Tuż przed godziną 1 w nocy do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego zadzwonił mężczyzna, spożywający alkohol ze swoim znajomym. Podczas spotkania kolega przekazał mu, że rano jego brat wybiera się w góry, żeby skoczyć z Giewontu. O zdarzeniu natychmiast poinformowano policję, która wszczęła próbę namierzenia telefonu komórkowego mężczyzny.
Jak udało się ustalić policjantom, 40-latek po godzinie 10 zadzwonił do swojej żony ze Słowacji. 4 godziny później wspinał się już na szczyt. - Wystartował śmigłowiec. Z jego pokładu w masywie Giewontu desantowali się ratownicy. Doszli do poszukiwanego mężczyzny, który siedział na krawędzią płn. ściany. Rozmawiając poproszono go by przeszedł w pobliże Krzyża. Tam po dalszej rozmowie przekonano go by zszedł z nimi z Giewontu. Ratownicy sprowadzili mężczyznę na Wyżnią Kondracką Przeł. Tam dotarli też policjanci i Straż Parku. W ich asyście sprowadzono mężczyznę na Kondratową i samochodem zwieziono do Zakopanego. Dalszymi czynnościami zajęła się Policja – informuje Adam Marasek z TOPR-u.
Jak udało nam się dowiedzieć, 40-latek był mieszkańcem województwa śląskiego i to właśnie tam podczas spotkania ze znajomymi powiedział, że chce wspiąć się na Giewont. – Mężczyzna oświadczył, że jedzie do Zakopanego, na Giewont i że popełni samobójstwo. Jak się okazało już po odnalezieniu, mężczyzna podobno stwierdził, że jedzie odpocząć od rodziny w góry i według niego ta grupa znajomych nadinterpretowała to jego oświadczenie – informuje aspirant Krzysztof Waksmundzki z Komendy Powiatowej Policji w Krakowie.
Mężczyzna był nietrzeźwy.
Źródło: TOPR, materiały własne