poniedziałek, 7 stycznia 2019 16:04

Chcę spłacić dług i przywoływać ich do pamięci [WYWIAD]

Autor Marzena Gitler
Chcę spłacić dług i przywoływać ich do pamięci [WYWIAD]

W Mielcu i całej Polsce prowadzona jest zbiórka pieniędzy na pomnik Żołnierzy Wyklętych – Niezłomnych, który ma stanąć na Górce Cyranowskiej. Prowadzi ją Stowarzyszenie Klub Historyczny „Prawda i Pamięć”. O powstaniu idei budowy monumentu, aktualnym stanie działań i planach na przyszłość rozmawiam z Romualdem Rzeszutkiem.

Romuald Rzeszutek jest nie tylko wiceprezesem Stowarzyszenia Prawda i Pamięć. Jest też koordynatorem stowarzyszenia Scena Kultury z Warszawy, z którym wspólnie realizuje Retrospektywy Festiwalu Niepokorni Niezłomni Wyklęci w Mielcu. Był współorganizatorem koncertu meksykańskiego zespołu Chelydra, który zainteresował się historią Polski i wystąpił na tym festiwalu w Gdyni w 2018. Realizowane w Mielcu Retrospektywy Festiwalu NNW to m.in. warsztaty filmowe dla młodzieży, która poznają arkana tworzenia filmu dokumentalnego. Dzięki tym warsztatom film zrealizowany wspólnie z młodzieżą z 1 Liceum Ogólnokształcącego w Mielcu zajął I miejsce na IX Festiwalu Niepokorni Niezłomni Wyklęci w Gdyni w 2017 roku. W latach 2014-2018 Romuald Rzeszutek był radnym rady miejskiej w Mielcu i pracował w komisji kultury. Został uhonorowany medalem Pro Patria za szczególne zasługi w kultywowaniu pamięci o walce o niepodległość RP i nominowany w 2018 r. do tytułu Pozytywny Mielczanin.

Na Facebooku na stronie Klubu codziennie przypomina Pan polskich patriotów, którzy stracili życie zamordowani przez rodaków, albo sowietów. Przypomina Pan ich historie. Ma przed oczami twarze tych, którzy pozostawili swoje rodziny i zginęli już po wojnie, mimo, że całe życie poświęcili Ojczyźnie. Trudno żyć z takim brzemieniem. Jak Pan sobie z nim radzi?

- To są niezwykle dramatyczne historie. Budzące niejednokrotnie emocje. Wiele osób do mnie dzwoni albo pisze o swoich historiach, o swoich bliskich. Dla wielu te historie są nieznane. Czytając je przeżywają traumę. Jak ja sobie z tym radzę? Nie wiem, ale czuję taki obowiązek, żeby spłacić ten dług i tych ludzi przywoływać do pamięci. Skontaktował się za mną Tomasz Greniuk, dziennikarz z Warszawy, pomogłem mu przeprowadzić pewne kwerendy w terenie i okazało się, że odnaleźliśmy żołnierza, o którym nikt nie miał pojęcia. To oficer, podporucznik Dudzik. W zeszłym roku został upamiętniony w gminie Tuszów Narodowy. Była to piękna uroczystość z udziałem lokalnej społeczności. Nasze stowarzyszenie zrobiło rekonstrukcję potyczki żołnierzy podziemia z funkcjonariuszami UB i NKWD. Wspominam o tym, bo po kilkudziesięciu latach odkryliśmy, że taki człowiek tutaj był, urodził się, funkcjonował, miał córkę, która nigdy go nie poznała, bo urodziła się po jego śmierci. Na uroczystość przyjechał z Łodzi wnuczek tego żołnierza, który też o tym wszystkim nie wiedział.

Dlaczego poświęca Pan temu tak dużo czasu?

- Jestem pasjonatem historii. W mojej rodzinie byli Żołnierze Wyklęci. Może stąd jest ten pazur i zainteresowania. W młodych latach usłyszałem niezwykle dramatyczną historię. Mój ojciec opowiadał ja mając łzy w oczach. Byłem tym zszokowany, bo mój tata nie jest osobą wylewną, ale zamkniętą w sobie. Zapamiętałem ją i postanowiłem, że może mi się uda przywracać jakoś tych ludzi naszej pamięci. Ostatnich rycerzy Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, o których mieliśmy zapomnieć.

Czym jeszcze zajmuje się Klub "Prawda i Pamięć"?

- Nasze stowarzyszenie podejmowało wiele takich inicjatyw jak zbiórki darów, najpierw dla weteranów na kresach, a gdy odeszli – dla ich rodzin – dla kresowiaków. Szczególnie mamy w opiece południowo-wschodnie kresy Rzeczypospolitej – dawne województwo lwowskie, ale nie tylko. Organizujemy rajdy rowerowe, które zawsze nawiązują do historii. Tu w Mielcu powstał Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych, który w pierwszej edycji zgromadził ok. 2 tys. osób - to jak na takie miasto jak Mielec to ogromna ilość. Co roku od pięciu lat robimy Militariady. W 2018 roku - w roku jubileuszu zrobiliśmy to z wielkim przytupem, ponieważ była broń pancerna, czołgi, działa, pirotechnik. W tym roku ja skoncentrowałem się głównie na budowie pomnika. To jest moje oczko w głowie. Sercem i myślą jestem temu całkowicie oddany. Mam też nadzieję, że odbędzie się kolejna Retrospektywa, bo podoba mi się współpraca z młodzieżą. Jeżdżę po szkołach zupełnie społecznie razem z kolegami albo sam. Jestem zapraszany do szkół średnich na lekcje historii. Wygłaszam prelekcje na temat podziemia niepodległościowego z projekcjami filmów.

Pomnik to był Pana pomysł?

- Tak. Ta myśl towarzyszyła mi od dawna. Przedstawiłem ją kolegom ze stowarzyszenia, znajomym, potem radzie miasta, gdy już zostałem radnym. Należałoby w jakiś sposób podziękować tym ludziom, którzy zginęli za ojczyznę i swoich bliskich i pozostali bez upamiętnienia. Zostali zamordowani podwójnie. Została zabita pamięć o nich. To kłamstwo powtarzane wielokrotnie w okresie PRL-u, że to byli bandyci, przyjęło się. Stwierdziłem, że należy upamiętnić tych ludzi.

Co Pana zainspirowało, żeby powstał taki pomysł akurat w Mielcu?

- Przede wszystkim działalność na tym terenie Wojciecha Lisa „Mściciela”, majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, który pochodził z Dzikowa, dzisiaj dzielnicy Tarnobrzega, pułkownika Aleksandra Rusina „Rusala”. Ich działalność powojenna niestety nadal nie jest znana dosyć dużej części społeczeństwa z prostej przyczyny: nie uczono o tym w szkole, przemilczano tych ludzi albo mówiono o nich źle.

Ten pomnik będzie o nich przypominał?

- Tak, będą na nim przywołane też inne postaci związane z Podkarpaciem. Będą też kadry dowódcze, oficerowie, którym podlegali ci żołnierze. Na pomniku będą umieszczone oprócz postaci, które będą miały nadane rysy danego bohatera, m.in.: Witolda Pileckiego, Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, Waleriana Tumanowicza, Danuty Siedzikówny „Inki”, Anatola Radziwonika „Olecha”, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” i Leona Wanatowicza „Boruty” tablice memoratywne, na których będą umieszczone nazwiska żołnierzy z naszego rejonu i z Podkarpacia, którzy należeli do tych oddziałów.

Przyznam, że na mnie duże wrażenie zrobił projekt tego mieleckiego monumentu. Dziś bardzo dużo stawia się pomników, które nie mają żadnej wartości artystycznej. Ten projekt jest naprawdę wyjątkowy. Jak powstała jego koncepcja i kto go zaprojektował?

