoś, przyjaciółkę Pani Marii, prezes Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego w Mszanie Dolnej, którego Maria Antos była wieloletnim skarbnikiem.

Mari Antos w Mszanie Dolnej nie trzeb przedstawiać. Pięknie opisała ją w nocie wspomnieniowej związana z PTL Katarzyna Ceklarz. „Harcerka, żołnierz Armii Krajowej, dyrektor Gospodarstwa Ogrodniczego w Mszanie Dolnej, przewodnik beskidzki, prezes Koła Terenowego PTTK, członek Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego – wylicza we wspomnieniu, jakie opublikowane zostało na oficjalnej stronie Urzędu Miasta Mszana Dolna. „Wiadomość o śmierci Marii Antos (1931-2019) głęboko poruszyła osobami z oddziału Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego w Mszanie Dolnej, do którego Zmarła należała od wielu lat – czytamy. - Od samego początku była filarem Oddziału, długoletnim skarbnikiem, trzymającym pieczę nad najtrudniejszym dla każdej organizacji działem, jakim są finanse. Była skarbnikiem odpowiedzialnym, energicznym i skrupulatnym. Wielokrotnie reprezentowała Oddział podczas dorocznych Walnych Zjazdów Towarzystwa, odbywających się w różnych miastach Polski. Dwukrotnie czynnie współorganizowała Walne Zjazdy członków PTL w Mszanie Dolnej w 1997 i 2007 roku (z okazji 50, a następnie 60-lecia oddziału). W ramach PTL-u działała na rzecz ukochanego regionu i lokalnego środowiska, czerpiąc najlepszy z możliwych wzór od swego ojca – inż. Józefa Marka, twórcy profesjonalnego sadownictwa na Limanowszczyźnie oraz zakładów Owocarskich w Tymbarku. Działalność Jej została dostrzeżona przez Zarząd Główny PTL, który w 2017 r. uhonorował Ją tytułem „Zasłużony członek Oddziału”. Była człowiekiem niezwykłym, a jej niezwykłość przejawiała się każdego dnia w drobnych gestach. Chętnie podejmowała działania na rzecz regionalizmu gorczańskiego i rozwoju turystyki w naszym mieście. Turystyka, jak wiemy, była jej prawdziwą pasją. Jako przewodnik beskidzki działała w ramach Zarządu Głównego PTTK w Rabce oraz Koła Terenowego PTTK w Mszanie Dolnej, którego była prezesem. W 2009 r. odznaczona została Złotą Odznaką Zasłużonego Przewodnika PTTK, ponadto wyróżniono Ją wieloma odznaczeniami państwowymi. Udzielała się również jako członek Zarządu Banku Spółdzielczego w Mszanie Dolnej. Miał przy tym nie słabnące poczucie humoru. Swoim pozytywnym usposobieniem rozładowywała stresujące sytuacje, dodawała otuchy i sprawiała, że współpraca układała się pomyślnie. Zawsze uśmiechnięta, wesoła, miała dla każdego dobre słowo. Wszystko to sprawia, że dziś jest nam szczególnie trudno pożegnać się z Marią Antos" – napisała Katrzyna Ceklarz, dodając na zakończenie „pogrążeni w smutku członkowie PTL w Mszanie Dolnej”.

A jak wspomina Panią Marię jej bliska przyjaciółka, pomimo różnicy wieku, Teofila Latoś, prezes mszańskiego PTL?

Kiedy się Panie poznałyście?

- Ja panią Antosową pamiętam jeszcze z moich lat licealnych, jak chodziłyśmy ze szkoły na rajdy im. Janka Krasickiego. Brali w nich udział również ludzie starsi od nas. Panią Marię właśnie poznałam na takim rajdzie, gdzieś w górach. Osobiście pozałam ją, gdy ja przystąpiłam do Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego. To był 1994 rok. Już wtedy była skarbnikiem, bardzo aktywnym. Mi szybko zaproponowano funkcję sekretarza oddziału. Później zostałam zastępcą prezesa i wreszcie od 20 lat jestem prezesem oddziału tej organizacji.

Jak Pani wspomina Panią Marię?

- Bardzo dobrze, bardzo ciepło. Była człowiekiem bardzo aktywnym w swoim życiu. Udzielała się w rożnych organizacjach od młodych swoich lat. To zresztą wyniosłą z domu bo była córką inż. Marka, który był zasłużonym dla regionu limanowskiego ogrodnikiem i sadownikiem. Sama też w tym kierunku ukończyła studia i Mszanie Dolnej pracowała w branży ogrodniczej.

Jak ją Pani zapamięta?

- Była człowiekiem bardzo aktywnym, bardzo życzliwym. Nie tylko aktywnym społecznie. Sama sobie narzucała takie tempo życia, które ją zmuszało do tego, żeby być ciągle w ruchu. Jeździła na nartach, pływała, bardzo długo jako kierowca jeździła samochodem (dwa ostatnie lata już nie prowadziła). Była osobą o wszechstronnej wiedzy i z turystki, i z historii, również w dziedzinie etnografii. W Polskim Towarzystwie Ludoznawczym w Mszanie Dolnej była w zarządzie, była wieloletnim skarbnikiem. Podejmowaliśmy wspólnie wszystkie decyzje, które dotyczyły naszego oddziału. Każdy z nas, ja, gdy już byłam prezesem i mój poprzednik, pan Kapłon, liczyliśmy się z jej zdaniem.

// <![CDATA[      (adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({}); // ]]>

Będzie bardzo jej Państwu brakowało?

- Przede wszystkim mnie, bo byłyśmy ze sobą zżyte i traktowałam ją jak moją mamę. Nawet różnica wieku była bardzo odpowiednia. Wspólnie bardzo często wyjeżdżałyśmy na mniejsze wycieczki. Bardzo cieszyła się, że gdzieś ją wzięłam. Mnie osobiście, będzie jej bardzo brakowało jako przyjaciółki i jako w cudzysłowie mamy, jako osoby życzliwej i sympatycznej.

Jaką cechę Pani Marii najbardziej Pani zapamiętała?

- Była tak wytrwała w swoich postanowieniach, że najczęściej każde swoje zamierzenie doprowadzała do końca. Jeżeli miałyśmy zaplanowaną wycieczkę, to potrafiła powiedzieć rodzinie, na przykład, że jedzie gdzieś z Tosią – czyli ze mną – bardzo nie daleko, a my wybierałyśmy się gdzieś w tarnowskie autobusem. Dopięła swojego, pojechała na tę wycieczkę z Uniwersytetu Trzeciego Wieku, bo też należała do zagórzańskiego UTW. Powiedziała rodzinie, że jedzie z Tosią, bo samej już by jej nie pozwolili. I ona i jej dzieci mieli do mnie zaufanie. Wiedzieli, że jak jedzie ze mną, ma zapewnioną opiekę.

Kiedy widziałyście się po raz ostatni?

- Widziałyśmy się oczywiście na zebraniu PTL w tym roku. W piątek wpadłam do niej pożegnać się przed moim wyjazdem do sanatorium. W sobotę trafiła do szpitala. Rozmawiałyśmy potem jeszcze telefonicznie. Nawet, kiedy czuła się źle, bo bardzo cierpiała z powodu duszności i niedomagań, to potrafiła to powiedzieć w żarcie, tak, że rozmówca nie odczuł tego, że ona jest tak bardzo chora. Nie wiedziałam, że to będzie nasze prawdziwe pożegnanie.

Jest dla Pani wzorem?
- Jest to wzór do naśladowania dla wszystkich. Dla młodych, dla osób dorosłych, dla osób starszych przede wszystkich. Ona pomimo bólu, pomimo różnych niedomagań była cały czas w ruchu. Nie poddawała się chorobie. Jaj praca całe życie to była praca społeczna. Dzisiaj takich ludzi nie ma. Ona nam – młodemu pokoleniu, mojemu pokoleniu – była wzorem. Pokazała nam, że nie wszystko trzeba robić za pieniądze, ale pracujemy społecznie i pracujemy przede wszystkim dla tej naszej małej zagórzańskiej ojczyzny.

Marzena Gitler, foto: Katarzyna Ceklarz, z arch. PTL, PTTK

Limanowa - najnowsze informacje

Rozrywka