Nietypowa interwencja naszych strażaków w Przegini Duchownej! - napisała wójt Czernichowa Danuta Filipowicz. Jak się okazało pomocy wymagała sowa, która utknęła w przewodzie kominowym jednego z domów.
Na Stanowisko Kierowania Komendanta Miejskiego, w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie w sobotę, 17 lutego przed południem, zadzwonił mieszkaniec jednego z domów przy ul. Nad Potokiem w Przegini Duchowej (pow. krakowski). Jak się okazało przyczyną niepokojącego zadymienia i hałasu był wielki ptak, który wpadł do komina i nie mógł się z niego wydostać. "Dzisiaj o godz. 10:58 zostaliśmy zadysponowani przez SKKM PSP Kraków do uwięzionej sowy w przewodzie kominowym w miejscowości Przeginia Duchowna ul. Nad Potokiem. Uwięzioną sowę udało się bezpiecznie uwolnić" - poinformowali strażacy z OSP Przeginia Duchowna i opublikowali zdjęcie z uratowanym drapieżnikiem.
Post udostępniła też wójt Czernichowa, Danuta Filipowicz, która podziękowała strażakom za szybką i skuteczna akcję. "Nietypowa interwencja naszych strażaków w Przegini Duchownej! Sówka wróciła na wolność! Oby zawsze tak kończyły się wezwania dyspozytorów SKKM w Krakowie!" - napisała.
Co ciekawe, ratowanie sów, które wpadły do komina, wcale nie należy do rzadkości, dlatego ekolodzy apelują, aby kominy zabezpieczać przed ptakami siatką. Ptaki żerujące w nocy często mylą ciemny otwór z dziuplą (zwłaszcza w księżycowe noce) i wpadają w pułapkę, nie tylko strasząc gospodarzy, ale też nie raz tracąc nawet życie. "Jeden z naszych puszczyków cudem uniknął śmierci, myląc otwór w czynnym kominie z obszerną dziuplą drzewa (to dość częste przypadki). Zniszczone pióra, zdarte pazury i odymiona tchawica z zapaleniem worków powietrznych włącznie to teraz jego i nasze największe zmartwienie. Jeśli pozbiera się oddechowo, zajmiemy się jego piórami. W miarę możliwości zabezpieczajmy kominowe wloty, jeśli mieszkamy w puszczykowej okolicy" - apelują specjaliści ratujący dzikie zwierzęta z Ośrodka Rehabilitacji "Mysikrólik" Na Pomoc Dzikim Zwierzętom w Bielsku-Białej, do którego często trafiają wymagające pomocy weterynaryjnej ptaki.
- Już kilka razy wyciągaliśmy sowy z kominów. Nie wszystkie ptaki udało się uratować. Nie uratowaliśmy np. puszczyka, który utknął w przewodzie kominka i dopiero po dwóch dniach właściciel domu spostrzegł, że coś jest nie tak. Sowa żyła jeszcze, ale była w tragicznym stanie. Na szczęście nie zawsze tak jest, czasem wystarczy tylko dokładne wyszorowanie zabrudzonego ptaka - mówili w rozmowie z Gazetą Wyborczą Sławek Łyczko wraz z żoną Agnieszką, prowadzący ośrodek "Mysikrólik".