Grupa Brytyjek, która przyjechała do Krakowa na wieczór panieński, stała się ofiarą bezpardonowego ataku. Jedna z uczestniczek, 33-letnia Jana, opowiedziała brytyjskim mediom o dramatycznych chwilach, jakie przeżyły ona i jej znajome w centrum miasta.
"Ludzie muszą dowiedzieć się, co nas spotkało"
Artykuł o którym mowa ukazała się na brytyjskim portalu w poniedziałek 24 marca. Jak relacjonuje Jana w rozmowie z Liverpool Echo po odwiedzeniu kilku krakowskich lokali kobiety, które przyjechały do stolicy Małopolski, aby świętować wieczór panieński jednej z nich, postanowiły udać się do klubu nocnego. Według wyszukiwarek internetowych miał być on jednym z najlepszych w mieście. "Ostatni bar, w którym byłyśmy, nie przypadł nam do gustu, więc postanowiłyśmy zakończyć trasę i sprawdzić, jaki klub jest polecany. Był na naszej drodze powrotnej, więc chciałyśmy tam zajrzeć" – relacjonuje kobieta.
Kiedy grupa przemieszczała się przez Rynek Główny, Jana razem z dwiema innymi kobietami szła nieco przed resztą. "Sprawdzałam trasę w Google Maps. Wtedy podeszło do nas czterech lub pięciu mężczyzn, którzy mówili w obcym języku. Jeden z nich położył rękę na ramieniu mojej siostry. Powiedziałyśmy im, że nie rozumiemy, co do nas mówią" – relacjonuje Jana.
Chwilę później usłyszały dźwięk przypominający psiknięcie. "Wyglądało to jak woda z pistoletu na wodę. Początkowo nic nie piekło, nie wiedziałyśmy, co się stało. Nagle zaczęły nas palić oczy, nos, usta, ręce – dosłownie całe ciało. Nie mogłyśmy otworzyć oczu. Najpierw myślałyśmy, że to był kwas. Bałam się, że stracę wzrok" – wspomina.
Nikt nie pomógł, chociaż było tłoczno
Turystki były przerażone i zdezorientowane. "Byłyśmy w obcym kraju, nie wiedziałyśmy, jak wrócić do hotelu ani jak zgłosić sprawę na policję. To było szokujące, naprawdę przerażające" – przyznaje Jana.
Trzy kobiety, które szły za nimi, nie zostały spryskane gazem i pomogły poszkodowanym dotrzeć do najbliższego McDonalda, by mogły przepłukać oczy wodą. "Moja siostra krzyczała: 'Moje oczy!'. Nikt nam nie pomógł. Było dopiero 23:00, na głównym rynku było mnóstwo ludzi, a mimo to nikt nie zareagował. Byłyśmy sześcioma kobietami, miałyśmy za sobą zaledwie kilka drinków, chciałyśmy się dobrze bawić. Powiedziałyśmy tylko tym mężczyznom, że nie rozumiemy, co do nas mówią, i że chcemy, żeby zostawili nas w spokoju" – opowiada.
Nigdy więcej do Krakowa
Kobiety wracały do Liverpoolu następnego dnia (23 marca) i zgodnie twierdzą, że nigdy więcej nie odwiedzą Krakowa. "To był nasz pierwszy raz w Polsce i prawdopodobnie ostatni. Nigdy tam nie wrócimy. Nawet nie chciałyśmy kupić żadnych pamiątek, żadnych magnesów na lodówkę, żeby nie mieć żadnych wspomnień z tej podróży" – przyznaje Jana. "Ludzie muszą się dowiedzieć, co nas spotkało – to było szokujące" – podsumowuje.
Policja zareaguje?
W sprawie nieprzyjemnego zdarzenia jakie spotkało grupę turystek wysłaliśmy zapytanie do komendy miejskiej policji z prośbą o odniesienie się do sprawy
Fot.: pixabay, screen Liverpool Echo