poniedziałek, 12 marca 2018 14:46

Kontratak PiS w radzie miasta

Autor Manuel Langer
Kontratak PiS w radzie miasta

To niewątpliwy sukces rządzącej w kraju partii. Tym ważniejszy po niedawnej katastrofie w radzie powiatu. 9-cioro radnych założyło klub PiS w radzie miasta. I przypuściło od razu ostry atak na burmistrza. Co dość zabawne, próbują przy tym wmówić ludziom, że nie chodzi o wybory.

Zacznijmy od suchych faktów. W drugiej połowie lutego Aleksandra Bocheńska, Tomasz Broniowski, Piotr Klimczyk, Damian Konieczny, Jan Kubas, Paweł Krysa, Michał Roehlich, Aleksander Starowicz oraz Kazimierz Windak założyli klub PiS w radzie miasta. Wcześniej większość z nich od dawna jawnie sympatyzowała z partią rządzącą, ale dopiero teraz wystąpili pod pisowskim sztandarem. I to przede wszystkim przeciwko… pozostałym sympatykom PiS-u (a może należałoby napisać już: byłym sympatykom PiSu?), czyli burmistrzowi Arturowi Koziołowi i skupionym wokół niego ludziom. Jeśli ktoś nie pamięta, to warto również przypomnieć, że większość nowych „pisowczyków” startowała także z listy obecnego burmistrza w ostatnich wyborach.

Można się uśmiechać z tej walki w „rodzinie”. Bardzo bezpardonowej walki, która w najbliższych miesiącach przypuszczalnie stanie się jeszcze bardziej zajadła.  Wskazuje na to choćby początek – pierwsza informacja prasowa jaka została wypuszczona w świat przez grupę pisowskich radnych jest właściwie w całości ostrym atakiem na burmistrza. „Niepokoi sposób traktowania przez pana burmistrza głosu potrzeb mieszkańców”, „Decyzjom burmistrza brakuje transparentności”, „Inwestycje nie zawsze są zgodne ze społecznymi oczekiwaniami”, „Nie możemy ignorować nieprawidłowości oraz narastającego niezadowolenia” – to tylko kilka cytatów dobrze oddających klimat całości.

Co absurdalne rozmowa jaką przeprowadziliśmy z przewodniczącym klubu PiS w radzie miasta – Michałem Roehlichem zaczęła się od tego, że stwierdził on, że klub powstał… nie z myślą o wyborach. Szczerze mówiąc słysząc to stwierdzenie zamrugałem ze zdumienia – po co zaprzeczać czemuś oczywistemu? Czy naprawdę ludzie będą mieć pretensje o to, że jacyś radni organizują się przed wyborami w celu ich wygrania? Niemniej pisowczycy wolą najwyraźniej przypisać samym sobie jeszcze czystsze i bardziej szlachetne intencje działania tylko z troski o miasto i gminę, a nie z myślą o wyborach. Cóż, ich prawo, ale gdy cała rzecz wydaje się tak oczywista, czy przedstawianie jej zupełnie inaczej nie działa czasem przeciw nim? Wszak takie zagrania podważają wiarygodność. Oto co Roehlich twierdzi: – Klub nie został utworzony pod kątem wyborów. Kilka osób z którymi rozmawiamy próbowało nam to sugerować. Prawda jest natomiast taka, że utworzyliśmy klub dlatego, że jako radni utraciliśmy poczucie możliwości wpływania na politykę gminy i kontrolowania tego jak polityka gminy – jeśli chodzi o zarządzanie finansami publicznymi i realizowanie potrzeb społecznych – jest realizowana. Każdy z nas, z radnych którzy utworzyli klub, działa w komisjach. W większości jesteśmy ich przewodniczącymi. I po prostu czuliśmy się w pewien sposób pomijani jeżeli chodzi o strategiczne decyzje. Pozostawił je sobie burmistrz, a my jako radni czuliśmy się częstokroć jedynie informowani i to w dodatku nierzadko post factum. A przecież jesteśmy organem stanowiącym, taka jest również nasza odpowiedzialność przed osobami, które na nas oddały swój głos w ostatnich wyborach. Postanowiliśmy więc się zebrać w klub, w nadziei, że jako klub nasz głos będzie lepiej słyszalny – w myśl starej zasady „w jedności siła” –.

Skontaktowaliśmy się następnie z Tadeuszem Lurańcem, przewodniczącym rady miejskiej, który podobnie jak Roehlich startował do wyborów z list komitetu burmistrza Kozioła, ale za to w nowym klubie się nie znalazł. Byliśmy ciekawi co o tym wszystkim sądzi: – Każdy może coś nowego założyć i coś napisać. Natomiast proszę popatrzeć na wszystkie wcześniejsze głosowania tych państwa – zauważył, wskazując, że omawiana grupa radnych głosowała dotąd w zgodzie z linią burmistrza.

