środa, 10 maja 2023 06:18

"Szukaliśmy osobowości". Burza po przesłuchaniu w krakowskim teatrze. Dyrektor komentuje

Autor Mirosław Haładyj
"Szukaliśmy osobowości". Burza po przesłuchaniu w krakowskim teatrze. Dyrektor komentuje

W dniach 22-23 maja w Krakowskim Teatrze Scena STU odbył się casting do roli Hamleta. Zjechali na niego młodzi aktorzy z całego kraju. Swoimi wrażeniami z przesłuchania podzielili się w mediach społecznościowych. – Aktorzy nie zagrali Hamleta, ale pomimo to Pan Dyrektor i tak ocenił nasze umiejętności – można było przeczytać w sieci,  co wywołało burzę. – W kwestii przesłuchania od samego początku było jasne, że tak będzie, tzn. że szereg osób będzie niezadowolonych, ponieważ my szukamy jednej osoby, a zgłosiło się około 120. Jest więc oczywiste, że jeżeli szukamy jednego, a mamy 120 kandydatów, to 119 będzie pokrzywdzonych – skomentował całą sytuację w rozmowie z Głosem24 dyrektor Teatru STU, Krzysztof Jasiński. – Szukaliśmy osobowości nie recytatora – dodał.

Krakowski Teatr Scena STU ogłosił w mediach społecznościowych, że szuka aktora, który zagra w cieszącym się od 23 lat niesłabnącą popularnością przedstawieniu Hamleta. 5 maja na fanpage'u teatru pojawiła się informacja o planowanym castingu do spektaklu, na który czekają nie tylko miłośnicy Szekspira, ale i Teatru STU. – Drodzy... AKTORZY! Ten post powinien być zatytułowany "zostań kolejną legendą", bo Hamletów w naszym teatrze było... wielu, a każdy legendarny. Do sedna - poszukujemy aktora do roli Hamleta (wiek do 28 lat). Na casting prosimy o przygotowanie minimum jednego z trzech monologów Hamleta w przekł. S. Barańczaka: „Gdyby ten balast przyziemnego ciała”, „Jestem sam na sam ze sobą”, „Być albo nie być”. Casting odbędzie się w Scenie STU przy al. Krasińskiego 16-18 w dniu 22 maja o godz. 11.00 – napisano w ogłoszeniu.

"To nie casting dla aktorów"

22 maja do teatru zjechali młodzi aktorzy z całej Polski. Zgodnie z zaleceniem, każdy z nich przygotował minimum jeden z trzech monologów Hamleta w poleconym przekładzie S. Barańczaka. Jak relacjonują uczestnicy przesłuchania, pomimo przemierzonych kilometrów nie wszyscy mieli okazję w pełni zaprezentować swoje umiejętności aktorskie przed komisją. – Przyjechało dzisiaj na ten casting kilkadziesiąt osób z całego kraju. Dyrektora obchodziły wyłącznie nasze imiona i nazwiska oraz to, skąd pochodzimy. Następnie powiedział, że „nie widzi wśród nas Hamleta”. Aktorzy nie zagrali Hamleta, ale pomimo to Pan Dyrektor i tak ocenił nasze umiejętności. To nie jest casting dla aktorów. Wg organizatora aktor grający Hamleta sam powinien prywatnie przeżywać jego ból i może co - sam powinien mieć prywatną ochotę targnięcia się na swoje życie? Więc w sumie po co aktorstwo? Ale to już osobna refleksja dla reżysera tego przedsięwzięcia. Przykro mi, że wielu osobom nie okazano dzisiaj należytego szacunku – napisał na stronie utworzonego przez Teatr STU wydarzenia Andrzej Ogłoza z Lubuskiego Teatru – jeden z aktorów biorących udział w poniedziałkowym castingu.

"Szanujmy siebie i naszą pracę"

Swoimi wrażeniami z castingu podzielili się w mediach społecznościowych inni aktorzy biorący udział w castingu. – Szanujmy siebie i naszą pracę. Przeklejam treść maila, którego wysłałem po dzisiejszym castingu do Teatru – napisał aktor Marcin Nowicki. Poniżej publikujemy treść maila jego autorstwa, który został wysłany do teatru:

