środa, 8 maja 2019 19:40

Zwierzęta nie znają przepisów drogowych

Autor Anna Piątkowska-Borek
Zwierzęta nie znają przepisów drogowych

Z jednej strony zachowanie bogactwa i różnorodności dzikiej przyrody, a z drugiej rozwój cywilizacji – czy da się połączyć te dwa obce sobie światy? W pierwszym od początku dziejów rządzi natura. W drugim – człowiek i jego maszyny. Czy mogą funkcjonować równolegle obok siebie?

Niestety, zawsze najsłabszym punktem będą obszary, gdzie oba światy się łączą. Drogi biegnące przez lasy, a tym samym przecinające naturalne szlaki migracyjne zwierząt, to miejsca, w których ludziom i dzikim mieszkańcom lasu przychodzi funkcjonować obok siebie. Owszem, są ustalone reguły, ale czy są przestrzegane?

Musimy zdawać sobie sprawę, że nie tylko my korzystamy z dróg, zwłaszcza tych przebiegających przez tereny leśne. Pojawiają się na nich także zwierzęta, które tak naprawdę były tam pierwsze... – jeszcze zanim projektant wytyczył szlak komunikacyjny, a wykonawca drogi sprowadził maszyny, by najpierw usunąć część drzew, a następnie utwardzić teren i położyć asfalt. Dzikie zwierzęta były tam zatem wcześniej niż kierowcy, przemierzający trasę od jednej do drugiej miejscowości, prowadzącą właśnie przez tereny leśne. Łosie, jelenie, sarny, dziki, lisy, zające, kuny czy jeże, które będą szły do wodopoju lub poszukiwały pożywienia, w czasie wędrówki, w którymś momencie na pewno przetną uczęszczaną przez nas drogę. Tak samo wówczas, gdy będą na etapie szukania partnerów, czy bezpiecznych miejsc do wydania na świat potomstwa. Muszą przecież przedostać się z jednej części lasu na drugą, by – mówiąc najprościej – zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Pytanie tylko, czy będą miały służące temu i specjalnie dla nich przygotowane przejście pod lub nad jezdnią? A jeśli nie – to czy my jako kierowcy ustąpimy im miejsca? Czy zachowamy szczególną ostrożność w czasie jazdy?

Jak to wygląda w praktyce? Wypadków z udziałem zwierząt jest sporo i pokrzywdzone są zawsze obie strony – a to, w jakim stopniu, zależy tylko od nas... Zwierzęta nie są przecież w stanie przewidywać takich zdarzeń. Nie znają też przepisów drogowych, nie wiedzą, że przed wejściem na jezdnię trzeba się zatrzymać i rozglądnąć w prawo i lewo, sprawdzając, czy przypadkiem nic nie jedzie. Te obowiązki spoczywają na nas i tylko my możemy zapobiec wypadkom i kolizjom ze zwierzętami na drodze.

Najwięcej zdarzeń ma miejsce właśnie w takim okresie, jak teraz – wiosną oraz na przełomie wiosny i lata, gdy migracje zwierząt się nasilają. Podobnie jest jesienią (wrzesień/październik). Jak już wspomnieliśmy, jedną z przyczyn wędrówek może być okres godowy (u różnych gatunków występujący w innym czasie), przez co zwierzęta, będące pod wpływem hormonów, są nieostrożne. Później rodzą się młode – one, z uwagi na brak doświadczenia, nie są płochliwe, więc bardzo często zdarza się, że uczestniczą w kolizjach. Również moment, gdy odchodzą od matki i usamodzielniają się, obfituje w podobne zdarzenia.

Dodatkowo, okres od wiosny do jesieni jest to również czas, gdy my sami częściej spacerujemy po lasach, jeździmy na rowerach. Naszą obecnością na leśnym terenie w pewien sposób również możemy spłoszyć zwierzę, które uciekając, ostatecznie niespodziewanie wybiegnie na jezdnię.

Przejeżdżając drogą biegnącą przez las, powinniśmy więc zachować szczególną ostrożność. Tymczasem, czy mijając znak ostrzegawczy „Uwaga! Dzikie zwierzęta” (żółty trójkąt, a na nim skaczący czarny kozioł sarny), rzeczywiście zdejmujemy nogę z gazu? Czy zwalniamy tak, jak należało to zrobić? A może w ogóle nie zauważamy tego znaku lub – o zgrozo (!) - nie wiemy, co on oznacza. I tu już nie ma dla nas usprawiedliwienia.

Większość kolizji i wypadków drogowych z udziałem zwierząt ma miejsce na suchej nawierzchni i przy dobrych warunkach pogodowych. A najczęstszą ich przyczyną jest... prędkość. Scenariusz jest najczęściej ten sam: prosta droga przez las, teren niezabudowany, mniejszy ruch, więc może by tak dodać gazu? I dodajemy... często stanowczo za dużo. I nagle przed maską auta pojawia się zwierzę, którego wcześniej nie zauważyliśmy. Czasem to osobnik ważący zaledwie kilka kilogramów, a czasem – na przykład kilkusetkilogramowy łoś. O tragicznych skutkach zdarzeń nie trzeba już chyba wspominać.

A mogliśmy – my, nie zwierzę – temu zapobiec. Gdy zbliżaliśmy się do leśnych terenów, wystarczyło zwolnić i bacznie zwracać uwagę na to, co dzieje się na drodze i wokół niej. Czy to zrobiliśmy? Czy obserwowaliśmy nie tylko jezdnię, ale i pobocza? Pewnie nie. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że akurat rozmawialiśmy przez telefon, albo odpisywaliśmy na SMS-y! A czy zdjęliśmy nogę z gazu? Cóż... Tymczasem zwiększając prędkość, zwiększyliśmy tym samym drogę hamowania rozpędzonego pojazdu. W momencie, gdy zauważyliśmy zwierzę, mimo naciśnięcia hamulca, mogło być już zatem za późno, by uniknąć zderzenia.

Z reguły zdarzeń ze zwierzętami jest więcej na drogach o mniejszym natężeniu ruchu. Z kolei tam, gdzie natężenie ruchu jest największe (autostrady, trasy szybkiego ruchu), zwierzęta raczej nie podejmują prób przekroczenia jezdni. Ponadto drogi te są także grodzone, a dla zwierząt – by mogły przejść z jednej części terenów leśnych na drugą – powstają specjalne przejścia pod drogą lub nad nią.

I tu dochodzimy do pytania, dlaczego nie wszystkie drogi przecinające las są ogrodzone i nie wszędzie są przygotowane przejścia dla zwierząt? Po pierwsze - ponieważ nie ma takiego obowiązku, projektanci nie zaznaczają ich w dokumentacji. Przejścia nie są obligatoryjne przy drogach o mniejszym natężeniu ruchu. Są jedynie zalecane. A ponieważ nikt nie nakazuje ich budować, rzadko kiedy planuje się je podczas inwestycji drogowych, bo przecież po co „niepotrzebnie” wydawać pieniądze. Niepotrzebnie? Czy bezpieczeństwo – tak samo nasze, jak i zwierząt – jest tak mało istotne?

Po drugie – nie można grodzić całych terenów nie tylko z uwagi na pieniądze. Chodzi tu po prostu o to, by nie szkodzić zwierzętom, a poniekąd też i ludziom. Grodzenie powoduje bowiem izolowanie populacji, ograniczanie migracji i rozprzestrzeniania się poszczególnych osobników, a także brak mieszania genów. Ponadto kumulowanie żeru w jednym odizolowanym miejscu poprzez brak migracji może być potencjalną przyczyną szkód w rolnictwie. Stąd też na drogach gminnych czy powiatowych, o małym nasileniu ruchu, powinna wystarczyć nasza ostrożność w połączeniu z dobrym utrzymaniem poboczy (odkrzaczanie, koszenie traw) przez zarządcę drogi. Czy jednak my jako kierowcy zawsze jesteśmy ostrożni, a zarządca drogi dba o pobocza?

Anna Piątkowska-Borek

Felietony

1. Kobietom z brodą wstęp wzbroniony!

2. W średniowieczu spaliliby mnie na stosie?

3. Wtórny analfabetyzm, czyli lenistwo i ignorancja w czystej postaci!

4. Gdzie się podziała indywidualność?

5. Jazda autostradą − sztuka dla wielu niepojęta

6. Weź pigułkę! Na wszelki wypadek...

7. Święta na drogach. Niektórych to przerasta...

8. Schwarzenegger elektrycznym Hummerem „popyla”, za to polskie kolumny rządowe…

9. Ewie Kopacz i jej dinozaurom to nawet Ryszard Petru nie dorówna!

Motoryzacja

Motoryzacja - najnowsze informacje

Rozrywka