Co o największym konflikcie między nauką a wiarą wie... dinozaur? Tarnowianka Anna Kościółek wykorzystuje fantastyczne opowieści, by mówić o wartościach. W swojej najnowszej książce „Dinozaur Figo i siedem pierwszych dni świata” zadaje trudne pytania, których nie pozostawia bez odpowiedzi. Publikację objęło patronatem m.in. Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Nauka i wiara – na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to dwa światy, których nie sposób ze sobą pogodzić, i że jeden z nich z konieczności musi być światem fałszywym. Anna Kościółek w swojej najnowszej książce „Dinozaur Figo i siedem pierwszych dni świata” przekonuje, że poszukiwanie prawdy jest procesem ciągłym.
– Ludzie bywają uparcie przekonani o swoich racjach, z założenia posądzając o dziecinną naiwność lub kłamstwo tych, którzy mają odmienne zdanie. Widzą w nich zagrożenie, mogące zaburzyć ułożony schemat. Daje on pewne poczucie bezpieczeństwa, które jednak nie jest budowane na poszukiwaniu prawdy. Natomiast poszukiwanie prawdy jest procesem ciągłym zarówno w świecie nauki jak i wiary
– mówi autorka w rozmowie z redakcją Głosu24.
Książkę objęło patronatem m.in. Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Pani Anno, skąd wziął się pomysł na napisanie książki? Domyślam się, że inspirację czerpała z życia rodzinnego.
– Tak, życie rodzinne miało wpływ na powstanie tej książki, ale w drugiej kolejności. Początki Dinozaura Figa…są związane z pewnym wydarzeniem. Otóż w 2019 roku tarnowska Fundacja Alegoria organizowała Wieczory Filozoficzne, na których dyskutowano: o problemie konfliktu między nauką i wiarą; o tym, z czego on wynika i czy rzeczywiście nauka i wiara muszą się wzajemnie wykluczać. Wykłady prowadził ks. dr hab. Tadeusz Pabjan, prof. UPJPII, a na sali byli zgromadzeni zarówno zwolennicy nauki, zwolennicy religii, jak i ci, którzy szukali dialogu między tymi dwoma światami. Należałam do tej ostatniej grupy. Wiele spraw z pogranicza nauki i wiary było dla mnie niezrozumiałych i dlatego postanowiłam uczestniczyć w wykładach prowadzonych przez kompetentną osobę. I tak po jednym ze spotkań rozgorzała dyskusja o tym, że przekonanie o konflikcie między nauką i wiarą tak naprawdę pojawia się już u dzieci w wieku wczesnoszkolnym i jeśli problem nie zostanie z nimi omówiony, wyjaśniony, to schemat rzekomego konfliktu z pewnością się utrwali, co będzie miało swoje dalsze konsekwencje. W trakcie rozmowy zauważono, że nie ma wielu publikacji (lub innych narzędzi) którymi można by się posłużyć, aby w gronie rodzinnym czy w szkole wytłumaczyć dzieciom zagadnienia, które nawet dorosłym sprawiają poważne problemy. I właśnie wtedy wpadł mi do głowy pomysł, aby napisać książkę, która w sposób przystępny dla dzieci tłumaczyłby najtrudniejsze tematy z pogranicza nauki i wiary. Oczywiście trochę czasu upłynęło, zanim zdecydowałam się na realizację tego pomysłu. Wiedziałam, że poprzeczka jest bardzo wysoko postawiona i bałam się, że sobie nie poradzę. I wtedy ze wsparciem przyszło doświadczenie życia rodzinnego. Mój sześcioletni wówczas syn odkrywał właśnie tajemnice kosmosu i po obejrzeniu jednego z filmów edukacyjnych stwierdził, że może i Bóg stworzył trochę świata, ale Księżyca to na pewno nie stworzył, bo Księżyc powstał: tak, tak i tak… Ta jego wypowiedź była impulsem, który zmobilizował mnie do działania. Ale potrzebowałam wsparcia; potwierdzenia kogoś biegłego w temacie, że to, co napiszę będzie poprawne pod względem merytorycznym; że dobrze realizuję wytyczone cele. Takie wsparcie okazał mi ks. Tadeusz Pabjan, który był pierwszym czytelnikiem poszczególnych rozdziałów książki i na bieżąco dzielił się ze mną swymi uwagami.
