– Święta to dla mnie koszmar. Niekończące się uszczypliwości i czas z humorami teściowej pod jednym dachem – mówi w rozmowie z Głosem24 pani Magda, dla której czas Bożego Narodzenia to najcięższy okres w roku, ponieważ spędza go u rodziny męża. Jak sama przyznaje, na myśl o świętach u teściowej robi jej się niedobrze.
Święta Bożego Narodzenia to dla wielu najpiękniejszy czas w roku. Jednak nie dla wszystkich – Święta to dla mnie koszmar – mówi w rozmowie z Głosem24 pani Magda. 40-letnia mieszkanka Bronowic przyznaje, że powodują one u niej nie tylko bezsenność, ale i zaburzenia odżywiania. – Na co dzień mieszkam z mężem i dwójką dzieci w Bronowicach. Mąż ma swoją firmę, ja zajmuję się domem, rozwożę dzieci do szkoły i przedszkola a także na zajęcia dodatkowe, ogarniam dom oraz wszystko to, czego nie widać. A tego jest po prostu masa – zwierza się 40-latka.
“Na myśl o świętach u teściowej robi mi się niedobrze”
Jak mówi, innego zdania jest jej teściowa. – Matka męża mieszka w Nowym Sączu. Całe życie pracowała w wyuczonym zawodzie, więc uważa, że przez cały dzień się obijam, bo nie chodzę do pracy. Na myśl o zbliżających się świętach robi mi się po prostu niedobrze – mówi pani Magda.
Z teściową nie lubią się od samego początku. – Poznałyśmy się 10 lat temu i bardzo zależało mi, żeby znaleźć z nią nić porozumienia, ale od początku czułam ogromny dystans. Przez pewien czas było mi przykro, bo bardzo starałam się jej przypodobać. Zaczęłam się nawet interesować kwiatami, które matka mojego męża kocha chyba bardziej niż ludzi – wspomina i dodaje: – Jednak dała mi do zrozumienia, że nie o takiej synowej marzyła.
Jak wspomina, do pierwszego spotkania kobiet doszło, gdy pani Magda była na początku ciąży. – Poznałyśmy się dokładnie w Wigilię. Pamiętam, że po powrocie do pokoju przepłakałam cały wieczór, ale następnego dnia nie dałam po sobie poznać, że coś się stało. Narzeczonemu nic nie powiedziałam, bo bałam się, że to wpłynie na nasz związek.
Matka jest dla niego na pierwszym miejscu
Kiedy urodził się Tomek (pierwsze dziecko pani Magdy), teściowa krytykowała dosłownie wszystko – od imienia, przez ubrania, po sposób karmienia dziecka. – Ona wiedziała lepiej, jak powinnam wychować synka i do dziś to wie – zwierza się nasza czytelniczka, dodając: – Na wsparcie męża liczyć nie mogłam. Widziałam, że jestem w jego życiu na drugim miejscu. Zawsze podkreślał, że wszystko to, co ma, zawdzięcza rodzicom, i że nie wyobraża sobie wyjechać tak, by nie móc spędzać z nimi ważnych dni w roku.
W związku z tym pani Magda spędza każde święta u teściowej. - Ja nie mam rodziców, u których mogłabym się schować, żeby przeczekać świąteczne dni. Została mi ciocia, która mieszka w Szczecinie i ma problemy z alkoholem. Zresztą ma swoje dzieci, więc naturalne jest, że mąż ciągnie do siebie.
“Choćbym stanęła na rzęsach, będzie źle”
Czas przygotowania do świąt emocjonalnie wyczerpuje panią Magdę. – Na początku grudnia teściowa rozpoczyna wielkie planowanie. Każdy może zadeklarować, czym chce się w tym roku zająć. Za każdym razem próbuję czegoś nowego, ale i tak wiem, że choćbym stanęła na rzęsach, przygotowane przeze mnie dania będą za słone, za słodkie, za suche, za surowe… No po prostu nie takie, jak zrobiłaby to ona – podsumowuje pani Magda.
Od trzech lat po kryjomu kupuje to, co zleca jej teściowa. – Zamawiam jedzenie w najlepszych restauracjach w Krakowie i proszę o zapakowanie wszystkiego do moich garnków czy blaszek. Do tej pory nikt się nie zorientował, a ja wiem, że są to potrawy najlepszej jakości. Słowa krytyki z kolei są tylko i wyłącznie wynikiem stosunku mojej teściowej do mnie – podsumowuje kobieta.
W zeszłym roku, by uniknąć kąśliwych uwag, dzieci naszej czytelniczki włożyły na siebie świąteczne ubrania od teściowej, ale ta i tak je skrytykowała za… fryzurę. – Synek miał zbyt długie włosy, a córka została uczesana przez teściową na nowo – wspomina nasza czytelniczka.
Lubię męża i moje życie też
Na pytanie, czy mąż reaguje na słowa matki, odpowiada: – Jestem z moim mężem już 10 lat. Lubię go i swoje życie też. Nie chcę się kłócić, bo wiem, że tu przegram. Wiedziałam, w jaki związek wchodzę. Liczyłam na to, że po ślubie się zmieni, ale nie zmieniło się nic poza nastawieniem teściowej do mnie – jest jeszcze bardziej krytyczna i napastliwa. Mąż zwykle się uśmiecha i kręci głową. Gdy przekracza próg rodzinnego domu, znowu ma 8 lat.
Pani Magda podkreśla, że święta nie są dla niej spokojnym czasem. W przetrwaniu tego czasu pomaga jej terapia.
– Od kilku lat chodzę na terapię i pomysł z gotowymi potrawami to wynik moich rozmów z psychologiem. Jednak wciąż nie mogę pozbyć się tego dyskomfortu. Święta to dla mnie koszmar. Niekończące się uszczypliwości i czas z humorami teściowej pod jednym dachem. W grudniu źle sypiam, mam problemy z jedzeniem – zmagam się z refluksem i odruchem wymiotnym. Niby wiem, czego się mogę spodziewać. Niby wiem, że smak potraw będzie nie taki, nasze ubranie inne niż powinny, a nawet w pogodzie mogę namieszać (bo jak byli we trójkę śnieg padał zawsze), ale mimo tego, że wiem, co mnie czekai tak czuję niepokój. Może przez fakt, że nie mogę pozwolić sobie na szczerość z mężem. Może to strach, że i jemu znudzi się nieidealna żona? A może obawa, że dzieci wreszcie coś zaczną rozumieć i też będą krytykować każdy mój krok?
Czy istnieją rodziny, w których święta są czasem pełnym miłości?
Pani Magda przyznaje, że wie, iż dzieci powinny mieć spokojne święta i najpiękniejsze wspomnienia. – Robię wszystko, żeby te dni je cieszyły. Nigdy przy nich nie płaczę, ale czasami daję się ponieść melancholii i zastanawiam się, czy nie mogłabym być szczęśliwsza. Ale na budowanie nowego układu chyba nie mam już siły. Ani siły, ani odwagi. Bo tak naprawdę nie chodzi tu o święta. One po prostu obnażają wszystkie relacje. Pokazują całą prawdę o naszej rodzinie. Ale czy istnieją rodziny, w których święta naprawdę są wyłącznie spokojnym i pełnym miłości czasem? – zastanawia się pani Magda.
Tym, co pociesza naszą rozmówczynię, są wyjazdy w Alpy. – Po świętach wylatujemy z dzieciakami na tydzień na narty. Mam nadzieję, że odpoczniemy, że ja odpocznę… Tam mam mojego męża tylko dla siebie, bo od zawsze mamy zasadę, by na ten czas telefonów nie wyciągać z podróżnych walizek.