- Pomnik ma być nie tylko miejscem pamięci, ale ma wzbudzać refleksje, zadawać pytania. Ogólną koncepcję, jak miałby wyglądać ten pomnik i kogo chcielibyśmy upamiętnić, przepracowaliśmy ze znanym rzeźbiarzem panem Józefem Opalą. Polecił nam go dyrektor krakowskiego Parku Jordana, Kazimierz Cholewa, bo rzeźby Opali stoją w tym przesiąkniętym patriotyzmem parku. Józef Opala mieszka w Koprzywnicy koło Sandomierza, jest związany z ziemią podkarpacką, Małopolską i Świętokrzyską. Po rozmowach z nim dostarczyłem mu materiały, książki, atlasy, zaprezentowałem ogólną koncepcję i nasze oczekiwania. Pierwotny pomysł zrodzony w mojej głowie przepracowałem z kilkoma osobami. Na pomniku miał się znaleźć ryngraf – Matka Boska, która nie uchroniła ich przed śmiercią ale dawała im ogromną nadzieję i myślę, że po śmierci zaopiekowała się żołnierzami, którzy w klapie nosili ryngraf z Jej wizerunkiem. Chcieliśmy, żeby znalazło się kilka postaci. Uważaliśmy, że powinien znaleźć się na pomniku orzeł, który jest symbolem Państwa Polskiego. Ten orzeł ma mieć przetrącone prawe skrzydło.

Gdy projekt wykonany przez artystę został zaakceptowany powstał w skali 1:4 model pomnika wykonany w glinie, który jest już w Domu Kultury w Mielcu. On jeszcze nie oddaje szczegółów. Orzeł na pomniku będzie zbliżony do orła konstytucyjnego w koronie z krzyżem. Wykonany też już został pierwszy element pomnika – ryngraf. To ma też wartość symboliczną. Przechowywany jest w depozycie w naszym stowarzyszeniu. Wcześniej został poświęcony przez ks. arcybiskupa Marka Jędraszewskiego w Bazylice Mariackiej – najgodniejszym miejscy do dokonania takiego aktu, podczas Zaduszek za Żołnierzy Wyklętych na początku listopada ubiegłego roku w Krakowie. Zresztą przy tej okazji biskup wygłosił przepiękną homilię.

Główna część pomnika powstanie z granitu, a postacie, ryngraf i orzeł z brązu. Obok stanie bryła przestrzenna w piaskowcu, która będzie przypominała doły hańby, doły śmierci – miejsca, do których wrzucano ich bez pochówku – miejsca, które potem zamieniono na śmietniki.

Jak wybraliście lokalizację dla monumentu?

- Gdy podjęliśmy decyzję o budowie pomnika i zawiązaliśmy komitet, powiadomiliśmy o tym fakcie władze miasta. Radni podjęli uchwałę niemal jednogłośnie (nikt nie był przeciw) i wyrazili zgodę na przekazanie działki w dzierżawę naszemu stowarzyszeniu na Górce Cyranowskiej. Mamy kilka lat na zgromadzenie środków finansowych i postawienie na niej pomnika. Ten pomnik zostanie oczywiście, tak jak się to zawsze dzieje, przekazany miasto za symboliczną złotówkę.

Kiedy powstanie pomnik?

- Chcielibyśmy postawić go w ciągu dwóch lat – w 2020 – 21roku. Wszystko zależy jak pójdzie zbiórka.

Jakie jest koszt pomnika?

- Biorąc pod uwagę podobne pomniki w innych miastach, nie jest to koszt bardzo wysoki. Składa się na niego wynagrodzenie dla artysty i dla wykonawcy – jakiejś odlewni. Nie da się tego porównać. Pomnik w Głogowie – zespół popiersi – kosztował ponad 800 tysięcy złotych. W Rzeszowie ok 320 tys. złotych, ale kilka lat temu. Środki, które zgromadziliśmy, to pieniądze zebrane dzięki ofiarności ludzi. Będziemy strażnikami tych kosztów, żeby zbudować pomnik za jak najniższą kwotę. Wstępnie szacujemy koszt na ok. 500-600 tysięcy. Żeby obniżyć koszty planujemy też zrobić zbiórkę publiczną złomu kolorowego. Wystąpimy też o jakieś granty. Mam nadzieję, że w związku ze stuleciem niepodległości będą takie możliwości.

Mam też nadzieję, że w inicjatywę włączą się także przedsiębiorcy. Po wybudowaniu pomnika chcemy wydać publikację, w której zostaną uhonorowani z imienia i nazwiska wszyscy ofiarodawcy, oczywiście ci, którzy sobie tego będą życzyć.

Kim oprócz Pana są inicjatorzy budowy pomnika?

- Budowa pomnika to tylko jedna z działalności Stowarzyszeniu Klub Historyczny „Prawda i Pamięć”. Pod koniec stycznia odbędzie się spotkanie Honorowego Komitetu Budowy Pomnika Żołnierzy Wyklętych – Niezłomnych w Mielcu. W tym komitecie będzie dużo osób, które zgłosiły akces do wzięcie udziału w pracach. To zaszczytna rola dla każdego uczestnika.