– Główny bohater (Antek) swoją kolekcję dinozaurów zawdzięcza dziadkom mieszkającym nieopodal londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej. Czy ten element fabuły został zaczerpnięty ze wspomnianych wcześniej doświadczeń?
– Nigdy nie byłam w Londynie. Nikt też z mojej rodziny tam nie mieszka, a londyńskie Muzeum Historii Naturalnej mogłam podziwiać jedynie wirtualnie. Chciałam w tym miejscu zaznaczyć, że moja książka ma formę długiego opowiadania, które nie tylko ma wyjaśniać tematy z pogranicza nauki i wiary, ale ma wciągnąć czytelnika w swoją akcję, a ta ma być atrakcyjna pod wieloma względami. Opisuję pewien etap życia głównego bohatera – Antka – ucznia trzeciej klasy podstawówki. Starałam się, aby on sam, jak i jego rodzina byli barwnymi postaciami. Chłopiec jest pasjonatem wiedzy o dinozaurach, ma swoją makietę z prehistorycznym lasem własnego pomysłu, którą trzeba było zagospodarować oryginalnymi mieszkańcami. Skąd takich wziąć? Mój wybór padł na londyńskie muzeum, które z pewnością posiada sklepik z miniaturowymi figurkami dinozaurów. Zależało mi również na tym, aby ulubieniec chłopca – dinozaur Figo – miał swoje wyjątkowe „korzenie”, stąd pomysł na dziadków, którzy – z racji sąsiadowania z londyńskim Muzeum Historii Naturalnej – byli częstymi klientami muzealnego sklepiku z pamiątkami i tym samym na odległość mogli wspierać pasje wnuka, przesyłając mu z Londynu podarunki. Również drudzy dziadkowie, mieszkający w Polsce, nie pozostawali obojętni na zainteresowania Antka. Dziadek – z zawodu stolarz – strugał dla niego miniaturowe, prehistoryczne rośliny, które potem przywoziła wnukowi babcia przy okazji odwiedzin.
– Zaryzykuję tezę, że temat, który pani porusza, jest jednym z największych problemów, z jakimi zmaga się ówcześnie wiara, czyli rozdźwięk między nią a nauką. Co pani zdaniem jest przyczyną takiego stanu rzeczy?
– Na wspomnianych Wieczorach Filozoficznych ks. Tadeusz Pabjan omawiał anatomię tego konfliktu. To był, jeśli dobrze pamiętam, temat pierwszego spotkania. Jest kilka powodów owego rozdźwięku między nauką i wiarą. Jednym z nich jest mocno zarysowująca się odmienność tych dwóch światów. Mają one różne języki i metody, jakimi się posługują. Dotykają również zupełnie odmiennej „materii” – jedną z nich można zmierzyć, zważyć, dotknąć, czego nie sposób uczynić z drugą. Kolejną przyczyną konfliktu mogą być mocno zarysowane różnice światopoglądowe, które blokują chęć wysłuchania tego, co druga strona ma do powiedzenia. Chcąc znaleźć swoje „miejsce” w świecie, często jesteśmy przekonani, że jest ono zakotwiczone albo w świecie materialnym, albo duchowym. Albo, albo… A tu chodzi, aby szukać mostu, dialogu; spojrzeć na naukę i wiarę jak na dwa plany tego samego obrazu zatytułowanego „Świat”; plany, które się wzajemnie uzupełniają, a nie wykluczają. Często przeszkodą budowania mostu i dialogu są wszelkie postawy fundamentalistyczne, zarówno naukowe, jak i religijne, a także ignorancja naukowa i religijna wynikające z wzajemnej niechęci do poznania tego drugiego „świata”. Ludzie bywają uparcie przekonani o swoich racjach, z założenia posądzając o dziecinną naiwność lub kłamstwo tych, którzy mają odmienne zdanie. Widzą w nich zagrożenie, mogące zaburzyć ułożony schemat. Daje on pewne poczucie bezpieczeństwa, które jednak nie jest budowane na poszukiwaniu prawdy. Natomiast poszukiwanie prawdy jest procesem ciągłym zarówno w świecie nauki jak i wiary. Nie można się okopać w stwierdzeniu, że ja już wszystko wiem w tej sprawie i „nie ruszę” się z miejsca nawet o krok w żadnym kierunku. W sprawie konfliktu nauki i wiary istotny wpływ ma również kontekst historyczny, często bardzo dramatyczny. Myślę, że właśnie te czynniki są w głównej mierze odpowiedzialne za utrwalanie się przekonania o istnieniu tego konfliktu.
