Na koncie pochodzącego ze Starego Sącza Jaśka Gurby jest coraz więcej sukcesów. Pasjonat górskiej wspinaczki oprócz tytułów Mistrza Polski i zdobycia Pucharów Polski może pochwalić się m.in. zdobyciem szczytu El Capitan. W rozmowie z Głosem24 młody sportowiec opowiada o tym, jak zaczęła się jego pasja oraz o swoich planach na przyszłość.
18-letni Jasiek Gurba, pomimo młodego wieku, ma na swoich koncie wiele sportowych sukcesów. Pochodzący ze Starego Sącza sportowiec wielokrotnie zdobywał tytuły Mistrza Polski a także złote medale Pucharu Świata. Dwa razy udało mu się wygrać brązowy medal w Pucharze Europy. Jako reprezentant Polski brał udział w Mistrzostwach Europy i Mistrzostwach Świata. Był najmłodszym Polakiem, któremu udało się zdobyć Matterhorn (miał wtedy 12 lat). W tym roku pokonał dwie bardzo wymagające trasy. W sierpniu w towarzystwie Damiana Gronia i swojego taty zdobył „Egzorcystę”. Z kolei w październiku wyruszył do Californii, aby wraz z Patrykiem Kuncem i Maciejem Książczykiem zmierzyć się z mityczną ścianą El Capitan. Cel został osiągnięty po 60 godzinach.
O swojej pasji, którą zaraził go jego tata, wymagającej drodze po sukces i marzeniach opowiada w rozmowie z Głosem24 Jasiek Gurba.
Jak to się stało, że zajął się pan wspinaczką?
– Tata zaraził mnie pasją do wspinania. Pierwszy raz miałem styczność ze wspinaniem w wieku 3 lat. Zacząłem się wspinać w wieku 5, a regularnie trenować w wieku 9 lat.
Co daje panu wspinaczka?
– Wspinanie daje mi szczęście, satysfakcję i możliwość odcięcia się od świata. Jest ona dla mnie innym wymiarem.
Czy oboje rodzice wspierali pana pasję?
– Tak, rodzice bardzo pomagali mi w moim rozwoju wspinaczkowym.
Na Pana koncie jest wiele osiągnięć, m.in. jeszcze z czasów szkolnych. Które z nich jest dla Pana najcenniejsze?
– Myślę, że wymieniłbym trzy. Dwa to moje ostatnie przejścia, czyli "Golgota" - najtrudniejsza wielowyciągowa droga w Polsce i Freerider w Stanach Zjednoczonych, która jest najdłuższą i jedną z najbardziej wymagających dróg, jaką w życiu robiłem. Trzecim dokonaniem, jakim mógłbym się pochwalić, jest najmłodsze polskie wejście na Matterhorn, wszedłem na tą górę, mając 12 lat.
Jak przygotowywał się pan do ostatniej wyprawy do Californii?
– Cały rok trenuję, a doświadczenie w podobnych formacjach skalnych czerpię z Tatr. Pakuję się w miarę podobnie na każdy wyjazd, więc rzeczy spakowałem dzień przed wyjazdem.
Przed waszym (pana i pańskich kolegów) wyjazdem, zdobycie szczytu udało się tylko kilku grupom z Polski. Wiedzieliście, że się uda, czy też były obawy, że jednak nie tym razem?
– Największe obiekcje miałem jeszcze przed wyjazdem, czy na pewno pójdę na tę drogę. Gdy już podjęliśmy decyzję o przejściu tej drogi, byłem znacznie pewniejszy, że ją zrobimy. Nasz zespół ma 5. polskie klasyczne przejście Freeridera.
Co był najtrudniejsze podczas wspinaczki?
– Najtrudniejsza była logistyka przejścia. Trzeba było zaplanować noclegi w ścianie i sprawnie pokonywać kolejne metry. Bardzo ważne było zachowanie porządku między linami (bo w ścianie mieliśmy trzy) na stanowisku. Dużo w tej kwestii się nauczyłem.
Co pan czuł, stojąc na szczycie El Capa?
– Czułem satysfakcję i ulgę. Wiedziałem, że podołałem wyzwaniu i presji, którą na siebie nałożyłem. Na pewno też poczułem ulgę, że po 3 dniach mogę ściągnąć uprząż i stanąć bezpiecznie na ziemi, nie przejmując się, że przez przypadek mogę spaść.
Gdyby miał pan ocenić trudność tej wyprawy, porównać ją z poprzednimi?
– Tak jak mówiłem wcześniej, największym dla mnie wyzwaniem była logistyka wspinania wielkościanowego. Wyjazd był też dla mnie wyjątkowy z tego względu, że musiałem sam się dostać do doliny Yosemite w Kalifornii. Niedawno skończyłem 18 lat, więc samodzielne loty samolotem to dla mnie nowość.
Czy komuś dedykuje pan swoje sukcesy?
– Moje sukcesy mogę dedykować mojemu tacie, który zaraził mnie tą pasją i zawsze mnie w niej wspiera.
Jeśli kogoś fascynuje wspinaczka i chciałby spróbować swoich sił, od czego powinien zacząć? Co robić, aby odnosić sukcesy w tej dyscyplinie?
– Najlepiej zacząć od zapisania się na sekcję wspinaczkową na lokalnej ścianie wspinaczkowej.
Czym zajmuje się Pan oprócz wspinaczki?
– Lubię jeździć na rowerze. Jeszcze jak chodziłem do szkoły, to codziennie rano do niej dojeżdżałem na rowerze. Teraz w Krakowie też wszędzie docieram właśnie w ten sposób. Oprócz tego uwielbiam freeride, na nartach zjeżdżałem w wielu górach: Beskidach, Tatrach czy Alpach. Interesuje się też astrofotografią, która całkiem dobrze łączy się z wysokimi górami, gdzie warunki do fotografii nocnego nieba są bardzo dobre.
Jakie są pana najbliższe wspinaczkowe plany?
– W przyszłym roku planuję pojechać w Dolomity i rejon Chamonix w Alpach oraz pojechać do Maroka. Chciałbym spróbować niegdyś najtrudniejszą drogę wielowyciągową świata.
A jakie wspinaczkowe marzenia chodzą panu po głowie?
– Chciałbym wejść na Cerro Torre ,czyli górę uważaną za najtrudniejszą do wejścia na świecie. Chciałbym też poprowadzić swoje drogi na najtrudniejszych ścianach świata.
Zdjęcie główne: Jasiek Gurba z Patrykiem Kuncem i Maciejem Książczykiem na szczycie El Capitan/ Fot.: Patryk Kunc, FB