Istnienie stowarzyszenia bardzo ułatwiło komitetowi prace nad pomnikiem. Nie musieliśmy starać się dodatkowo o statut. Uruchomiliśmy subkonto do zbiórki na budowę pomnika. Wystąpiliśmy do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o zgodę na zbiórkę publiczną i mamy taka zgodę.

Kto wam pomaga? Z kim współpracujecie?

- W tej chwili głównym donatorem pomnika jest przedsiębiorstwo pana Kazimierz Rogali z Przyłęka. Nie przekazał kwoty finansowej, ale dał nam ogromną bonifikatę na blok granitu, z którego powstanie główna część monumentu – rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. U niego, jak tylko pozwolą na to warunki, zostanie dokonana obróbka zakupionego kamienia.

Współpracujemy z lokalnym środowiskiem patriotycznym, wśród licznych organizacji należy wymienić m.in. Stowarzyszenie Orzeł Biały-Strzelec z Mielca.

W kweście pomagają nam wolontariusze. Poprzez nagłośnienie idei budowy pomnika na Facebooku, zgłaszają się ludzie do nas z całej Polski, którzy wpłacają na konto środki finansowe.

Nawiązaliście współpracę ze znanym dziennikarzem, Tadeuszem Płużańskim, który o waszym pomniku napisał na portalu niezależna.pl.

- Tadeusz Płużański jest honorowym przewodniczącym komitetu budowy pomnika w Mielcu. On się w to bardzo zaangażował. Ma powstać o pomniku program w telewizji. Chcemy nagłośnić jego budowę na całą Polskę. Tadeusz Płużański bywał tu wielokrotnie na moje zaproszenie. Sam jest synem Żołnierza Wyklętego, który został skazany na karę śmierci z rotmistrzem Pileckim, zamienioną później na dożywocie. Zgodził się więc objąć funkcję honorowego przewodniczącego. Był w Mielcu 16 października 2018 roku na uroczystej ostatniej sesji rady miasta poprzedniej kadencji samorządu, która odbyła się w Sali Królewskiej. Tam został symbolicznie przekazany przez pana Tadeusza Płużańskiego Fryderykowi Kapinosowi, pełniącemu funkcję prezydenta ryngraf, który będzie częścią pomnika.

Ile już udało wam się zabrać?

- Udało nam się zgromadzić ok. 70 tysięcy złotych. Z tego część poszła na wynagrodzenie dla artysty za projekt pomnika, część poszła na zakup kamienia, część na ryngraf. W tej chwili dysponujemy kwotą ponad 40 tysięcy złotych.

Jak można wspomóc waszą inicjatywę?

- Angażując się w nią. Zależy nam na dotarciu do przedsiębiorców, którzy mogliby przekazać jakieś większe sumy. Tych, którzy przekażą większe kwoty będziemy chcieli dodatkowo uhonorować czymś pamiątkowym – może miniaturka pomnika wykonaną z mosiądzu.

Dziękuję za rozmowę.

Marzena Gitler, foto: arch. RR

Wielu z Nich nie ma grobu ale mogą mieć Pomnik!

Stowarzyszenie Klub Historyczny „Prawda i Pamięć” apeluje o wsparcie budowy pomnika Żołnierzy Wyklętych Niezłomnych na Górze Cyranowskiej w centrum Mielca. „Wielu z nich nie ma grobów, ale mogą mieć pomnik” – piszą organizatorzy zbiórki na swoim portalu. Aby tak się stało, potrzebna jest kwota ok. 600 tys. zł. „Zwracamy się z prośbą o propagowanie idei budowy pomnika, dalsze wspieranie i pomoc w znalezieniu Ofiarodawców, którzy zechcieliby podobnie jak Wy wspomóc nasze działania” – apeluje na Facebooku Romuald Rzeszutek. Honorowy Komitet Budowy Pomnika prosi o ofiary.

Nr konta 92 1240 2656 1111 0010 7031 5571, tytułem: budowa pomnika w Mielcu

„Każda rzecz wielka musi kosztować i musi być trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe.”

Ks. kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, cytowany przez Błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszkę

Mielec - najnowsze informacje

Rozrywka