– Swoją opowieść kieruje pani do dzieci, ale trudno nie odnieść wrażenia, że także do dorosłych. Taki był zamiar od początku?
– Tak, to był jeden z celów, które chciałam osiągnąć – napisać tę książkę w takiej formie, aby skorzystali z niej dzieci i dorośli. Zależało mi na tym z dwóch powodów. Po pierwsze, zdawałam sobie sprawę, że tematy z pogranicza nauki i wiary są trudne do zrozumienia nie tylko dla dzieci. Poszukując odpowiedzi na te zagadnienia, trzeba sięgnąć po książki tematyczne, naukowe, a ich język jest specyficzny, nie dla każdego „zjadliwy”. Dlatego tak bardzo mi zależało, aby napisać opowieść, która - posługując się przykładami wziętymi z życia zwyczajnej rodziny – pomoże zrozumieć to, co trudne i zawiłe. Pamiętajmy, że, aby odpowiadać dziecku na trudne pytania, sami musimy mieć rzetelną wiedzę i ciekawy sposób, aby ją przekazać. Po drugie, zdając sobie sprawę z tego, że czytelnik często utożsamia się z bohaterami, chciałam podkreślić rolę dorosłych osób, które otaczają opieką dziecko w chwili, kiedy ono czuje się zupełnie zagubione. Antek – który wychowuje się w rodzinie katolickiej, w której Biblia jest czytana i otaczana szacunkiem - w pewnym momencie zarzuca biblijnej opowieści o stworzeniu świata kłamstwo. Z lękiem zwierza się z tego swojemu tacie. Obawia się oburzenia z jego strony, a nawet ma poczucie, że robi coś bardzo złego. Tymczasem ojciec, zamiast się oburzać i oskarżać, zaprasza syna na wspólne poszukiwania odpowiedzi na bardzo trudne pytania, jednocześnie chwaląc syna, że ma odwagę je zadawać! To bardzo ważna postawa do naśladowania dla nas, dorosłych. Chciałam tu podkreślić, że najbliższa rodzina chłopca jednocześnie wspiera go w rozwoju zainteresowań naukowych (zarówno rodzice, jak i dziadkowie), jak również w poznawaniu świata wiary. Są to dorośli, którzy prowadzą dziecko za rękę po obydwu światach: nauki i wiary, budując między nimi mosty, którymi dziecko uczy się swobodnie przemieszczać, aby lepiej poznać świat jako całość. To postawa, jaką chciałabym dać za przykład sobie i innym dorosłym osobom, które sprawują opiekę nad dziećmi, nie tylko rodzicom. Dlatego tak bardzo mi zależy, aby tę książkę czytali również dorośli.
– Jak wyglądały przygotowania do pisania „Dinozaura Figo...”? Czy przy tej okazji musiała pani „odrobić lekcje”? Jeśli tak, to z jakiego/jakich przedmiotów?
– Oj tak, i to nie byle jakie lekcje! Przede wszystkim pozwoliłam dojść pewnym nowym dla mnie faktom do głosu. A nie było to łatwe, gdyż wtedy zburzył się mój schemat myślowy, w którym się wygodnie „ułożyłam”. Idąc na Wieczory Filozoficzne, byłam przekonana, że fizyczna śmierć i cierpienie miało swój początek w „chwili” zaistnienia grzechu pierworodnego. Że zjedzenie zakazanego owocu przez Ewę i Adama skutkowało tym, iż ludzie przejrzeli na oczy i poznali: co to zło i właśnie dlatego zaczęli źle czynić, bo je wreszcie poznali… A to wszystko nie jest takie proste i schematyczne… Wieczory Filozoficzne zachęciły mnie, aby sięgnąć po szerszą wiedzę na temat biblijnego opisu stworzenia świata jak i na temat zagadnień z pogranicza nauki i wiary. Pomogła mi książka ks. Tadeusza Pabjana Świat najlepszy z możliwych? O dobroci Boga i pochodzeniu zła. Również ważne treści wniosła publikacja Michała Wojciechowskiego Pochodzenie świata, człowieka, zła. Odpowiedź Biblii. Do tego wiele wieczorów spędziłam na odsłuchiwaniu konferencji ks. prof. Michała Hellera czy ks. dr Grzegorza Strzelczyka. W międzyczasie „przerabiałam” w sobie zdobyte informacje, a to wszystko działo się na tle utartego schematu, który właśnie trząsł się w posadach. Wreszcie i on runął, ale na jego miejscu nie buduję nowego. Zastąpiła go świadomość, że wciąż jestem w trakcie procesu poznawania prawdy o świecie, który, jak wierzę, dał nam Bóg. Dokładam wszelkich starań, aby rozwijać się w tym procesie, mając jednak wciąż na uwadze, że mam „mrówki w nosie”. „Mrówki w nosie” to takie hasło ustalone między Antkiem i jego tatą. Co ono oznacza, czytelnicy dowiedzą się, czytając książkę.
– Czy podczas przygotowań było coś, co panią zdziwiło bądź zaskoczyło? Miała pani jakiś moment zadumy?
– Z perspektywy czasu najbardziej zapamiętałam dwa stany, które towarzyszyły mi w czasie pracy nad książką. Pierwszy dotyczył złości, kiedy dawne schematy zaczęły być podważane. „Jak to? Ale dlaczego? Nie, to niemożliwe! Co oni mówią? Przecież nie tak mnie uczono!” – to przykłady moich wewnętrznych reakcji na nowe spojrzenie rzucone na stare, uleżane odpowiedzi dotyczące zagadnień z pogranicza nauki i wiary. To nie było miłe, bo popychało do wysiłku, do ponownych poszukiwań, a każdy wie, że czasem najtrudniej jest wybrać się z ciepłego, wygodnego domu na wycieczkę, a radość i zadowolenie przychodzą dopiero wtedy, kiedy korzysta się z uroków przyrody. Sporo mnie kosztowało, aby opanować złość i pozwolić opaść wzburzonemu „kurzowi”. Potem powoli nadchodziła radość z bliższego poznania Boga Stwórcy jako doskonałej Miłości i Mądrości. A im bliżej się Mu przyglądałam, tym bardziej odczuwałam, że mam pełno mrówek w nosie. To taki zabawny paradoks, który zauważyłam. Im bardziej poznaję Boga, tym mam więcej mrówek w nosie, a im więcej mam tych mrówek, tym mam większe chęci poznawać Go bardziej, aby mieć tych mrówek mniej…
– Szukała pani pomocy wśród naukowych autorytetów?
– Powiem więcej: bez takiej pomocy książka by nie powstała. Szczególnie chciałabym w tym miejscu podziękować ks. Tadeuszowi Pabjanowi - za motywację do działania, kiedy było naprawdę trudno; za wszelkie uwagi; za poświęcony czas i otwartość do pomocy; za napisanie przedmowy do książki; za użyczenie jego autorskich zdjęć nocnego nieba, które można podziwiać na pierwszych stronach; i po prostu za dobre słowo. Dziękuję! Dziękuję również Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Jagiellońskiego za objęcie mojej książki patronatem. To bardzo ważne, że instytucja naukowa jest otwarta na promowanie publikacji takiego typu, jaką jest Dinozaur Figo…
– Co stanowiło największą trudność w przygotowaniu i późniejszym pisaniu?
