- Gdybym nie przebaczyła - powiedziała Eleni w jednym z wywiadów - prawdopodobnie nie mogłabym dalej śpiewać, nie mogłabym spotykać się z ludźmi. Piosenkarka, która w okrutny sposób straciła córkę, przebaczyła jej oprawcy. Jak to możliwe?
Ta historia wydarzyła się 26 lat temu. Dlaczego ją wspominam? Bo jest wyjątkowa i niezwykle aktualna. Tragedia wydarzyła się 20 stycznia 1994 roku. 17-letnia Afrodyta, córka znanej piosenkarki Eleni nie wróciła ze szkoły do domu. Pod wieczór zadzwonił telefon. Nieznany głos zażądał okupu za uwolnienie dziewczyny.
O porwaniu powiadomiono policję. Okazało się, że Afrodyta ostatni raz była widziana przed szkołą. Wsiadła do samochodu swojego byłego chłopaka Piotra. Młody człowiek został zatrzymany. Podczas przesłuchania stwierdził, że pojechał razem z Afrodytą do Przybrodzina, ale dziewczyna obraziła się na niego i sama postanowiła wrócić do domu, do Poznania. Miała pójść na przystanek autobusowy i odjechać. Nikt tego nie potwierdził. Nikt jej nie widział. 22 stycznia w mediach pojawił się komunikat o zaginięciu dziewczyny. Milicjanci szukali śladów w lesie w pobliżu Przybrodzina. W końcu znaleźli przykryte gałęziami ciało Afrodyty. Została zastrzelona. Napastnik postrzelił ją w głowę i w serce. Jednak Piotr nie od razu przyznał się do winy. Kłamał, że siedemnastolatkę zastrzelił jakiś Rosjanin. W toku śledztwa udało się ustalić, że Piotr jeszcze przed zaginięciem dziewczyny nielegalnie kupił broń - pistolet Walther z tłumikiem i 25 nabojów. Na spotkanie z Afrodytą zabrał swoją nową dziewczynę. Córka Eleni, widząc, że nie będzie z nim sama, zgodziła się wsiąść do auta Piotra. Samochód zatrzymał się w lesie koło Przybrodzina. Piotr chciał porozmawiać z Afrodytą na osobności. Wysiedli. Dziewczyna Piotra została w aucie. W czasie śledztwa twierdziła, że nic nie słyszała, bo „słuchała radia”. Gdy w końcu 21-latek przyznał się do winy, opowiedział, jak dokonała się zbrodnia. W czasie rozmowy z dziewczyną wręczył jej broń i zażądał, by strzeliła. Ona jednak oddała mu pistolet. Wtedy strzelił dziewczynie w skroń, a potem w serce. Założył jej na głowę kaptur, ciało przykrył igliwiem i wrócił do samochodu. W sądzie przekonywał jeszcze, że dziewczyna sama się postrzeliła, a on tylko dobił ją z litości.
31 maja 1995 roku Sąd Wojewódzki w Poznaniu skazał Piotra G. na 25 lat więzienia. 13 grudnia, po rozprawie w sądzie apelacyjnym, wyrok stał się prawomocny. Powinien siedzieć do 2020 roku. Na wolność wyszedł w 2015 roku. Mieszka pod zmienionym nazwiskiem w Berlinie.
Wspominam ten dramat, bo historia lubi się powtarzać. W 2019 roku rozegrała się tragedia w Mrowinach. Policja i mieszkańcy szukali zaginionej Kristiny. Natrafili na zmasakrowane półnagie ciało dziesięciolatki. O zbrodnię podejrzany był zaledwie 22-letni znajomy jej matki. Gdy go przesłuchiwano omal nie doszło do linczu. Policja pokazała film z zatrzymania. Mężczyznę skutego wyprowadzono, przetransportowano do komendy i przesłuchiwano boso i w samej bieliźnie. Ktoś z obecnych na komendzie ujawnił jego dane i wizerunek. Pojawiły się głosy o przywrócenie kary śmierci, bo 25 lat więzienia za taką zbrodnię to za mało, by ukarać zbrodniarza, który targnął się na życie dziecka. A przecież są jeszcze więksi zwyrodnialcy. Ciągle słyszymy o rodzicach, którzy znęcali się i doprowadzili do śmierci swojego dziecka. Jak takich ukarać?
Nie chcę tłumaczyć zbrodniarza i nie oczekuję od bliskich ofiary przebaczenia. To heroizm. Kiedy słyszę o takim bestialstwie, o zabójstwie dzieci, o gwałtach na dzieciach, sama zastanawiam się, czy skuteczniejszą barierą dla takich czynów byłaby groźba kary śmierci. Czy prawo nie powinno stanąć po stronie życia? Wiem jednak, że wiele razy sędziowie popełnili błędy, a jeśli zabijemy skazanego, a on okaże się niewinny – nie będzie żadnej możliwości odwrócenia takiego wyroku. Jak rozwiązać ten problem? Nie wiem, ale uważam, że trzeba coś zrobić, żeby każdy miał świadomość, że człowiek, który odbiera życie, będzie musiał za nie oddać swoje.
Eleni szukała odpowiedzi, dlaczego doszło do tragedii. Jednak zanim ją znalazła, od razu, gdy tylko dowiedziała się, kto zabił Afrodytę, zadzwoniła do matki Piotra. - Tego dnia dwie rodziny straciły dzieci - powtarza, gdy pytają ją, dlaczego to zrobiła, dlaczego przebaczyła mordercy. - Gdybym nie przebaczyła - powiedziała w jednym z wywiadów - prawdopodobnie nie mogłabym dalej śpiewać, nie mogłabym spotykać się z ludźmi. Przebaczyć to nie znaczy zapomnieć - mówiła piosenkarka. - Przebaczyć to pozbyć się negatywnych emocji, które zabijają nas od środka. To była tragedia dwóch rodzin. Naszej rodziny i rodziny Piotra. Ja jako matka czułam też ból tej matki, która też nosi ogromny krzyż. Eleni znalazła swój sposób na poradzenie sobie z tragedią. Od kilkunastu lat spotyka się z młodzieżą w szkołach i opowiada, jak ważne jest, by ze swoimi problemami nie zostawać samemu, jak ważne jest zaufanie i szukanie pomocy. Piosenkarka nie ukrywa, że jest osobą wierzącą. - Bóg pomógł mi bardzo w tych trudnych momentach mojego życia - twierdzi Eleni. - Ktoś mi nawet powiedział: No jak? Powinnaś się obrazić na Pana Boga, bo jest taki niesprawiedliwy. To nie Bóg, to człowiek źle wykorzystał swoją wolność - powtarza.
Za postawę przebaczenia piosenkarka otrzymała w 1999 roku międzynarodową nagrodę św. Rity jako druga Polka, po matce ks. Jerzego Popiełuszki.
Zobacz też: