niedziela, 17 grudnia 2023 09:02, aktualizacja rok temu

Piotr Cugowski: „Każdy powinien sam znaleźć pomysł na siebie”

Autor Anna Piątkowska-Borek
Piotr Cugowski: „Każdy powinien sam znaleźć pomysł na siebie”

Piotr Cugowski – muzyk i współzałożyciel grupy Bracia. W dzieciństwie uczył się grać na skrzypcach, ale kariera skrzypka okazała się nie być szczytem jego marzeń. Uważa, że zawodowe szczęście można osiągnąć tylko wtedy, gdy robi się coś w zgodzie z samym sobą.

  • Przypominamy artykuł, który pojawił się w Głosie24 w lipcu 2015r.

Największe „minusy” bycia artystą. Co najbardziej daje Wam się we znaki?

– Zdecydowanie najbardziej dają się we znaki podróże. Każdy wyjazd to przecież zawsze jakieś ryzyko, zwłaszcza po naszym kraju, gdzie na drogach jest bardzo niebezpiecznie. Poza tym zawód muzyka to piękny zawód. Jeśli tylko byłaby możliwość koncertowania w domu, występowałbym codziennie! :)

Śpiewanie to moja pasja. To nierozłączna część mojego życia i robię to, co, jak myślę, umiem najlepiej.

I nie zmieniłby Pan już teraz zawodu?

– Raczej nie. Nigdy nie miałem żadnego innego pomysłu na swoją drogę zawodową.

A nad czym obecnie pracuje zespół Bracia?

– Od dwóch i pół roku jesteśmy permanentnie w trasie i gramy mnóstwo koncertów. Na przyszły rok szykujemy natomiast nowy projekt – może będzie to projekt z ojcem, może to będzie płyta Braci? Jeszcze nie wiadomo. Na razie jesteśmy na etapie grania koncertów z ojcem i różne rzeczy się wokół tego pojawiają, ale jeszcze nic konkretnego muzycznego wspólnie nie przygotowaliśmy.

A szykujecie się jeszcze w tym roku do zagranicznych koncertów?

– W kwietniu i w maju graliśmy koncert na festiwalu polskiej muzyki dla Polonii w Londynie, na Wembley Arena. Później polecieliśmy do Stanów Zjednoczonych i tam daliśmy cztery koncerty.

Myślę, że w tym roku byłoby to na tyle, jeśli chodzi o zagraniczne wyjazdy.

Od pewnego czasu gracie też koncerty akustyczne. Skąd taka zmiana formuły?

– To nawiązanie do tego, co robiliśmy z Wojtkiem na początku naszej drogi zawodowej, kiedy zawiązywaliśmy zespół. Wówczas zaczynaliśmy właśnie z gitarą akustyczną. Pomyśleliśmy teraz, dlaczego nie rozwinąć tego pomysłu po przeszło 15 latach? I zaczęliśmy grać takie koncerty w pełnym składzie. Dla nas samych jest to nie lada gratka i myślę, że także dla publiczności, dla ludzi, którzy od początku obserwują nasze dokonania.

Ma Pan swoją ulubioną piosenkę w repertuarze Braci?

– Trudno powiedzieć. Właściwie, to jeśli którejś bym nie lubił, to bym jej po prostu nie śpiewał. Na pewno ostatnia płyta jest przełomową w naszej karierze, stąd też na koncertach gramy teraz zwłaszcza materiał z ostatniej płyty. Ale lubię też wracać do poprzednich utworów.

Czy słucha Pan czasem Waszych poprzednich nagrań i je analizuje?

– Rzadko. Może raz do roku. Nie jestem tego typu człowiekiem, który puszcza swoje płyty i cały czas wnikliwie je analizuje. Uważam, że już sam akt nagrywania płyty jest czymś wyjątkowym. Potem wpadamy w wir koncertów i tak naprawdę słucham tej muzyki i ją wykonuję na okrągło. Trudno więc mieć dystans do tego, co nagraliśmy, i to analizować.

Od zawsze był Pan związany z muzyką. W międzyczasie była też szkoła muzyczna i nauka gry na skrzypcach. Ale kariera skrzypka nie była chyba Pańskim marzeniem...?

– Oj nie (śmiech). W muzyce klasycznej nigdy nie czułem się mocny, aczkolwiek bardzo szanuję ludzi, którzy się tym zajmują. Mówiąc kolokwialnie, to jest zupełnie „inna para kaloszy”. Owszem, rodzice posłali mnie do szkoły muzycznej w Lublinie - to była wówczas jedna z najlepszych tego typu placówek. Może przejawiałem jakieś zdolności ku muzyce? W żaden sposób nie było to jednak świadome i z premedytacją kierowanie nas przez rodziców, żebyśmy robili akurat to, a nie co innego. Po prostu tak się ułożyło.

Co najbardziej różni Braci?

– Utarło się, że ja jestem bardziej impulsywny, a Wojtek bardziej spokojny, ale proszę mi wierzyć, że z biegiem lat wszystko się zmienia. Bardziej świadomie podchodzimy do tego, co robimy. Gramy z tymi samymi ludźmi już od kilku lat, mamy kilkunastoosobową brygadę i staramy się robić wszystko, jak potrafimy najlepiej. Na pewno się różnimy, ale myślę, że przez tę różnicę charakterów, nasza muzyka jest wypadkową. I to nas cieszy.

Idole z dawnych czasów.

– W swojej muzyce, w tym co robię, odnoszę się zawsze do klasyki muzyki rockowej. Słucham też trochę nowej muzyki, ale z uwagi na to, że człowiek z chęcią wraca do lat młodzieńczych, klasyka muzyki rockowej trafia do mnie najbardziej.

A jak wspomina Pan dzieciństwo?

– Dzieciństwo z samej zasady i definicji jest czymś pięknym, do czego wracam, ponieważ z roku na rok lat przybywa. Myślę, że mogę powiedzieć, że miałem szczęśliwe dzieciństwo. I tak samo chcę też dobrze dla swojego dziecka. Staram się być dobrym ojcem.

I nie będzie Pan nakłaniał dziecka do wybrania takiej jak Pan drogi zawodowej?

– Absolutnie nie! Uważam, że każdy powinien sam znaleźć pomysł na siebie. Jeśli chodzi o drogę zawodową, to myślę, że kluczem do tego, żeby być szczęśliwym, jest robienie tego, co się lubi. Myślę, że to jest najważniejsze: robić coś w zgodzie ze sobą – cokolwiek by to było.

Czasem bywa też tak, jak w moim przypadku, że pasja przeradza się w zawód. Wtedy trzeba umieć to tak rozgraniczyć, by pasja nie stała się utrapieniem.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała
Anna Piątkowska-Borek

Cała prawda o... - najnowsze informacje

Rozrywka