– Ogromnym wyzwaniem było dla mnie wymyślenie sposobów wytłumaczenia najtrudniejszych zagadnień z pogranicza nauki i wiary tak, aby mogło je zrozumieć dziecko w wieku wczesnoszkolnym. Moim założeniem było, aby w powieści czerpać przykłady z codziennego życia zwyczajnej rodziny, tak aby każde dziecko mogło się odnaleźć w podobnej sytuacji. Trudność stawała się jeszcze większa, kiedy wymyślone przykłady trzeba było wkomponować w logiczną i spójną akcję powieści. Niemal każde wydarzenie z życia rodzinnego Antka pośrednio lub bezpośrednio zostało wykorzystane do realizacji celów książki. Ot ,choćby: budowa nowego domu przez rodziców Antka; marzenia chłopca o nowym pokoju tylko dla siebie; bujanie się na huśtawce; notes z zapiskami taty; czas kłótni rodziców, jak i czas, kiedy budują rodzinną codzienność na jedności i wzajemnej miłości; fotografia z chwili, kiedy Antek nauczył się jeździć na rowerze; wspólne biwakowanie Antka z tatą; udział chłopca w konkursie na najlepszą grę planszową; turlanie się gałki śniegu ze zbocza ośnieżonej góry; krem czekoladowo – orzechowy babci Józi; kulka czerstwego chleba zlepiona z piachem; brodzenie we mgle, przeprowadzka mrówek do większego formikarium czy burzliwa historia pewnego obrazka podarowanego Antkowi przez tatę… To kilka z najważniejszych przykładów, które wykorzystałam do realizacji celów opowieści i przyznam, że spędziłam nie jedną godzinę rozmyślań na tym, aby wszystko „grało” ze sobą jak trzeba.
– Miała pani od razu w głowie zarys fabuły, czy też pomysł dojrzewał stopniowo i kształtował się wraz z pracami nad książką?
–Tak, ogólny zarys fabuły był początkiem pracy nad książką, natomiast poszczególne sceny z życia rodziny Antka pisały się trochę „na bieżąco”, czasem na podstawie moich własnych rodzinnych przeżyć. Natomiast końcowa scena rozmowy chłopca z tatą przy żłóbku nie była planowana, przyszła mi na myśl nagle, spontanicznie. Ta scena jest dla mnie (i dla całości fabuły) bardzo, bardzo ważna. Cieszę się, że ją napisałam. Mam nadzieję, że tak jak i mnie, tak czytelnikom dostarczy kilku cennych chwil pozytywnych wzruszeń.
– Pytania o ewolucję i Bożą kreację to jedne z „najcięższych” pytań, ale nie jedyne, które przewijają się na kartach książki.
– Do zestawu „ciężkich” pytań w tej książce dołącza pytanie o istnienie śmierci i cierpienia. Pojawienie się tego pytania było nieuchronną konsekwencją rozmyślań Antka. Najpierw wraz z tatą odkrywał oblicze Boga jako Stwórcy – dawcy życia. Jednak bieg wydarzeń - w szczególności krótka, ale burzliwa, historia przyjaźni chłopca z Gają - sprowokował go do poszukiwania odpowiedzi na pytania związane z istnieniem śmierci. To poszukiwanie było dla małego bohatera tym bardziej trudne, że towarzyszyło mu wtedy cierpienie po starcie przyjaciółki i złość na Boga, który w oczach Antka nic nie zrobił, aby uratować Gaję. W tej książce po prostu nie mogło zabraknąć tematu cierpienia, bo jest ono konsekwencją tego, że w ogóle żyjemy. A może Bóg mógł jednak inaczej stworzyć ten świat? Myślę, że to dobre pytanie i zapraszam wszystkich do towarzyszenia Antkowi w poszukiwaniach na nie odpowiedzi.
– „Dinozaur Figo...” nie jest pani pierwszą książką. Napisała pani m.in. trylogię “Zwoje z Orlej Wyspy” będącą gatunkową fantasy. Ciężko było przestawić się pani z pisania w gatunku, który daje ogromne możliwości na tworzenie powieści zawieszonej w naszej rzeczywistości?
