Szczepan Brzeski i Sylwia Bajek ruszają właśnie w kierunku Mount Everest. Choć wyprawę rozpoczynają razem, to cele mają odrębne. Szczepan Brzeski zaatakuje Mount Everest (8848 m), a Sylwia Bajek Lhotse (8516 m) – z szansą na tytuł najmłodszej Polki na szczycie czwartej co do wysokości góry Ziemi.
W ubiegłym roku od szczytu Mount Everest dzieliło ich zaledwie 48m ale pech chciał, że ich szerpa… zlekceważył butle z tlenem. W tym roku nastąpiła zmiana planów, o czym rozmawiamy z alpinistami (prywatnie parą) na kilka dni przed wyprawą:
„Głos Bocheński”: Do zdobycia Korony Ziemi brakuje Panu tylko jednego szczytu - Mount Everestu. Raz się niemal udało. Jak to jest zobaczyć wierzchołek na wyciągnięcie ręki i zrezygnować? Nie kusiło żeby taki „kawałek" wejść bez tlenu skoro czuł się Pan tak dobrze?
p. Szczepan Brzeski: - 50 metrów w pionie, to 40 minut wspinaczki w górę i następne 30 minut aby zejść. By tego dokonać potrzebny był tlen na ponad godzinę ponieważ byliśmy zaaklimatyzowani do wysokości 8 tys. m. Godzina powyżej tej wysokości to bardzo dużo. Najprawdopodobniej byśmy tam zginęli. Perspektywa zdobycia szczytu była bardzo kusząca ale też był hamulec na zasadzie: nie musisz tam wejść za wszelką cenę! Góra tu będzie też za rok, za dwa...
Z Waszych wspomnień wynika, że w drodze na Mount Everest spotkaliście umierających alpinistów. Jak rozpoznać komu można jeszcze pomóc? Jakie to uczucie zostawić człowieka na pewną śmierć gdy trzeba iść dalej?
p. Sylwia Bajek: - Podczas ubiegłorocznej wyprawy napotkaliśmy na naszej drodze alpinistę, który pozostawał w tzw. kontakcie, ale nie miał stosownego ubioru, nie miał też butli z tlenem co zwiastowało początki choroby wysokościowej, więc podaliśmy mu odpowiedni lek. Tyle mogliśmy pomóc. Drugi człowiek, który rzeczywiście koło nas umierał, znajdował się już w agonii - widać było, że leżał tam co najmniej dobę – mimo to, że jemu już się nie dało pomóc, alarmowaliśmy o zorganizowanie akcji ratunkowej dla niego. Dlatego uważam, że nie możemy tego rozpatrywać w kategoriach, że kogoś zostawiliśmy na pewną śmierć.
Kontekst mojego pytania był inny. Co się czuje gdy nie można pomóc, gdy trzeba iść dalej?
p. Sylwia: - to jest bardzo ciężkie doświadczenie, które pozostaje w pamięci. Pomaga świadomość, że zrobiło się wszystko, co w tamtych warunkach było możliwe.
Pamiętam oskarżenia kierowane w stronę Elizabeth Revol, że zostawiła Tomasza Mackiewicza na śmierć, mimo, że jak mówiła, zrobiła wszystko co mogła… I ten hejt, od ludzi, którzy nie potrafią zrozumieć takiej sytuacji. To im właśnie chciałabym wytłumaczyć dlaczego zdarza się przegrać walkę o życie drugiego człowieka w górach i po czym można poznać, że nie można już temu człowiekowi pomóc…
p. Szczepan: - W tamtej sytuacji wołaliśmy o pomoc, prosiliśmy aby wysłać ekipę ratunkową, bo tu człowiek umiera i trzeba mu pomóc, bo my w dwójkę nie możemy nic więcej zrobić, jak podać lekarstwa, ciepły napój i wesprzeć duchowo. Drugi mężczyzna nawet gdyby go zniesiono, to oceniając jego stan, nie był do uratowania - jego mózg już nie pracował. Alpinistę, któremu pomogliśmy zabrała schodząca z góry grupa i sprowadziła go do obozu, gdzie niestety zmarł. To nie są normalne warunki, gdzie można takiego alpinistę wziąć pod rękę i sprowadzić. Trzeba mieć świadomość co jest kluczowe w takich chwilach - bądź nie, by ratować alpinistę z początkową fazą choroby wysokościowej (jak Tomek Mackiewicz gdy się rozdzielili z Elizabeth Revol). Taki człowiek już nie może iść. Po prostu nie jest władny w nogach, Jeśli nie jest władny w nogach, to trzeba przyjąć, że wraz ze sprzętem waży ok. 100 kg i jedna, czy dwie osoby nie są w stanie go sprowadzić. Proszę pamiętać o tym ,że tam w górze wszyscy są bardzo słabi, są wycieńczeni. Dlatego by znieść taką osobę z góry, musiało by iść 6. mężczyzn w dobrej kondycji. Trzeba też pamiętać, że znoszony alpinista czuje, cierpi. Że może się w trakcie znoszenia poranić. To dodatkowe ograniczenia i obciążenia.
Szerpowie są zwykle blisko, czy tylko idą jakiś odcinek i się wycofują?
p. Sylwia: - Nie ma reguły. Można iść na atak szczytowy z szerpą 1/1 i wtedy idziemy w niedużych odległościach od siebie.
Szerpa, który nie dostarczył Wam butli tlenowej pod szczytem szedł z Wami... To jedyna ich rola?
p. Szczepan: - Rolą szerpów jest m.in. kwestia bezpieczeństwa. Akurat my byliśmy w bardzo dobrej kondycji. Nie mieliśmy też żadnych problemów z wysokością, więc w tym zakresie jego pomoc nie była nam potrzebna. Drugi aspekt, to zaopatrzenie w tlen, który szerpa powinien nam dać w kopule szczytowej.
p. Sylwia: - jedną butlę szerpa powinien nieść dla nas, druga powinna czekać w tzw. depozycie (do którego przynoszą je szerpowie przed wyprawą), trzecią niesiemy w plecaku i z tej butli korzystamy w pierwszej fazie ataku szczytowego.
Czy wyprawa na Everest jest możliwa bez pośrednictwa agencji, która zabezpiecza wyprawę i zapewnia usługę szerpów?
p. Szczepan: - Obecnie wszyscy uczestnicy wyprawy muszą korzystać \z pośrednictwa agencji. I nie dotyczy to jedynie Mount Everestu. W wyprawach na K2 również pośredniczy agencja.
Czy w przypadku, gdy agencja nie wywiąże się z umowy (jak np. niedostarczenie butli z tlenem) można żądać zwrotu kosztów wyprawy?
p. Sylwia: - Myślę, że takie żądanie jest jak najbardziej uzasadnione, co nie znaczy łatwe. To Nepal i Himalaje, gdzie prawo jest inne, a uwidacznianie zaniedbań popełnionych w górach niekoniecznie w interesie osób władnych.
p. Szczepan: - zastanawiamy się nad tym i po powrocie z tej wyprawy będziemy podejmować decyzję.
W 2005 r., Marcin Miotk jako pierwszy Polak (i dotychczas jedyny) zdobył Mount Everest bez wspomagania tlenem, nie korzystając również z pomocy szerpów. Czy uważacie Państwo, że jest upoważniony, by wypowiadać się podobnie jak określani przez alpinistów „kanapowcy", pytając: „gdzie przebiega granica między pasją, a odpowiedzialnością. Ileż to małych dzieci w ostatnim czasie osierocili (tylko polscy) alpiniści.... Wiem, że jest to trudne, bo to pasja, ale czy koniecznie trzeba to ryzyko tak podnosić, aby w dwójkę bez zespołu zabezpieczającego atakować ośmiotysięcznik zimą. Czy to jest więcej warte niż uśmiech dziecka czekającego na tatę w domu?".
