wtorek, 24 kwietnia 2018 08:10

Bitwa pod Gorlicami – rekonstrukcja już w najbliższą niedzielę

Autor Anna Piątkowska-Borek
Bitwa pod Gorlicami – rekonstrukcja już w najbliższą niedzielę

Wystrzały, wybuchy, ogień, umundurowani żołnierze z bronią, akrobacje lotnicze, pokazy kawalerii i wiele innych wojennych elementów, które pozwolą oddać klimat 1915 roku i jednej z najbardziej krwawych bitew I wojny światowej. W Sękowej trwają przygotowania do rekonstrukcji bitwy pod Gorlicami, która odbędzie się już w niedzielę 29 kwietnia. Na wydarzenie zaprasza Wojciech Drzymała z Grupy Rekonstrukcji Historycznej Gorlice 1915.

Odgrywacie jako grupa rekonstrukcyjna żołnierzy Armii Austro-Węgierskiej.

Wojciech Drzymała, GRH Gorlice 1915:

– Tak. Odgrywamy 20 Pułk Piechoty Austro-Węgier, oddział cesarskiej i królewskiej armii. Pułk rekrutowany był dokładnie z tych terenów. Dziadkowie wielu naszych kolegów, jeśli byli w wojsku, to byli właśnie w 20 pułku. Co ciekawe, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, z niego wyodrębnieni zostali podhalańczycy, czyli 1 Pułk Strzelców Podhalańskich.

Czy niektórzy mają jeszcze rodzinne pamiątki w postaci choćby części umundurowania?

– Część z nas posiada pamiątki rodzinne. Jeden z naszych kolegów ma na przykład fajkę dziadka, który walczył w pułku tarnowskim. Ale poszerzamy też nasze kolekcje, ciągle coś dokupując. W starych domach na tym terenie jest jeszcze dużo takich skarbów. Niedawno udało mi się zdobyć bagnet z czasów pierwszej wojny.

Stopnie wojskowe nadajecie sobie sami?

– Tak. W związku z tym, że staramy się w miarę rzetelnie odzwierciedlić ówczesne realia, większość z nas ma stopnie Infanterie Regiment Nr 20. Oficerów jest niewielu – nie może być przecież tak, że na trzydziestu umundurowanych żołnierzy będzie dziesięciu oficerów. Mamy więc trzech, by prowadzili atak.

A jaki Pan ma stopień? Awansował Pan na oficera?

– Wiceprezes grupy cały czas w stopniu szeregowca. Do awansów wytypowaliśmy innych.

Ile trwa przygotowanie rekonstrukcji bitwy?

– Już początkiem roku rezerwujemy firmę z Poznania, która obsługuje takie imprezy masowe i wypożycza broń. Na ustalony termin rekonstrukcji musimy mieć też pirotechnika. Rezerwujemy również samochody. Ostatni miesiąc to już gorączkowe przygotowania.

A inne grupy rekonstrukcyjne? Prowadzicie jakąś specjalną selekcję/rekrutację tych, którzy wystąpią?

– Trzeba zawracać uwagę na wszystkie szczegóły. Nie możemy w czasie bitwy pokazać np. mundurów z 1916 roku, musi być zachowana prawda historyczna. W czasie rekonstrukcji bitwy gorlickiej, która odbyła się w 1915 roku, nie mogą się pojawić mundury i wyposażenie, których w tamtym czasie nie było. Być może laicy nawet nie zwróciliby na to uwagi, ale nam bardzo zależy na rzetelności, by wszystko było zgodne z prawdą historyczną.

Konieczna jest zatem selekcja. Nie każda grupa rekonstrukcyjna, która odgrywa I wojnę światową, może wziąć udział w rekonstrukcji bitwy gorlickiej. Robimy zawsze najpierw rozeznanie, pytamy, czym grupy dysponują, jakie mają mundury itd. Negocjujemy też koszty przyjazdu, żołd dla żołnierzy.

Nie da się ukryć, że przygotowanie rekonstrukcji to duże koszty. Wynajęcie samochodów, samolotów, broń, pirotechnik, wyżywienie dla żołnierzy – to wszystko kosztuje.

Co będzie nowością w tym roku?

– Chcemy przygotować – można powiedzieć – genezę bitwy pod Gorlicami. Była ona kiedyś nazywana „małym Verdun”, ponieważ dla frontu wschodniego była równie ważna jak bitwa pod Verdun dla frontu zachodniego. Miała podnieść morale po zdobyciu Przemyśla, ostatniej twierdzy, która padła wiosną 1915 roku. W marcu Austriacy próbowali ją jeszcze odblokować, ale bezskutecznie. Postaramy się pokazać, jak to się stało, że po upadku Przemyśla, a następnie nieudanej ofensywie wojsk austriackich, doszło do bitwy na naszym terenie.

Podjadą samochody z żołnierzami – tak, jak widzieliśmy to nie raz na starych pocztówkach.

Ponadto w tym roku walki odbędą się na wzgórzu, dzięki czemu każdy będzie miał doskonałą widoczność, z daleka obserwując zmagania żołnierzy, popisy konnicy i efekty pirotechniczne. Na wzgórzu będą stacjonowały wojska carskie, natomiast pruskie i austriackie będą atakować wzgórze. Powstały już zasieki i okopy. Dla „rannych” przygotowany zostanie lazaret, a dla sztabu – szałas.

Czy ustalacie wcześniej, kto „zginie”, kto będzie „ranny”, a kto będzie walczył do końca?

– Problem polega na tym, że każdy chciałby do końca walczyć z karabinem. Ale oczywiście ktoś musi paść na polu bitwy. Ustalamy zawsze, że najmłodsi członkowie grupy wcześniej giną niż ci bardziej doświadczeni. Zawsze wytypowanych jest kilka osób, które muszą zginąć, ustalamy, że np. z tej flanki pada trzech żołnierzy.

Planujemy, kto będzie walczył do końca, kto padnie, kto ma się wycofać, a kto będzie ranny i trafi do lazaretu. W tym ostatnim przypadku ustalamy, by ranni, którzy mają być zbierani na noszach, byli wątli i szczupli – inaczej trudno byłoby ich przetransportować. Jakby to wyglądało, gdy mamy chwilowe zawieszenie broni, wjeżdża wóz konny z sanitariuszkami i nie da się podnieść rannego...

Trzeba mieć bardzo dobrą kondycję, by wziąć udział w rekonstrukcji?

– Tornistry nie są pełne, więc żołnierze nie noszą zbyt wiele. Niemniej bieganie w mundurze, zwłaszcza austro-węgierskim, regulaminowym, z wełnianego sukna, do tego w ciężkich butach, z tornistrem na plecach, nie jest takie proste. Do tego każdy ma prawdziwy karabin, który też swoje waży. Dwukrotne wyjście z okopu może więc zmęczyć. W tym roku, skoro zmieniło się miejsce rekonstrukcji i atakować będziemy pod górkę, będzie jeszcze trudniej.

Jaką macie broń?

– Podstawowym wyposażeniem z tego okresu był karabin Mannlicher M1895, przepisowy karabin wojsk austriackich. Wojska pruskie mają karabin Mauser, a rosyjskie – Mosin.

Czy jako grupa często jeździcie na inne rekonstrukcje?

– Oczywiście. Nasz kalendarz jest pełny i czasem musimy odmówić wyjazdów z powodu braku wolnego czasu. Występujemy za granicą, np. teraz po raz kolejny jedziemy pod Verdun, ale i w Polsce, choćby podczas rocznicy bitwy pod Limanową.

Naszym towarem eksportowym – można powiedzieć – oprócz bardzo licznej grupy piechoty, są dwie repliki CKM-ów (ciężkich karabinów maszynowych). Do tego nasz lazaret – dziewczyny, na czele z panią Anią Czyżycką, do perfekcji opanowały tę medyczną „obsługę” bitwy. Ponadto nasz lazaret jeździ też nie tylko do rekonstrukcji walk, ale również przykładowo na rocznice budowy szpitali. Mamy też pocztę polową. Można do nas podejść, dajemy kałamarz i pióro, można napisać kartkę, którą następnie wysyłamy z pola bitwy.

Dziękuję za rozmowę.

A wszystkich Czytelników zapraszamy 29 kwietnia do Sękowej na rekonstrukcję bitwy pod Gorlicami.

Rozmawiała
Anna Piątkowska-Borek

fot. Piotr Mazgaj

Gorlice - najnowsze informacje

Rozrywka