– Dinozaur Figo…jest moją piąta książką. Wcześniej, tak jak pani wspomniała, napisałam trzytomową powieść fantastyczną, a w maju ubiegłego roku wydałam książkę „Ja i Miłość”, która (podobnie jak Dinozaur Figo…) adresowana jest dla całych rodzin, począwszy od sześciolatków. W tej książce poprzez cykl powiązanych ze sobą opowiadań i krótkich rozmyślań dostosowanych do dzieci, staram się towarzyszyć czytelnikom w odkrywaniu: czym jest prawdziwa miłość i jak odróżnić ją od podróbek. Wstęp do tej książki napisał ks. dr Marek Dziewiecki. Głównymi postaciami tej książki są: pani Wyobraźnia i pan Rozum, których współpraca pomaga bohaterom opowiadań mądrze rozwiązywać problemy, pokonać zło i uczyć się coraz mądrzej kochać. Dlaczego o tym piszę w tym miejscu? Bo to poniekąd odpowiedź na postawione pytanie. Wydaje się początkowo, że świat wyobraźni i świat rozumu (który można utożsamić z rzeczywistym światem) wykluczają się nawzajem, jak świat nauki i wiary. Tymczasem, kiedy pozwolimy tym światom współpracować ze sobą, uzupełniać się nawzajem, możemy odkryć nieznane dotąd horyzonty świata. Podobnie jest z rozumem i wyobraźnią. Uwielbiam ten duet! Fantastyczne opowieści wykorzystuję jako nośnik, aby przekazywać czytelnikom mądre wartości. Co to znaczy: mądre? Nie, to nie te, które ja sobie wymyśliłam, tylko takie, które wynikają z Ewangelii. W moich powieściach fantastycznych piszę o Bogu, nie wspominając o nim wprost ani słowa. Myślę, że dobra współpraca między wyobraźnią i rozumem pomogła mi sprostać wyzwaniu jakie niosła ze sobą książka Dinozaur Figo… Bez tej współpracy na pewno bym sobie nie poradziła.
UWAGA, UWAGA ROZDANIE!!!!!
Dzięki Wydawnictwu Lupan mamy dla Was trzy książki – "Ja i Miłość", "Dinozaur Figo i siedem pierwszych dni świata", "Cień pod lupanem" –autorstwa Anny Kościółek. Trafią one do trzech pierwszych osób, które wyślą maila na adres: konkurs@glos24.pl, wpisując w temacie tytuł wybranej przez siebie książki.
W treści maila trzeba podać kompletne dane teleadresowe do wysyłki nagrody: imię i nazwisko, ulicę, numer domu i mieszkania, kod pocztowy, miasto, numer telefonu. Nic więcej nie trzeba! Książki trafią do osób, które spełnią wszystkie powyższe warunki. Rozdanie trwa do wtorku 8 lutego, do godz. 15:00. Zwycięzców powiadomimy o wygranej mailowo.
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Lupan, publikujemy fragment książki Dinozaur Figo i siedem pierwszych dni świata.
– Ogólnie rzecz ujmując – zaczął tata, kiedy już ogień w palenisku nabrał mocy – BH 6 + 1 = 7 działa jak zwykła huśtawka. No co? Przecież wiesz, jak działa huśtawka – tłumaczył się tata pod wpływem pytającego spojrzenia syna. – Wystarczy, że na niej usiądziesz, rozhuśtasz się jak należy, a wówczas zaczniesz wzbijać się w górę, przeszywając powietrze, raz do przodu, raz do tyłu, i po prostu świetnie się bawić!
– Tato, ja wiem, jak działa zwykła huśtawka, ale o co chodzi z tą biblijną? Skąd ta nazwa? I co ona ma wspólnego z naszą sprawą?
– Sam wymyśliłem tę huśtawkę i jej nazwę na potrzeby obrony oskarżonego. W biblijnej huśtawce ważne jest nie tyle jej siedzisko, ile łuk, po którym się porusza. Popatrz!
Tata otworzył swój notes, wziął ołówek i naprędce naszkicował schemat swojej huśtawki. Narysował jej siedzisko tak, jakby obserwator spoglądał na nią z boku. Nieco niżej narysował łuk – niczym uśmiech na twarzy od ucha do ucha – który był torem, po którym porusza się huśtawka, jak wahadło o sztywnej konstrukcji.
– Na torze, po którym porusza się biblijna huśtawka, najważniejsze są trzy punkty. Ten wysoko w górze, do którego w czasie huśtania przybliżasz się przodem… – tata zaznaczył sporą kropkę w odpowiednim miejscu. – Nazwijmy ten punkt „Bajką”, OK?
Antek skinął głową zapatrzony w rysunek.
– Drugi ważny punkt – kontynuował tata – zaznaczymy na tej samej wysokości, ale po przeciwnej stronie. Huśtający zbliża się do niego, kiedy wzbija się w górę tyłem. Ten punkt to „Podręcznik”, wiesz, taki, z jakiego się uczysz w szkole. Kolejny punkt zaznaczę pod siedziskiem huśtawki, pomiędzy dwoma poprzednimi punktami.
– Jak nazwiemy ten punkt? – zapytał Antek, coraz bardziej zaciekawiony działaniem BH 6 + 1 = 7.
– Jak go nazwiemy… – głowił się chwilę tata, ale zaraz wyciągnął z kieszeni kamyk i położył go w miejscu, gdzie na schemacie narysował trzeci punkt.
– Kamień o kształcie serca? – zdziwił się Antek.
– Tak! – potwierdził tata. – Znalazłem go dzisiaj, kiedy wędrowaliśmy wzdłuż strumyka. Ładny, prawda? Wśród ludzi serce uchodzi za symbol miłości, tej niepowtarzalnej więzi z drugim człowiekiem, dobroci, otwarcia się na potrzeby innych. Taki kształt jest SYMBOLEM tego wszystkiego. Symbolem może być kształt, rzecz, dzieło jakiegoś artysty, słowo, a nawet cała opowieść. Symbole mają dwa znaczenia. Jedno znaczenie jest dosłowne – tata położył na dłoni kamienne serce. – Co widzisz na mojej dłoni?
– W zasadzie to kamień.
– Tak. Ale kiedy podaruję je osobie, na której mi zależy, to osoba ta za sprawą kształtu tego kamienia odgadnie w nim jego drugie znaczenie, a konkretnie to, że ją kocham, a tej miłości towarzyszą wyjątkowo silne uczucia. – Tak działają symbole.
– Więc ten trzeci punkt, który zaznaczyłeś, nazwiemy „Symbolem”, tak?
– Właśnie tak! Mamy już komplet punktów: „Podręcznik”, „Bajka” i „Symbol”.
– Po co te punkty?
– Cóż… Aby było wiadome, że są. I aby, huśtając się na biblijnej huśtawce, NIE kliknąć STOP, szczególnie gdy znajdzie się ona w którymś z tych punktów. Aby z mojej huśtawki właściwie korzystać, trzeba dużo o niej wiedzieć i w pełni rozumieć zasady jej działania. Na mojej huśtawce trzeba się bujać, i to porządnie. Obowiązuje na niej zakaz zatrzymywania się w trakcie bujania. Jeśli wsiądzie na nią ktoś, kto nie wie, jak ona działa, to może zastopować bujanie na którymś z tych trzech punktów. No wiesz, zrobisz w głowie KLIK – tata pstryknął palcami – i huśtawka się zatrzyma. Możesz formułować wówczas oskarżenia pod adresem huśtawki, że zabawa się skończyła, ale będą one bezpodstawne, bo to ty sam włączyłeś STOP. Możesz też uznać, że to całkiem zabawne zatrzymać się gdzieś tam, w górze, przekształcając huśtawkę w krzesło ułożone w dość nietypowej pozycji, mimo że łatwo z niego spaść, i nawet do głowy ci nie przyjdzie, aby odkliknąć STOP.
– Kto by tak chciał? To niemożliwe…
– A jednak. Są ludzie, którzy na biblijnej huśtawce stopują w miejscu „Podręcznik”, traktując opowieść o siedmiu pierwszych dniach świata jak źródło wiedzy historyczno-przyrodniczej. Inni stopują huśtawkę na punkcie „Bajka”, uważając, że ta opowieść to wyssana z palca opowiastka dla naiwnych, którzy są w stanie uwierzyć we wszystko, co im się powie. Jeszcze inni stopują huśtawkę w punkcie „Symbol”, traktując cały biblijny tekst o stworzeniu świata jako sposób mówienia nie wprost, który domaga się wyjaśnienia, a im jest ono bardziej zaskakujące, tym lepiej, bo świadczy ono o niezwykłym kunszcie autora.
