Karp to ryba, którą hodujemy od lat i tradycyjne, polskie danie wigilijne. Kasia spod Krakowa zdradza swój przepis na pyszną rybę, która zachwyci smakiem wszystkich na wigilijnej kolacji. Nawet tych, którym do tej pory karp smakował mułem.
Ryba hodowana od setek lat
Karp trafił do Polski w XII wieku dzięki cystersom. Pracowici zakonnicy sprowadzili do naszego kraju wiele nowinek, miedzy innymi nauczyli, jak najlepiej hodować te ryby. Mało tego, to na terenie naszego kraju wypracowano największe dokonania związane z hodowlą karpia na większą skalę. To właśnie u nas w 1573 r. Olbrycht Strumieński napisał (w języku polskim) pierwszy podręcznik stawiarstwa i chowu karpia „O sprawie, sypaniu, wymierzaniu i rybieniu stawów”, który przyczynił się do upowszechnienia fachowej wiedzy o tej sztuce wśród osób, które nie znały łaciny.
W XV wieku m.in. w okolicach Krakowa powstały rozległe, wykarczowane tereny, które idealnie nadawały się do zakładania na nich stawów hodowlanych, tym bardziej, że jakość ziemi w tym rejonie Małopolski była zbyt słaba na uprawę. Wtedy wzdłuż koryt rzek zaczęły powstawać stawy rybne, organizowane w tzw. „klucze”.
Do dziś z tamtych czasów pozostały stawy m.in w Dolinie Karpia, która leży na obszarze siedmiu małopolskich gmin: Zatora, Osieku, Przeciszowa i Polanki Wielkiej w powiecie oświęcimskim oraz Brzeźnicy, Spytkowic i Tomic w powiecie wadowickim. Stawy hodowlane zajmują tu setki hektarów w dolinach Wisły, Skawy i Wieprzówki. To oczywiście nie wszystko, bo stawy hodowlane są w Kluczach, Książa Wielkiego i w wielu innych miejscowościach.
Bliżej Krakowa, w okolicach Tyńca, w powiecie krakowskim w Dolinie Będkowskiej, a w powiecie wielickim hodowlą tych ryb zajmują się mniszki benedyktyńskie w klasztorze w Staniątkach.
Warto wspomnieć, że w 1880 r., na wielkiej wystawie rolniczej w Berlinie, Adolf Gasch, genialny hodowca karpia z Kaniowa, niedaleko Bielska-Białej, został nagrodzony złotym medalem za wyhodowaną przez siebie linię karpia określonego mianem „karp polski”. Karp ten, zwany także galicyjskim, do dzisiaj prezentuje najbardziej pożądany wśród hodowców pokrój.
Co ciekawe, karp stał się tradycyjną potrawą wigilijną dopiero w PRL-u. Wcześniej, przez wieki, najczęściej podawano na niej śledzie, leszcze, liny, sandacze i karasie. Karp, który jest stosunkowo prosty i tani w hodowli, stał się tak popularny, bo był specjalnie promowany. Już w 1947 roku można było spotkać hasło: "Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce", które miało podkreślić dobrobyt obywateli. Często też się zdarzało, że w okresie świątecznym karp był okolicznościowym upominkiem od zakładu pracy dla pracowników. Była to swoista świąteczna premia. W tamtych czasach żywy karp niesiony do domu w woreczku czy wiaderku, a potem pływający w wannie, tak jak świeża choinka, był znakiem, że już wkrótce wigilia.
Mitem jest jednak, że na wigilię trzeba kupić żywą rybę. Świeżego i smacznego karpia z lodu można kupić w marketach czy na bazarach, na stoiska małopolskich gospodarstw rybackich. Smakuje dokładnie tak samo, a dodatkowo decydując się na taką rybę, postępujemy w sposób bardziej humanitarny i nie skazujemy karpi na stres i cierpienie. Po drugie ma to też walor ekonomiczny i praktyczny. Kupujemy dokładnie tyle ryby, ile nam potrzeba i nie musimy tracić czasu na jej sprawianie i filetowanie.
Ponieważ karp to nie tylko smaczna, ale przede wszystkim zdrowa, niezbyt tłusta ryba, zawierająca wiele niezbędnych składników odżywczych, warto włączyć ją do swojej diety nie tylko "od święta".
Sekret karpia, który zachwyci nawet teściową
Choć dla wielu wigilijny karp to tradycja, dla nie brakuje tych, dla których jednak jedzenie tej ryby to przykry obowiązek, bo jak twierdzą, smakuje im mułem. Można jednak przyrządzić karpia tak, że zasmakuje nawet tym, którzy bronią się przed skosztowaniem tej potrawy. Pani Kasia z Będkowic zdradziła nam swój sekretny przepis, który zawsze się sprawdza, a usmażona przez nią ryba smakuje nawet jej wymagającej teściowej.
- Przyrządzanie wigilijnego karpia zaczynam zawsze od wymoczenia go w mleku. Dzięki temu traci posmak mułu, a ryba po nim jest delikatniejsza i smaczniejsza. Ja zawsze obkładam go dodatkowo cebulką. Taki karp powinien moczyć się w mlecznej zalewie 12 godzin. Wtedy jest najlepszy - mówi młoda gospodyni z podkrakowskiej gminy Wielka Wieś.
Po wyjęciu karpia z zalewy, w wigilijny poranek, ryba nacierana jest solą z dodatkiem soku z cytryny. Po kilku godzinach leżakowania w chłodzie jest gotowa do dalszej obróbki.
- Tym, co zachwyciło moją teściową, jest specjalna panierka, którą otaczam karpia przed smażeniem. Zamiast w jajku, zanurzam go w cieście naleśnikowym i obtaczam migdałami, które podczas smażenia robią się chrupiące i dają szlachetny smak całemu daniu. Gdy pierwszy raz spróbowała mojego karpia, była pozytywnie zaskoczona: "Kasiu, jak zrobiłaś tak pyszną rybę? Musisz mi dać przepis" - powiedziała. Dla mnie było to największe wyróżnienie, bo zazwyczaj kręci nosem na wszystko, co gotuję - wspomina Kasia.
Przepis na karpia w migdałach
Aby zrobić pysznego karpia w migdałach kupujemy świeżą rybę ze sprawdzonego źródła. Potrzebujemy jej tyle, ile jest osób na wigilii licząc po 100 gram na osobę (tyle średnio waży jedno dzwonko), lub po prostu tle dzwonek, ilu planujemy gości i domowników.
SKŁADNIKI:
na ciasto naleśnikowe do obtaczania ryby:
- 1 szklanka (160 g) mąki pszennej (na 1 kg ryby)
- 1 jajko (na 1 kg ryby)
- ok. 1/2 szklanki mleka
- sól, pieprz, opcjonalnie: 1 łyżeczka suszonych ziół np. tymianku lub oregano
Wszystkie składniki mieszamy ze sobą, do uzyskania jednolitej masy. Ciasto musi być dość gęste, więc mleko dodajemy stopniowo.
- karp w dzwonkach (jedno dzwonko to ok. 100 gram ryby na osobę)
- 100 g płatków migdałowych
- olej do smażenia
PRZYGOTOWANIE:
Karpia gotowego do smażenia (o moczeniu w mleku i cebuli oraz nacieraniu solą i cytryną przeczytasz wcześniej) obtaczamy dokładnie w cieście naleśnikowym i zanurzamy w płatkach migdałowych, po czym smażymy na rozgrzanym oleju, ok. 3 minuty z każdej strony. Po usmażeniu wszystkich porcji od razu serwujemy na stół.