p. Szczepan: - Ludzie się różnią poprzez priorytety. Dla jednego najwyższą wartością będzie życie, rodzina, dla innego biznes, dla kolejnego pasja. Są też i tacy, którzy jeszcze nie odkryli co w ich życiu liczy się najbardziej. Kiedyś podobne emocje wywoływała piłka nożna, dziś wspinaczka. Praktycznie każdy człowiek chce coś powiedzieć w tej kwestii i trzeba dać miejsce na taką wypowiedź. Gorzej gdy ktoś nie ma racji, a „krzyczy”. Z wypowiedzi Marcina Miotka wynika, że dla niego najwyższą wartością jest rodzina, a życie najcenniejsze.
p. Sylwia: - nie można jednak nie zauważyć, że je ryzykował, wspinając się na najwyższy szczyt świata bez tlenu.
p. Szczepan: - ja rozumiem też Tomka Mackiewicza. Chociaż bardzo ryzykował (czego nie pochwalam), to realizował wielkie swoje marzenie. On na tej górze był kilka razy, chciał zapewne sobie udowodnić, że potrafi ją zdobyć.
p. Sylwia: - czasem aby być dobrym człowiekiem, mężem, ojcem… trzeba mieć jakąś pasję i nagromadzoną energię gdzieś rozładować. Nie każdy potrafi realizować się wyłącznie w życiu rodzinnym. W tym kontekście wspinaczka jest jednym z przykładów wzbogacenia życia o nowe doznania i wartości.
Miotk zarzucał Revol i Mackiewiczowi, że weszli na szczyt zupełnie wycieńczeni i nie mieli szans zejść. Nasuwa się pytanie, do jakiego momentu można atakować szczyt żeby można było wrócić?
p. Sylwia: - Taka ocena zawsze jest bardzo indywidualna, często subiektywna. Nie będąc tam, nie znając panujących w tamtym momencie warunków, kondycji, stanu zdrowia, nie można stawiać ocen. Być może w momencie ataku szczytowego czuli się dobrze i nagle wszystko się zmieniło, nastąpiło załamanie (pogody, sił). Możemy mówić tylko za siebie jak w takich momentach się zachowujemy. W naszym przypadku zadajemy sobie pytanie na ile jesteśmy w stanie zaryzykować.
p. Szczepan: - gdy czujemy się słabo, czekamy na poprawę. Znamy własne ograniczenia i możliwości. Wiemy kiedy może się udać, a kiedy ryzyko jest zbyt duże
Ilu wspinaczy będzie w tym samym czasie atakować Mount Everest? Czy może się ponownie zdarzyć „korek" jak w 1996 roku, gdy wspinacze utknęli na tej górze?
p. Sylwia: - Ubiegły rok był rekordowy pod względem ilości wspinaczy, a mimo to „korka” nie doświadczyliśmy. Podejrzewam, że ilość alpinistów w tym roku będzie podobna. Sezon na Evereście przypada w miesiącach kwiecień-maj. W drugiej połowie maja wszyscy wspinacze dokonują ataku szczytowego. To czy atak szczytowy rozłoży się na dwa tygodnie, czy na 3 dni zależy głównie od pogody.
Aby wyruszyć na Everest wystarczy mieć pieniądze i sprzęt? Czy ktoś weryfikuje stan zdrowia, doświadczenie, predyspozycje, osiągnięcia? Jakie trzeba mieć kwalifikacje żeby móc w sensie formalnym zdobywać Mount Everest?
p. Szczepan: - W sensie formalnym nie ma wymogów. W wielkim uproszczeniu można więc tak powiedzieć.
p. Sylwia: - teoretycznie zasada jest taka, by w ostatnich dwóch latach zdobyć 6-tysięcznik, jednak w praktyce nikt tego nie sprawdza więc treść pytania pokrywa się z tym, że na takich zasadach można wyruszyć na Everest. Znamy przypadki osób, które nie mając doświadczenia bardzo chciały zdobyć Everest i już na etapie basecamp-u odpadały ponieważ na wys. 5 tys m nie mogły się zaaklimatyzować, bądź były zbyt słabe aby wyruszyć wyżej. Góra, tak czy inaczej to weryfikuje, bo realnie żeby mieć szansę na Everest potrzebne jest doświadczenie.
