– Jest to dość ciężki dzień w kalendarzu cukierniczym, staramy się robić na jakość, a nie na ilość, dlatego czas oczekiwania na taki wyrób jest trochę dłuższy – mówi w rozmowie z portalem Głos24 Piotr Serafin szef produkcji i współwłaściciel Cukierni Jerzy Bieniak, która od ponad 50 lat znajduje się na mapie Krakowa.
Tłusty czwartek to jeden z ulubionych zwyczajów Polaków. Tego dnia przed najlepszymi cukierniami w kraju tworzą się gigantyczne kolejki. Polacy masowo kupują pączki i inne tradycyjne wypieki jak na przykład faworki czy oponki.
Jak co roku, w ostatni czwartek przed Wielkim Postem po raz kolejny kolejka utworzy się przed znajdującą się na os. Zielonym rodzinną Cukiernią Jerzy Bieniak. Założony w 1974 roku przez pana Jerzego punkt prowadzą obecnie jego córka Lidia Serafin wraz z synem Piotrem (wnukiem założyciela).

– Z tego, co pamiętam, dziadek ciężko wspominał początki działalności. Nie było towaru, robiło się ciastka z tego, co udało się zdobyć. Dziadek pracował razem z babcią Heleną, czyli swoją żoną. Babcia sprzedawała, a dziadek wyrabiał różne drożdżówki jak i lizaki, które po jakimś czasie stały się dość sławne w tym rejonie – wspomina początku cukierni Piotr Serafin.
O początkach działalności, sercu włożonym w pracę oraz pączkach opowiada współwłaściciel Cukierni Jerzy Bieniak - Piotr Serafin.
Jak to się stało, że pana dziadek rozpoczął swoją działalność? Dlaczego akurat cukiernia?
– Dziadkowi pomysł zostania cukiernikiem podsunęła moja prababcia, czyli mama Jerzego. Uważała, że rzemiosło jako zawód będzie zawsze miało "branie" i, mając fach w ręce, dziadek przejdzie lepiej przez życie niż jego rodzice. A cukiernia dlatego, że ludzie lubili, lubią i będą lubić jeść słodkości.
Jak wspominają państwo początki działalności?
– Z tego, co pamiętam, dziadek ciężko wspominał początki działalności. Nie było towaru, robiło się ciastka z tego, co udało się zdobyć. Dziadek pracował razem z babcią Heleną, czyli swoją żoną. Babcia sprzedawała, a dziadek wyrabiał różne drożdżówki jak i lizaki, które po jakimś czasie stały się dość sławne w tym rejonie.

Czy rzeczywiście cukiernię prowadzi teraz pani Lidia, która miała zostać tu tylko przez chwilę?
– Tak, cukiernie przejęła Lidia Serafin (moja mama), a ja jestem szefem produkcji i współwłaścicielem.
Klienci uwielbiają państwa wyroby. Na czym polega fenomen państwa cukierni?
– Myślę, że wszystko polega na tradycyjnym podejściu do wypieków, braku chemii i bezpośrednim kontakcie z klientem. Mama i ja jesteśmy do dyspozycji w każdej chwili, lubimy to, co robimy i lubimy też opowiadać o procesach produkcyjnych danych wyrobów. Nie ma u nas nic do ukrycia, atmosfera w pracy jest dobra, szanujemy naszych pracowników, a oni szanują nas.
Ustawiające się w tłusty czwartek kolejki są najlepszą rekomendacją wypiekanych przez państwa pączków.
– Jest to dość ciężki dzień w kalendarzu cukierniczym, staramy się robić na jakość, a nie na ilość, dlatego czas oczekiwania na taki wyrób jest trochę dłuższy.
Uchylą państwo rąbka tajemnicy i zdradzą, co jest najważniejsze w produkcji ciast?
– Powtarzalność smaku, jakość używanych półproduktów, część serca, którą każdy powinien wkładać w to, co robi - wtedy wyrób smakuje najlepiej.

Co nie zmieniło się w państwa cukierni od momentu jej powstania? Z jakich receptur państwo korzystacie? To autorskie przepisy?
– Cały czas coś się zmienia. Część przepisów pamięta jeszcze okres powojenny, część jest mojej mamy, a jeszcze inna część jest moja. Staramy się iść z duchem czasu, zachowując przy tym przekazaną nam tradycję.
Cukiernia działa nieprzerwanie od 1974 r. Mają państwo wierne grono stałych klientów.
– Praktycznie bazujemy na stałych klientach - budowanie relacji jest dla nas najważniejsze.
Cukiernia przechodzi z pokolenia na pokolenie. Czy wiadomo, komu pani Lidia będzie chciała ją powierzyć?
– Jako współwłaściciel będę kontynuować dzieło dziadka i mamy, póki będę miał na to siłę.
Fot.: Cukiernia Jerzy Bieniak