"Dzień dobry, jestem już po dzisiejszym castingu do Hamleta i czuję w związku z nim duży zawód. Poświęciłem swój czas wolny, zajęcia w szkole, środki na przyjazd do Krakowa, czas spędzony nad nauką i przygotowaniem monologu. Uważam, że przyzwoitością i szacunkiem (jeśli nie wymogiem) wobec uczestników castingu byłoby poinformowanie nas wcześniej o jego formule. O tym, że zostaniemy zebrani w grupy i przed grupą będziemy opowiadać o sobie. O tym, że, możliwe, że nie będziemy mieli szansy powiedzieć przygotowanego wcześniej monologu. Gdybyśmy mieli pełny obraz tego, czego się od nas wymaga i jak będzie przebiegać casting, wielu z nas prawdopodobnie nie poświęcałoby swojego czasu na przyjazd i pracę nad monologiem. Dlatego uprzejmie proszę, przy organizacji następnego castingu, poinformujcie Państwo już w opisie wydarzenia o jego formule. Lub nie wymagajcie od jego uczestników już na pierwszym etapie nauki monologu. Chciałbym, żeby moja, kolegów-aktorów i koleżanek-aktorek praca była szanowana. Z pozdrowieniami na linii Kraków-Wrocław, Marcin Nowicki"

"Nie ma wśród nas Hamleta"

Głos w sprawie zabrał również aktor Daniel Zawada, publikując swoje przemyślenia na temat castingu, w którym zdecydował się wziąć udział. – Szanuj moją pracę, czyli nie ma wśród nas Hamleta – rozpoczął swój wpis aktor. – Miałem to przemilczeć, żeby nie wyjść na "problemowego", "roszczeniowego" albo kogoś, kto na fali rzekomo modnych ostatnio calloutów próbuje wybić się ze swoją karierą. Potem jednak przyszła do mnie myśl, że jeśli chcę, żeby w środowisku teatralnym zaszły jakieś zmiany i aby było mniej takich sytuacji, muszą swoją frustrację wylać na tekst. (...) Moje pokolenie już się nie godzi na przedmiotowe i patriarchalne traktowanie – napisał Zawada.

Aktor opisał też, jak wyglądał casting do roli Hamleta. – Co godzinę grupa 10-15-stu młodych aktorów wchodzi do gabinetu Pana dyrektora, każdy się przedstawia i mówi kilka zdań o sobie. Po przejściu całej kolejki Pan dyrektor tłumaczy, dlaczego już wie, że... "nie ma wśród państwa Halmeta". Wszyscy poza dwoma aktorami wychodzą, oni dostąpili łaski powiedzenia monologów – wspomina Daniel Zawada i pyta retorycznie: – Czy rzeczywiście wszyscy ci ludzie musieli przyjeżdżać z różnych krańców Polski, tracić czas na przygotowanie tekstów, które i tak nie zostały wysłuchane? (...) Czy to, że powiem, że nazywam się Daniel Zawada, urodziłem się w Elblągu i późno dostałem się do szkoły aktorskiej, definiuje już moje aktorstwo i to jakim aktorem jestem? I czy nadaję się do roli Hamleta, czy nie?

Wpis jest chętnie komentowany i udostępniany w środowisku młodych aktorów. – Dziękuję, że o tym napisałeś. Za odwagę przelania swoich myśli na papier i upublicznienia ich. Dziękuję za to, że się tam spotkaliśmy. Myślę, że absolutnie jesteśmy już w sytuacji, kiedy powinniśmy powiedzieć przemocy NIE. W teatrach, w szkołach, w domach. Wszędzie. Przemoc nie służy do rozwiązywania jakichkolwiek konfliktów. Jedynie je zaostrza. Niczemu i nikomu nie służy. Kropka – napisał w komentarzu pod wpisem aktor Mateusz Dymidziuk. – Słyszałam dzisiaj relacje wielu moich kolegów na żywo i nie mogę uwierzyć, że tak zostaliście potraktowani. Jest mi cholernie przykro i mam nadzieję, że sprawa nie zostanie bez echa dzięki takim wpisom! – skomentowała z kolei aktorka  z Lubuskiego Teatru, Ewa Dobrucka.

"Trzeba to zaakceptować"

Pojawiły się również głosy, że należy zaakceptować "formę castingowania" zaproponowaną przez dyrektora teatru. – Pewien rodzaj goryczy rozumiem (ja nawet nie zdążyłem się przedstawić) ale wydaje mi się że jeżeli dyrektor ma taką formę castingowania to trzeba to zaakceptować (oczywiście biorąc udział w castingu).Teatr jest prywatny nie ma przymusu brania udziału w castingu, i jeśli nie został odnaleziony hamlet nawet jeśli byłyby to tylko przypuszczenia dyrektora to powiedzenie monologu nic by nie zmieniło. Takie jest chyba ryzyko brania udziału w tego typu przedsięwzięciu. Jedyne co mogłoby zostać zmienione to ewentualnie większy odsiew po otrzymaniu CV ale znowu to mogłoby wyeliminować potencjalnego hamleta. Takie moje zdanie. Ale jak wspomniałem na początku łącze się w pewnego rodzaju goryczy – napisał jeden z internautów (pisownia oryginalna).

