niedziela, 11 maja 2025 04:00, aktualizacja 18 godzin temu

Koszmar rodziny Mrugałów. Była żona nie dożyła oczyszczenia z zarzutów

Autor Norbert Kwiatkowski
Koszmar rodziny Mrugałów. Była żona nie dożyła oczyszczenia z zarzutów

To jedna z tych spraw, w której wiadomo, że nic nie wiadomo. Wiele faktów wskazywało na winę prężnie działającego w tamtym czasie gangu kantorowców, jednak prokuratura miała swoje zdanie. Oskarżyła byłą żonę zastrzelonego pod własnym domem Krzysztofa Mrugały, a dodatkowo syna jednej z jej przyjaciółek Norberta S. Kobieta po kilku miesiącach zmarła w areszcie. Wszystko za sprawą zeznań jednego człowieka….

Nowy etap

Krzysztof Mrugała miał bardzo dobrze prosperujący kantor w Busku-Zdroju. Od dwóch lat zaczął sobie układać życie na nowo, ponieważ rozstał się wtedy ze swoją żoną Dorotą. To była głównie jego wina. Mężczyzna był bardzo porywczy i nie stroił od agresji wobec kobiety. Potrafił nawet wywieźć ją do lasu i tam dotkliwie pobić.

Rozstanie było jedyną słuszną opcją. Dorota Mrugała zabrała dwie córki i część majątku ze sobą. Była szczęśliwa, że uwolniła się od męża "tyrana", natomiast Krzysztof mógł zacząć od nowa. Poznał nawet nową partnerkę, która z nim zamieszkała.

Brutalny napad

Był 3 listopada 2004 r. Mrugała tego dnia wracał wieczorem z pracy. Około godziny 18 dojechał pod swój dom. Miał przy sobie pół miliona w walucie i złocie. Ktoś musiał o tym wiedzieć. To była brutalna i szybka egzekucja.

Mężczyzna został dotkliwie pobity, a następnie śmiertelnie postrzelony. W tym czasie w domu była jego obecna partnerka. Jak zeznała później: nie słyszała żadnych strzałów ani podjeżdżającego auta. Widziała go kobieta mieszkająca w sąsiednim domu, ale ona również nie słyszała żadnych strzałów ani odgłosów bójki.

Partnerka Mrugały jeszcze tego samego dnia zgłasza zaginięcie. Mężczyzna nie daje znaku życia i nie wraca do domu. Na domiar złego — kolejnego dnia — przy zamkniętym garażu kobieta widzi dwie łuski, okulary oraz pilota od bramy garażowej. Jak się okazało, samochód należący do Krzysztofa Mrugały był w środku. Ciało mężczyzny znaleziono kilkadziesiąt metrów dalej. Zostało przeciągnięte przez dziurę w płocie poza posesję.

Podejrzenia padają na byłą żonę

Śledczy zajmującą się tą sprawą niemal od razu typują swoich faworytów. Jednym z nich jest ochroniarz o pseudonimie Kapsel, z którym zastrzelony miał zatarg. Drugi trop to była żona Mrugały, choć w tym wypadku podejrzewano, że miała ona zlecić zabójstwo, a wykonawcą był ktoś inny.

Niemniej ze względu na brak dowodów śledztwo zostaje na jakiś czas umorzone. Dwa miesiące po zabójstwie Krzysztofa, za napad na listonoszkę został aresztowany syn przyjaciółki Doroty, Norbert S. Mężczyzna przebywał w celi z Krzysztofem Ł. o pseudonimie "Łyli". Podczas jednej z rozmów z "Łylim" Norbert miał przyznać się do tego, że wraz z dwójką innych mężczyzn: Rafałem O. i "Czarnym" zamordowali Krzysztofa Mrugałę. Zabójstwo zlecić miała właśnie jego była żona.

Pośmiertnie oczyszczona z zarzutów

Ani Dorota Mrugała, ani Norbert S. nie przyznali się do winy. Dowodów też brakowało, jednak dla śledczych niezwykle ważne okazują się zeznania "Łyliego". Ze względu na fakt, że sprawa była bardzo medialna w Polsce – Dorocie i jej córkom obrywa się na każdym kroku. Dziewczynki nazywane są "dziećmi morderczyni". Dorota Mrugała do aresztu trafiała jako zdrowa osoba. Od dwóch lat żyła wolna od męża, na brak pieniędzy też nie mogła narzekać. Po siedmiu miesiącach spędzonych w areszcie była już jednak wrakiem człowieka.

órki kobiety, Aneta i Bożena, były wytykane palcami. Przez wiele miesięcy nie wychodziły z domu. W kolejnych latach zmagały się z ciężką depresją, a Aneta zachorowała na bulimię. To wszystko odcisnęło ogromne piętno na życiu rodzinnym.

- To był jeden z najbardziej tragicznych aspektów tej sprawy. Do aresztu trafiała jako osoba zdrowa, która nie miała jakichś większych schorzeń, a wyjechała stamtąd w zasadzie w trumnie – podkreślał Maciej Kliś, który w tej sprawie był obrońcą innego podejrzanego "Kapsla".

Siedem miesięcy po aresztowaniu, Dorota zmarła na atak serca. Nie miała już sił walczyć o sprawiedliwość. W 2007 r. pośmiertnie oczyszczono ją z zarzutów. Wszyscy byli jednak zgodni – do tej śmierci wcale nie musiało dojść.

Wiarygodność "Łyliego"

Oskarżenie Doroty Mrugały opierało się wyłącznie na relacji Krzysztofa Ł. Tak jak i wersja o udziale "Kapsla", który w późniejszym procesie został uniewinniony. Wydając wyrok skazujący Norberta S . i Rafała O., sąd wykluczył zlecenie, uznając zdarzenie za napad rabunkowy.

Nie było żadnych twardych dowodów na to, że mężczyźni w ogóle byli wtedy na miejscu zdarzenia. Dodatkowo obaj mieli silne alibi na czas zabójstwa. Wszystko opierało się na zeznaniach "Łyliego". To był trudny wątek dla wymiaru sprawiedliwości. Wiele osób uważało, że były gangster mówił o rzeczach oczywistych, które już dawno były w mediach. Dla sądu był jednak niezwykle ważny, ponieważ zeznawał w wielu sprawach. Podważając go teraz, wszystkie inne sprawy traciły na wiarygodności…

Kolejna sprawa to przeszłość mężczyzny. Krzysztof Ł. był wielokrotnie karanym kryminalistą, członkiem brutalnego gangu działającego w latach 90. na terenie Sądecczyzny. Mimo tych faktów jego słowa tak wiele znaczyły w tej sprawie i doprowadziły do ogromnej krzywdy rodziny Mrugałów.

Grupa plantatora truskawek

W tej sprawie istnieje jeszcze jeden ciekawy trop. Grupa Tadeusza G., plantatora truskawek spod Kielc, działała do 2007 r. Tego roku mężczyzna został skazany przez sąd za dokonanie 18 morderstw. Jej temat zostaje poruszony nie bez przyczyny, ponieważ główną specjalizacją grupy były napady na właścicieli kantorów.

Co więcej, niektóre z dokonanych przez nich ataków do złudzenia przypominały ten w Busku-Zdroju: rozplatanie czy przecinanie siatek w płocie; sprawcy uzbrojeni nie tylko w broń palną, ale i łomy, którymi uderzali ofiary. Dodatkowo przestępcy używali tłumików w swoich pistoletach.

Nikomu jednak z członków tego gangu nie postanowiono żadnych zarzutów.

Foto: Unsplash

Magazyn - najnowsze informacje

Rozrywka