Bramkarz, którego profesjonalna przygoda z piłką miała wiele wyboi, teraz mówi stop. Wojciech Szczęsny opublikował na swoich mediach społecznościowych, że kończy karierę.
Od wyrzucenia z Arsenalu, przez drugą szansę od losu w Romie, po zostanie pomnikową postacią Juventusu. Zawodnik, który mógł jak wielu pójść do Arabii Saudyjskiej czy Stanów Zjednoczonych, postanowił zakończyć swoją karierę w najlepszym momencie. W jakimś stopniu jest to podobna sytuacja, co Toniego Krossa, który mógł jeszcze grać na topowym poziomie kilka lat. Obaj jednak powiedzieli "basta".
Z całą pewnością nie należy się o Wojtka martwić. Nie tylko finansowo sobie poradzi. Były już bramkarz ma plan na siebie, który od lat się przewija w wywiadach z nim. Interesuje się architekturą, której najwidoczniej będzie mógł się teraz poświęcić bez reszty. Podobnie jak swoim małym dzieciom. Oczywiście od strony sportowej to olbrzymia strata, nie tylko dla reprezentacji Polski, ale także dla futbolu w ogóle. Tym bardziej że po wypełnieniu umowy z Juventusem, pojawiały się różne pogłoski. Cristiano Ronaldo miał go zachęcać do gry w Al Nassr, a Arsenal chciał, by został ich rezerwowym. W obliczu odejścia Aarona Ramsdale'a było to całkiem możliwe, a Wojtek pięknie spiąłby klamrą swoją i tak fenomenalną karierę.
Mowa o najlepszym zagranicznym bramkarzu w barwach „Starej Damy” w historii. Musiał wejść w buty Gianluigiego Buffona, który nadal jest jedną z nietykalnych ikon piłkarskich w Turynie i całym Półwyspie Apenińskim. A jednak to sam Włoch namaścił Polaka na swojego następcę.
Co to oznacza dla reprezentacji Polski? W ostatnim czasie coraz częściej szanse do gry w kadrze otrzymywali różni jego następcy. Łukasz Skorupski, Marcin Bułka, Kamil Grabara i kilku innych, którzy zagrali kilka spotkań w ostatnich latach. Polska piłka można powiedzieć, bramkarzami stoi. Niezależnie jak sobie radziliśmy na wielkich turniejach, to między słupkami był Jerzy Dudek z Liverpoolu, Tomasz Kuszczak z Manchesteru United, Artur Boruc z Celticu Glasgow, czy Łukasz Fabiański, grający większość kariery w Anglii. Można cofnąć się do czasów zamierzchłych, gdy bronił Jan Tomaszewski, czy Józef Młynarczyk. Na tej pozycji więc powiedzmy uczciwie, damy sobie radę.
Jednak Wojciech Szczęsny to też osobowość, którą pokochali polscy kibice. Nie była to jednak relacja idealna. Od 2012 roku przechodził ze sportowego piekła, gdy dostał czerwoną kartkę w meczu otwarcia polsko-ukraińskiego Euro, po mundial w Katarze, gdy obronił rzut karny Leo Messiego i był jednym z bohaterów Biało-Czerwonych w walce o 1/8 finału.
Tak powinniśmy go zapamiętać. Jako genialnego sportowca, który w wywiadach i różnych wypowiedziach pokazywał ludzką twarz. Jak wtedy, gdy żartował sobie z Grzegorzem Krychowiakiem na kolejnych konferencjach prasowych. Który pomimo gry na największych stadionach, w najlepszych klubach, zawsze był po prostu normalnym gościem.
fot: Wojciech Szczęsny / Instagram