"Szanuj moją pracę"

Sytuacja, do której doszło podczas castingu w krakowskim Teatrze STU, jest szeroko komentowana w mediach społecznościowych przez młodych aktorów. Głos w sprawie zabrał również absolwentem krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego, Michał Pawlik: – Udostępniajcie #szanujmojaprace Wydarzenia z "przesłuchania" @teatrstu dopełniły pewnej czary absurdalnych i gorzkich doświadczeń teatralno-filmowych i zachęciły mnie do stworzenia planszy poradnikowej dla pokoleń baby boomers oraz X, ale nie tylko. Ryba psuje się od głowy. Myśmy jako społeczeństwo i ludzie kultury naprawdę nie przepracowali pańszczyźnianego schematu myślenia. Zawsze musi być w relacjach instytucjonalnych pan i cham. Poddaństwo. Po co? Eh... Literatura akademicka zajmuje się tym już od jakiegoś czasu. Mam nadzieję, że ta plansza będzie drobnym krokiem do uświadamiającej, pozytywnej zmiany i wzajemnego okazywania sobie szacunku. Bo to, że domagam się szacunku wynikającego z niezbywalnej godności ludzkiej i szacunku do wykonanej pracy, nie znaczy, że deprecjonuję dokonania starszych pokoleń. Tylko tyle i aż tyle. Niektórym trudno to zrozumieć – napisał w mediach społecznościowych aktor Teatru Ochoty.

Udostępniajcie #szanujmojaprace Wydarzenia z "przesłuchania" @teatrstu dopełniły pewnej czary absurdalnych i gorzkich...

Opublikowany przez Michała Pawlika Wtorek, 23 maja 2023

Do sieci trafiły również memy, których treść odnosi się do castingu w krakowskim teatrze. – Cyrk, jakiego w AST nie było – napisano na grupie studentów z PWST we Wrocławiu.

Mem z grupy PWST Wrocław/Fot.: Screen, Facebook (nadesłane przez czytelnika)
Mem z grupy PWST Wrocław/Fot.: Screen, Facebook (nadesłane przez czytelnika)

"Szukaliśmy osobowości nie recytatora"

Sprawę przeprowadzonego castingu skomentował w rozmowie z Głosem24 Krzysztof Jasiński, dyrektor artystyczny Teatru STU. – Nie jestem użytkownikiem Facebooka, nie udzielam się na nim, nie mniej słyszałem o komentarzach dotyczących przesłuchania, ale te informacje docierają do mnie z drugiej ręki. Proszę nie myśleć, że lekceważymy social media, ale w kwestii przesłuchania od samego początku było jasne, że tak będzie, tzn. że szereg osób będzie niezadowolonych, ponieważ my szukamy jednej osoby, a zgłosiło się około 120. Jest więc oczywiste, że jeżeli szukamy jednego, a mamy 120 kandydatów, to 119 będzie pokrzywdzonych. Natura mediów społecznościowych dzisiaj jest taka, że jest to miejsce do wylewania żalów, do odreagowywania w przeróżny sposób i z tym się oczywiście trzeba liczyć – powiedział.

Jasiński podkreślał, że "Hamlet" grany od ponad dwóch dekad na deskach krakowskiego Teatru STU jest szczególny. – Zainteresowanie przesłuchaniem było tak duże, że musieliśmy część spotkań przesunąć na drugi dzień, tak żeby wszystkim dać szansę. Większość z tych młodych ludzi nie miała dużego doświadczenia na scenie, choć w castingach pewnie tak, ale nie w takich przesłuchaniach. Aspirowanie do takich ról jak nasza, nie jest tym samym, co casting do serialu. W ogóle rzadko się zdarza, że ogłasza się casting do roli Hamleta, a nasz spektakl jest naprawdę szczególny. Jego wyjątkowość polega na tym, że nasz „Hamlet” jest grany od 23 lat i w tym przypadku wybór jest bardzo skonkretyzowany. To nie jest tak, że ogłaszamy casting do sztuki i po wyborze odtwórcy głównej roli będziemy wspólnie tworzyć jakąś jej interpretację, wymyślać coś nowego. Nie. Tutaj trzeba zmieścić się w rygorach narzuconych przez to, co jest już naszym "Hamletem" od ponad dwudziestu lat i nie schodzi z afisza ze względu na publiczność, która się go domaga. Tak, jak od czasu do czasu zmieniają się aktorki grające Ofelię, tak od czasu do czasu potrzeba następnego Hamleta. To normalne. Przykładem jest pierwszy Hamlet, który dzisiaj gra Klaudiusza, czyli króla w spektaklu.

