Do tragicznego zdarzenia doszło wczoraj po południu w Przylasku Rusieckim w Krakowie. Młody mieszkaniec powiatu tarnowskiego utopił się podczas kąpieli. Wezwano pomoc, ale służby miały problem w dotarciu do poszkodowanego.
Okoliczności wypadku opisała świadek zdarzenia - Justyna Bednarczyk, która zaapelowała o udostępnienie jej postu. "Przylasek Rusiecki piękna pogoda, idealna aura, żeby się poopalać czy popływać. Siedzimy z Tomkiem na plaży i słyszymy, że wyją syreny, po chwili słychać w oddali wóz strażacki później długo cisza... Po długim czasie jedzie wóz strażacki, ciągnie za sobą łódkę, za nią kolejny, policja pogotowie i kolejne straże, liczyłam na to że to tylko ćwiczenia, jednak się pomyliłam. Na Przylasku jest kąpielisko ale jest też cała masa łowisk, i właśnie na jednym z łowisk doszło dzisiaj do tragedii..." - relacjonuje na Facebooku internautka, która była świadkiem tragedii.
Zdarzenie potwierdził mł. asp. Piotr Szpiech, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. - Wczoraj (7 czerwca - przyp. red) około godz. 14 w Przylasku Rusieckim, dokładnie był to akwen nr 8, dostaliśmy zgłoszenie, że mężczyzna miał wskoczyć do wody i nie wypłynął. Na miejsce udały się służby, była też straż pożarna i nurkowie - mówi rzecznik.
Tak relacjonuje wypadek Justyna Bednarczyk: "Nie mi oceniać dlaczego akurat tam chłopak chciał popływać, totalnie nie o to tutaj chodzi. Z relacji świadka (rybaka) chłopak wskoczył do wody, po czym rybak usłyszał jak dziewczyna krzyczała do niego żeby ten płynął, jak się okazało bez skutku. Zaczął się topić więc ona wskoczyła żeby mu pomóc. Nie udało jej się to. Całe szczęście ona wypłynęła cała i zdrowa. Rybak widząc co się dzieje zadzwonił na 112 powiedział mniej więcej gdzie się znajdują i no właśnie MNIEJ WIĘCEJ tłumaczył ale o ile ochotnikom to wystarczyło, żeby ich znaleźć szybko, to cała reszta potrzebowała dużo więcej czasu i dotarli po godzinie od zgłoszenia.... Nie wiem, czy gdyby przyjechali szybciej udało by się chłopaka uratować, nie wiem czy to cokolwiek by dało ale zawsze zostaje ta niepewność...." - podsumowuje internautka.
O miejsce, gdzie doszło do tragedii pytamy też przedstawiciela Policji. - Rzeczywiście, to jedno z miejsc trudnodostępnych, gdzie ciężko było dotrzeć. To było takie dzikie miejsce. Jest tam zakaz kąpieli - dodaje Piotr Szpiech.
Mężczyzna został po jakimś czasie wyciągnięty z wody, przeprowadzona była reanimacja, ale okazała się nieskuteczna. 21-latek z powiatu tarnowskiego się utopił. Rzecznik KMP w Krakowie doprecyzowuje, że pomoc wezwała znajoma, z którą młody człowiek poszedł nad wodę.
Piotr Szpiech potwierdza, że służby miały problem, żeby dotrzeć na miejsce wypadku. - Tam był problem z dotarciem, jako że to jest dosyć duży obszar i było to miejsce, które rzadko jest uczęszczane. Rzeczywiście po prostu chwilę to zajęło, żeby dotrzeć tam, na miejsce - mówi rzecznik.
Ten problem zauważyła też kobieta, która obserwowała akcję i zaapelowała do innych, aby jeśli będą świadkami takich dramatycznych zdarzeń, odpowiednio oznaczali lokalizację informując o tym służby. "Dlatego proszę was, jeśli jesteście świadkami jakiegoś zdarzenia podajcie najlepiej swoje adresy z Codem plus na mapach Google (...). To pomoże służbom odnaleźć was lub kogoś innego potrzebującego pomocy. Przede wszystkim zachowajcie umiar i zdrowy rozsądek" - zaapelowała w dalszej części swojego posta Justyna Bednarczyk, prosząc też o jego udostępnienie.
O tym jak uniknąć takich sytuacji mówi też Piotr Szpiech. - Przede wszystkim należy się stosować do tego, żeby nie wchodzić wody w miejscach, gdzie jest to zakazane - mówi rzecznik KMP. Zapewnia też, że przekaże apel do komisariatu, żeby ewentualnie poruszyli sprawę lepszego oznaczania akwenów w Przylasku Rusieckim, aby ułatwić służbom dotarcie we właściwe miejsce. To jest kwestia do rozważenia, żeby, oznaczyć zbiorniki. Działanie byłoby wtedy po prostu sprawniejsze - dodaje.
W Przylasku Rusiecki jest kilkanaście zbiorników wodnych, niektóre są połączone. Na jednym z nich funkcjonuje kąpielisko zorganizowane przez Kraków. Większość wykorzystują wędkarze. To prawdziwy labirynt.
fot. ilustracyjna Fb. Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza nr 4 w Krakowie