Wśród przybyłych do Zakopanego gości są osoby, które powinny być na kwarantannie. -Zdarza się, że do Zakopanego przyjeżdżają nawet osoby na kwarantannie, po 2-3 dniach gorączkują, kaszlą i są wysyłane na test pod kątem COVID-19 - mówi w rozmowie z wp.pl lekarz z Zakopanego.
Sylwester Marzeń w Zakopanem już dziś! Na Podhale zjechały prawdziwe tłumy. Informowaliśmy, że na ulicach jest tłoczno, przed bankomatami ustawiają się kolejki, ulice są zakorkowane, a w restauracjach niema same zajęte stoliki.
W rozmowie z wp.pl doktor Jerzy Toczek, koordynator ds. szczepień przeciw COVID-19 w powiecie tatrzańskim i lekarz w zakopiańskim szpitalu ocenił, że ta sytuacja może mieć poważne konsekwencje.
– Mam bardzo poważne wątpliwości, czy sylwestrowa zabawa dobrze się skończy. Nie mamy potwierdzonych przypadków, ale przy tej liczbie gości, którzy zjechali ze Śląska i Warszawy, gdzie Omikron jest obecny, należy zakładać, że nowa mutacja trafiła również do nas.
Dr Toczek zauważa, że w mieście nieprzestrzegane są zasady bezpieczeństwa:
– Z moich obserwacji wynika, że nieprzestrzegane są żadne zasady bezpieczeństwa. Wszedłem ostatnio do sklepu i byłem jedyną osobą w maseczce. To nie powinno iść w takim kierunku, że puszcza się wszystko na żywioł.
Lekarz sylwestrową noc spędzi na dyżurze w Szpitalu Powiatowym im. dr Tytusa Chałubińskiego. W rozmowie z WP powiedział, że do stolicy Tatr zjechali nawet ci, którzy zostali objęci kwarantanną:
– Niestety trafiło nam się kilku pacjentów, którzy po dwóch, trzech dniach pobytu gorączkowali i kaszleli. Wysłaliśmy ich na testy i przy okazji okazało się, że ci pacjenci byli wcześniej skierowani na kwarantannę.
Dr Toczek zwrócił uwagę na to, że może jedynie apelować do przebywających w mieście o rozsądek oraz o zakładanie maseczek.
– Ale czy ktoś tu słucha takich osób jak ja, to wątpię
– dodał.
Inf.: WP