Plakat promujący sztukę/Fot.: Teatr STU, materiały prasowe
Plakat promujący sztukę/Fot.: Teatr STU, materiały prasowe

W rozmowie z Głosem24 dyrektor Jasiński opowiada, jak wyglądał casting i co dokładnie podlegało ocenie. – Casting był bardzo interesujący. Został on specjalnie tak wymyślony, ponieważ szukamy osobowości, a nie recytatora. Wymóg nauczenia się dwóch monologów był wstępnym „sitem”. Nam chodziło o znalezienie osobowości konkretnej, szczególnej, wybitnej, która będzie koherentna z tym, co się do tej pory działo. Ponieważ mamy konkretną odtwórczynię roli Gertrudy (to znaczy matki), szukamy kogoś takiego, kto mogły być jej synem. Mamy konkretną Ofelię i szukamy takiego Hamleta, w którym ona zakochałaby się na śmierć. Ci młodzi niedoświadczeni, ale bardzo ciekawi panowie, którzy się pojawili, nie brali pod uwagę tego (chociaż ich uprzedzałem), że rozmowa w której biorą udział jest ważna, że chce się z niej dowiedzieć o nich czegoś więcej. Przecież ankiety z danymi miałem przed nosem. Chodziło mi o to, żeby ten człowiek do mnie mówił, dużo mówił, ponieważ wtedy widzę, jak on się komunikuje, jak gestykuluje, jak wygląda, jak wyglądają jego oczy, jak patrzy, jaką ma dykcję, jak się wyraża... To było niezwykle cenne i to jest podstawowe kryterium. Natomiast, wymóg, żeby się nauczyć dwóch monologów… Rany boskie, to jest oczywiste, że każdy, kto chce aspirować do takiej roli, musi nauczyć się nie tylko dwóch monologów, ale znacznie więcej. Jeżeli później taka osoba uważa, że straciła czas, bo się ich uczyła, a one nie zostały wysłuchane, to jest nieporozumienie – mówi Krzysztof Jasiński. – Na przesłuchanie wchodziły grupy, czyli 15 lub 16 osób. Następnie poprosiłem ich o przechadzanie się po scenie i przyglądałem się wszystkim, żeby zobaczyć nie kogoś siedzącego i zgarbionego, ale naturalnie poruszającego się. Cała procedura była precyzyjnie przemyślana, również po to, żeby się zmieścić w ramach czasowych. Następnie prosiłem, żeby kandydat się przedstawił i żeby mówił o sobie. Starałem się, żeby każdy miał mniej więcej taki sam czas, chociaż czasami ewidentnie powinienem był przerywać, bo wiedziałem, że ze względu na (powiedzmy najogólniej) ogólny wyraz artystyczny dana osoba nie zakwalifikuje się. Nie ośmieliłbym się mówić o tym, że zjawiali się również ludzie, którzy nie powinni się zjawić, no ale się zjawiali. Potem przychodziła kolej na następnych kandydatów. Czasami komuś dałem książkę, czasami komuś powiedziałem, że będziemy w kontakcie, a reszcie podziękowałem. Na koniec zawsze mówiłem danej grupie, czy znalazłem w niej kandydata na Hamleta – dodaje.

Na pytanie, czy teatr jest zadowolony z castingu, dyrektor artystyczny odpowiada: – Jestem bardzo zadowolony z tego castingu. Wybraliśmy 15 panów do dalszej współpracy. Wszystko okaże się pod koniec sierpnia. Nie chcę używać w tym przypadku słowa eliminacje, bo wśród wybranych na pewno znajdziemy współpracowników również do innych ról. Nam bardzo zależało na tym, żeby wybrać absolutnie najlepszych i predestynowanych aktorów. W castingu brały udział osoby, które mają na swoim koncie dużo ról, czy pracują w znakomitych teatrach, czyli już wcześniej przeszły przez jakieś sito. Od naszej strony ten sposób testowania był niezwykle ważny i decydujący o sprawie. Nad monologami dopiero będziemy pracować. Natomiast, dając jako zadanie przygotowanie dwóch monologów, liczyłem się z tym, że część odpadnie od razu, jak zobaczy, co to są za monologi. Liczyłem na to, że sam fakt będzie preselekcją i skłoni do refleksji.

Krzysztof Jasiński zwrócił również uwagę na fakt, że zastosowana podczas ostatniego castingu procedura nie jest jedyną stosowaną w placówce. – Nie jest to standardowa procedura przesłuchań w Teatrze STU. Do każdego typu roli jest ona inna. Jeśli trzeba śpiewać, to się śpiewa. Wtedy przesłuchania są wielostopniowe. Jak był casting do kabaretu, to spotykałem kandydatów dopiero podczas ostatniej selekcji. Ale w przypadku ostatnich przesłuchań chodziło o to, żeby znaleźć typ i osobowość – powiedział.

Fot. główne Wikipedia (Autorstwa Fryta 73 from Strzegom (Wikimedia Commons account: Fryta73) - Krzysztof Jasiński, CC BY-SA 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=76547548), Autorstwa Adrian Tync - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=116504503

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka