Wczoraj Prokuratura Regionalna w Krakowie skierowała do Sądy Dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Krakowie wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziego Wojciecha Łączewskiego. Chodzi o sprawę składania fałszywych zeznań i doniesienia o przestępstwie, którego nie było.
W 2016 roku Wojciech Łączewski miał za pośrednictwem fikcyjnego konta na Twitterze rozmawiać z dziennikarzem – Tomaszem Lisem. W prywatnie rozmowie z „publicystą” sędzia miał krytykować rządzących. Z profilu założonego na nazwisko Krzysztof Stefaniak zostało wysłane nawet zdjęcie sędziego, które miało uwiarygodnić, że rozmówcą rzeczywiście jest Wojciech Łączewski. Jak się okazało, sędzia nie rozmawiał z naczelnym Newsweeka, a cała rozmowa została opublikowana na portalu kulisy24.pl.
Kiedy mężczyzna został zdemaskowany 10 lutego 2016 roku złożył w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie ustne zawiadomienie, że nieznana osoba włamała się na jego konta na Twitterze i w jego imieniu prowadziła opublikowaną korespondencję. Co więcej sędzia pięć dni później już w pisemnym zawiadomieniu zwrócił się o ściganie osoby, która między 16 a 28 stycznia 2016 roku miała podszywać się pod niego na Twitterze. Jeszcze tego samego dnia prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie.
Wczoraj Prokuratura Regionalna w Krakowie skierowała do Sądy Dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Krakowie wniosek o pociągniecie do odpowiedzialności karnej sędziego Wojciecha Łączewskiego.
- Z ustaleń śledztwa wynika, że wbrew założonemu przez sędziego zawiadomieniu o przestępstwie nie doszło do włamania do prowadzonych przez niego pod fikcyjnymi nazwiskami kont na internetowym portalu społecznościowym Twitter. Zgromadzone dowody wskazują również, że sędzia zeznał nieprawdę, iż rzekomy włamywacz namawiał w internetowej korespondencji osobę, którą wziął za redaktora naczelnego tygodnika „Newsweek” Tomasza Lisa, do prowadzenia antyrządowej kampanii, a także bez wiedzy sędziego zrobił i wysłała za pośrednictwem Twittera jego zdjęcie – poinformowała prokurator Elżbieta Potoczek – Bara z Prokuratury Regionalnej w Krakowie.
Zlecona przez prokuraturę ekspertyza z zakresu informatyki jednoznacznie wykazała, że nikt poza sędzią Wojciechem Łączewskim nie miał dostępu do jego kont na Twitterze.
Kwestię odpowiedzialności karnej ma rozstrzygnąć Sąd Dyscyplinarny. - W najbliższym czasie Prezes Sądu Dyscyplinarnego podejmie działania zmierzające do rozpoznania sprawy. Termin nie jest jeszcze wyznaczony – informuje Tomasz Szymański Rzecznik Prasowy ds. Karnych w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie.