Płochacz halny to wyjątkowy ptak, którego zachowanie przeczy przyjętej nazwie. Daleko mu bowiem do bycia wstydliwym… Mało tego, w imię wyżerki „okruszkowej”, chętnie podchodzi do turystów, przez co z zachowania może przypominać słynne krakowskie gołębie. Wizualnie możemy go jednak porównać do wróbli, choć na dobrą sprawę to śmiało możemy napisać, że jest jedyny w swoim rodzaju.
Górska natura
Wśród płochaczy halnych jest jedna określona zasada. Im wyżej, tym lepiej. Ptaki te umiłowały sobie wysokogórski klimat, dlatego w Polsce najwięcej przedstawicieli tego gatunku możemy spotkać w Tatrach. Co ciekawe, za ulubione miejsce wśród płochaczy uchodzi Dolina Pięciu Stawów, gdzie turyści chętnie częstują ich okruszkami.
Ich śmiała natura może podpowiedzieć nam z kim akurat mamy do czynienia, jednak najłatwiej rozróżnić go po wyglądzie. Płochacz halny osiąga około 18-19 cm i charakteryzuje się brązowym upierzeniem z wierchu ciała, szarą głową z czarno kropkowanym gardłem i rdzawokasztanowatymi smugami po bokach ciała.
Miłości nigdy dość
Na terenie Polski gatunek ten jest objęty ścisłą ochroną gatunkową. Płochacz halny to bardzo ceniony ptak przez naszych przyrodników, dlatego ważne jest utrzymywanie jego odpowiedniej liczebności. Już wystarczy fakt, że na tego górskiego lotnika chętnie polują m.in. orły przednie, gdzie oczywiście w takiej konfrontacji nasz bohater nie ma szans.
Dodatkowo należy pamiętać, że płochacze halne w okresie lęgowym muszą się martwić nie tylko o siebie, ale również swoje młode. A tych rodzi się zazwyczaj około 4-5. Potomstwo jest pewne, ponieważ te ptaki są prawdziwymi wyznawcami fizycznego wyrażania miłości. Szacuje się, że w trakcie lęgów samce potrafią kopulować nawet… 1000 razy. Mało tego, jądra samców stanowią wtedy 8% masy całego ciała, a więc jest się czym pochwalić przed potencjalną partnerką.
A nie zapominajmy jeszcze o wyjątkowych zdolnościach wokalnych naszego bohatera. Śpiew płochacza halnego przypomina dźwięki wydobywane przez skowronka. A to jest bardzo duży komplement. Przekonajcie się sami:
Fot: Wikipedia / Florian Schott