I to może być ogromnym problemem radnych z nowoutworzonego klubu PiS – przejście od popierania pomysłów burmistrza do gwałtownych ataków na niego wydaje się zbyt nagłe. To jest zwyczajnie mocno niewiarygodne, bije po oczach. Zwróciliśmy na to uwagę także Roehlichowi podczas rozmowy z nim. Jego tłumaczenie jest jakie jest: – U nas w pewnym momencie coś się wyczerpało, coś się skończyło. Kredyt zaufania, który mieliśmy przez ostatni czas do burmistrza i jego poczynań jakby się zużył. My jako radni naprawdę uczujemy się odsunięci od podejmowania strategicznych decyzji. Słyszeliśmy od niektórych osób: „Z jednej strony krytykujecie i podnosicie sprawę zadłużenia gminy Wieliczka, a z drugiej strony głosowaliście nad budżetem”. No tak, oczywiście, że głosowaliśmy za przyjęciem budżetu, bo stabilność finansowania zadań publicznych musi być zapewniona. Głosowaliśmy za zaciąganiem poprzednich i kolejnych długów – owszem. Tylko, że my poczuliśmy, ze utraciliśmy w pewnym momencie kontrole nad tym długiem. To są dwie różne sprawy. Można chcieć zaciągać zobowiązania związane z inwestycjami na rzecz gminy, ale trzeba mieć również wpływ na kontrolę takiego długu. A my wpływ oraz kontrolę tego długu już dawno utraciliśmy – .

Obecny moment wydaje się bardzo dobry na to, by Kozioł wraz z grupą skupionych wokół niego radnych przeprowadził natarcie na pisowczyków i próbował ich i ich postawę możliwie szeroko zdyskredytować. Jednak wygląda na to, że… nic takiego nie nastąpi. Szansa zostanie przespana. Zresztą Kozioł zdążył już przyzwyczaić wielu ludzi do tego, że jest niezbyt aktywny. Nie chce mu się? Nie widzi potrzeby zabierać głosu w sprawie która go dotyczy? Oczywiście próbowaliśmy się z nim skontaktować, ale prośba o komentarz spotkała się z milczeniem. Burmistrz liczy widocznie na to, że jest na tyle popularny, że i tak wygra wybory i najwyraźniej nie obchodzi go, że nieobecni nie mają racji. Cóż, gdy Lurańca poprosiliśmy o szerszą ocenę poczynań jego dawnych kolegów z listy też powiedział jedynie: „Proszę ich o to pytać”. Ciekawe czy za parę miesięcy panowie będą żałować swojego podejścia…

W całym zamieszaniu jest na pewno jeden wyraźny zwycięzca – PiS. To że w radzie miejskiej utworzono jego klub, jest dla niego ważne, po tym, co się stało w końcówce zeszłego roku. Przypomnijmy, ze wtedy połowa powiatowych radnych z PiS odeszła z klubu i utworzyła Porozumienie związane z partią Jarosława Gowina. To był policzek i wizerunkowa klapa w regionie. Obecna sytuacja pozwoli zatrzeć tamtą wtopę. Szef regionalnych struktur PiS – Roman Wcisło pewnie włożył masę energii i czasu aby to się udało. Brawa dla niego, odniósł niewątpliwy sukces.

Burmistrz Kozioł od dawna był kojarzony ze środowiskiem PiSu. Tak naprawdę do końca nie jest jasne dlaczego drogi jego i partii się rozeszły.  Tym bardziej, że PiSowi zależy bardzo na tych wyborach i chętnie dogaduje się z faworytami. Tam, gdzie jest to możliwe.

Pojawiająca się w niektórych kręgach plotka mówi, że PiSowi do tego stopnia zależy na wygranej w Wieliczce, że bardzo poważnie rozważa wystawienie w niej posłanki Urszuli Ruseckiej jako kandydata na burmistrza. – Jeżeli tak by się stało miałaby ona duże szanse na wygraną. Powie „mam koneksje w rządzie, w ministerstwach, będę wam w stanie to i to załatwić” i ludzie w to uwierzą i w to pójdą.  – zauważa nasz dobrze zorientowany w ratuszowych „szeptach” człowiek.

Skorzystaliśmy oczywiście z okazji i zapytaliśmy Roehlicha o kandydaturę Ruseckiej: – Kandydaturę posłanki Ruseckiej istotnie należy nazwać wyłącznie plotką. I to potwierdza szczerość naszych intencji, to że dzisiaj naprawdę nie mówimy o zbliżających się wyborach, myślimy o tym co „tu i teraz”, jakie najbliższe decyzje z punktu widzenia rady miejskiej są nam potrzebne. Nie prowadziliśmy rozmów na temat kandydatur związanych z przyszłymi wyborami, a wszystkie nazwiska, które się pojawiają są tylko i wyłącznie spekulacjami –. Pytanie tylko na ile w tak sformułowane zapewnienia można wierzyć…

Foto: mat. pras.

Wieliczka

Wieliczka - najnowsze informacje

Rozrywka