– I którzy z nich mają rację?
– Hmmm… Otóż nikt nie ma racji, choć każdy z tych punktów jest niezbędny, aby poprawnie rozumieć opowieść o siedmiu pierwszych dniach świata, tak jak w huśtaniu się potrzebny jest każdy fragment toru, po którym porusza się huśtawka.
– Tatoooo! – Antek gubił się w tych zawiłościach. – To gorsze niż mrówki w nosie!
– Bądź cierpliwy… – tata uspokoił syna, rozbawiony jego dąsami. – Zaraz wszystko wyjaśnię zarówno tobie, jak i Wysokiemu Sądowi.
Dinozaur Figo i siedem pierwszych dni świata
Nauka i wiara… Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to dwa światy, których nie sposób ze sobą pogodzić, i że jeden z nich z konieczności musi być światem fałszywym. Właśnie do takich wniosków dochodzi ośmioletni Antek – pasjonat wiedzy o dinozaurach i historii rozwoju życia na Ziemi. Jako że nie jest już małym dzieckiem i coraz więcej rozumie, kiedy kolejny raz wysłuchuje biblijnej opowieści o stworzeniu świata, stawia jej poważne oskarżenie o kłamstwo. Ze swych podejrzeń zwierza się swojemu tacie, a ten w odpowiedzi zaprasza syna do zabawy w wyjątkową rozprawę sądową. Na ławie oskarżonych siada opowieść o siedmiu pierwszych dniach świata opisanych na pierwszych stronach Biblii, zaś na sędziego w sprawie zostaje powołany dinozaur Figo – prehistoryczny ulubieniec chłopca. Rozprawy sądowe toczą się w rodzinnej codzienności wypełnionej radościami jak również bolesnymi doświadczeniami, które niełatwo jest przetrwać, szczególnie kiedy jako ośmioletnie dziecko poszukuje się odpowiedzi na pytanie: w którym dniu Bóg stworzył śmierć? W poszukiwaniach chłopca niezłomnie wspiera go jego tata. Czy wspólnie odnajdą to, czego oczekiwali? No i jaki będzie ostateczny werdykt sędziego Figa?
Wydawnictwo Lupan i Anna Kościółek zapraszają do lektury powieści, która językiem zrozumiałym dla dzieci nie tylko tłumaczy najtrudniejsze zagadnienia z pogranicza nauki i wiary, ale jednocześnie bawi, wzrusza i zwyczajnie nie daje o sobie zapomnieć.
Anna Kościółek
Prywatnie tarnowianka, żona, mama pięciorga dzieci. Z wykształcenia jestem nauczycielem biologii, ale nigdy nie podjęłam pracy w zawodzie. Obecnie jestem członkiem zarządu Fundacji OPES139, która pomaga rodzicom po stracie dziecka nienarodzonego.
Debiutancką powieść „Cień pod lupanem”napisałam w 2014 roku. Był to pierwszy tom trylogii „Zwoje z Orlej Wyspy”, która została wydana przez Wydawnictwo Biblos. Kolejne tomy ukazały się w roku 2015 „Tchnienie Ruppali” i w roku 2016 „Potęga Nemregu”.
W roku 2020 postanowiłam założyć własne wydawnictwo Wydawnictwo Lupan. Misja wydawnictwa ma swój początek w symbolice lupanowego drzewa opisanego w debiutanckiej powieści. W maju 2021 wydałam pod szyldem własnego wydawnictwa książkę „Ja i Miłość”. W grudniu, tego samego roku ukazała się kolejna: „Dinozaur Figo i siedem pierwszych dni świata”. Za kilka dni półki wydawnictwa zasili wznowione wydanie „Cienia pod lupanem”, oczywiście wydane nakładem Wydawnictwa Lupan.