p. Szczepan: - odwracając pytanie powiem jak my przygotowywaliśmy się do wejścia na Everest. Na pewno trzeba skończyć kurs technicznej obsługi sprzętu oraz poznać swój organizm od strony aklimatyzacji żeby nie bać się wysokości. Mogą to być kursy, skałkowy, turystyki zimowej, a jeszcze lepiej ukończyć kurs taternicki wspinając się 2 tygodnie w Tatrach. To przygotowuje do takiego traktowania gór: - góry są dla mnie wyzwaniem ale nie stresuję się tym, że jest jakaś przepaść. Dzięki kursom posiadam biegłość w posługiwaniu się sprzętem, karabinkami, czekanami, linami, itd. Kolejny krok, to przygotowanie się do wysokości – tutaj zalecam stopniowe zdobywanie szczytów. Ja chodzę po górach wysokich 6 lat i stopniowo, każdego roku, podnoszę sobie poprzeczkę o około 1000 m. Najpierw było 5 tys. m, później 6,7 i dopiero wtedy starałem się wejść na Everest, bo wiedziałem, że organizm do 7-miu tys. sobie poradzi. Bo już tam byłem i nic złego się nie stało. Bo najważniejsze jest nasze życie. Gdy ktoś kto ma dużo pieniędzy i zza biurka powie „weźcie mnie na Everest”, to go wezmą. Na K2 też.
p. Sylwia: - ale nikt go później z tej góry nie zniesie. Góra takie kaprysy weryfikuje. Im szybciej to zrobi tym lepiej dla takiego człowieka.
Czy wykupiliście ubezpieczenie, które zapewnia transport i ew. akcję ratunkową?
p. Szczepan: - Wykupiliśmy pełne ubezpieczenie i członkostwo u organizatora akcji ratunkowej.
Pan będzie atakował Mount Everest, natomiast p. Sylwia sama ma zdobyć górę Lhotse. Jak wówczas będzie wyglądała komunikacja?
p. Sylwia: - Mamy 2 telefony satelitarne ponieważ tam telefony komórkowe nie działają. Internet jest do 5 tys. m. Natomiast z szerpami będziemy w kontakcie na radiu.
Będzie Pani samotnie atakowała Lhotse?
p. Szczepan: - To oczywiście byłoby zbyt ryzykowne.
p. Sylwia: - będę szła z szerpą. Prawdopodobnie tego samego dnia wchodzić będą jeszcze 3 osoby będące w naszej agencji.
Trzymamy wobec tego kciuki i obiecujemy śledzić losy tej wyprawy, by nasi Czytelnicy również Wam kibicowali. Dziękuję bardzo za poświęcony czas na „minutę” przed wyprawą.
Rozmawiała Natalia Mądry
P.S.
5 kwietnia br. nasza redakcja gościła na konferencji prasowej alpinistów Sylwii Bajek i Szczepana Brzeskiego z udziałem patronów wyprawy - Starosty Bocheńskiego Ludwika Węgrzyna i Burmistrza Bochni Stefana Kolawińskiego - której intencją jest zatknięcie na szczycie Mount Everestu bocheńskiej flagi. Wyprawa będzie też połączona z celem charytatywnym, a dokładniej wsparciem bocheńskiej Fundacji Auxilium. 8 kwietnia br. alpiniści wylecieli do Nepalu. Już dotarli do Katmadu.
Relację z konferencji prasowej można zobaczyć na naszej stronie YouTube:{youtube}ZAZN0Zsg04U{/youtube}
Foto ze strony FB alpinistów :(Everteam 2018)
Kalendarz wyprawy:
9-10 kwietnia. Przylot i pobyt w Katmandu (dzień 1-2)
11-19 kwietnia. Trekking do Everest Base Camp (dzień 3-11)
20 kwietnia-17 maja. Budowanie aklimatyzacji (dzień 12-37)
18-25 maja. Wspinaczka na Szczyty: Everest & Lhotse (dzień 38-46)
25 maja-1 czerwca. Trekking powrotny (dzień 47-53).
