czwartek, 2 sierpnia 2018 13:35

Rak to nie wyrok. Onkorejs Granicami Polski

Autor Aleksandra Bieniek
Rak to nie wyrok. Onkorejs Granicami Polski

Nowotwór – to słowo dla większości z nas brzmi jak wyrok śmierci. Koniec z marzeniami, koniec z karierą, koniec ze wszystkim. To jednak wcale nie musi być prawda. Pokazują to twórcy i uczestnicy Onkorejsu i Onkorejsu Granicami Polski. Już od 3 lat organizują marsze i rejsy, w których biorą udział osoby chore onkologicznie oraz wspierające je osoby zdrowe.

Niejako impulsem do zapoczątkowania Onkorejsów były doświadczenia prezes fundacji Onkorejs - Magdy Lesiewicz. To ona jest pomysłodawczynią pierwszego rejsu osób onkologicznych, który odbył się w 2015 roku. Mimo początkowych niepowodzeń, to właśnie ten rejs rozsławił akcję. Coraz więcej osób o nim usłyszało, a co za tym idzie znacząco wzrosła liczba osób chętnych wzięcia udziału w rejsie. Pojawił się jednak podstawowy problem – gdzie pomieścić tylu chętnych? Wtedy to w głowie Anny Małek (jednej z uczestniczek pierwszego Onkoresju) zarysował się pomysł stworzenia marszu, który przejdzie z różnych stron i otoczy Polskę. I w taki o to sposób w 2016 roku zorganizowano przemarsz pod nazwą Onkorejs Granicami Polski.

– Ludzie człowieka chorego na nowotwór skazują na śmierć. Izolują go, bo nie wiedzą jak z nim rozmawiać. Nasz marsz ma na celu to, żeby właśnie przełamywać takie schematy, żeby nie traktować osób, które chorują na nowotwór, jak osób napiętnowanych, żeby pokazać ludziom, że można realizować jakieś swoje marzenia, można realizować swoje cele – nie trzeba się zamykać w domu – tłumaczy Marzena Gitler jedna z uczestniczek i koordynatorek trasy.

W marszu co roku bierze udział kilkaset osób. Wyruszają one w jednym czasie z kompletnie różnych części Polski. W tym roku trasa została podzielona na 34 odcinki – od Pomorza aż po Tatry. Uczestnicy idą dziesiątki kilometrów – najdłuższa trasa liczy blisko 140 kilometrów! – aby pokazać sobie i innym, że rak to nie wyrok. Osoby onkologiczne mogą normalnie żyć, pracować i nie straszne im są podróże z plecakami. Jak podają organizatorzy w tym roku prawie 200 osób pokonało łącznie 2000 kilometrów.

Jak zapewnia Marzena, marsz to nie tylko pokonywanie własnych słabości – Jest to też integracja, bo często osoba chorująca na nowotwór jest odizolowana i wydaje się jej, że jej problemy są takie wyjątkowe, a potem okazuje się, że każdy, kto borykał się z tą chorobą ma podobne problemy.
– Pokazujemy, że da się żyć z chorobą i dokonywać rzeczy, które nie są łatwe nawet dla w pełni zdrowego człowieka. Można i warto pokonywać własne słabości i czerpać radość z każdego dnia – dodaje Ewelina Szymańska koordynatorka trasy tatrzańskiej.

W tym roku fundacja zorganizowała także dwa duże projekty w województwie pomorskim – Marsz Białymi Plamami – profilaktyka raka szyjki macicy i profilaktyka raka jelita grubego. 23 czerwca br. Onkorejs Granicami Polski oprócz standardowego przemarszu organizował i przeprowadzał spotkania profilaktyczne. Marsz zarazem aktywizował osoby chore, jak i nagłaśniał potrzebę badań.

Natomiast przez górzyste ziemie regionu podhalańskiego przeszedł marsz stowarzyszenia Niebieski Motyl, który z Onkorejsem jest już od 2016 roku. Trasa była co prawda bardzo malownicza, ale również uciążliwa i wymagająca. – Pokonaliśmy z ciężkimi plecakami 113 kilometrów i 5146 metrów podejść, zajęło nam to łącznie 40 godzin i 36 minut – opowiada Ewelina.

Liczby te robią wrażenie nawet na osobach zupełnie zdrowych. 113 kilometrów to więcej niż z Krakowa do Zakopanego! A trzeba zaznaczyć, że w trasie brały udział osoby w różnym wieku – zarówno dzieci, jak i osoby starsze. Uczestnicy trasy tatrzańskiej zwrócili uwagę na jeden, konkretny typ nowotworu. – Nasze Stowarzyszenie pokonując trudne trasy zwraca uwagę na nowotwory ginekologiczne, zwłaszcza rak jajnika, który jest niezwykle niebezpieczny i jest przyczyną wielu przedwczesnych zgonów kobiet w Polsce  – komentuje Ewelina.

Uczestnicy marszu mogli liczyć na wsparcie nie tylko bliskich i przyjaciół, gdyż w akcję zaangażowali się również goście specjalni. W tym roku byli to: dziennikarz telewizyjny i radiowy Jakub Porada oraz Arek Klimkiewicz, który z pewnością znany jest szerszej publiczności, jako uczestnik programu Hell’s Kitchen.

Do powiatu tatrzańskiego dotarła również grupa 20 koordynowana przez Marzenę Gitler. Panie wyruszyły z Krynicy – Zdroju przeszły ok. 140 kilometrów do Jurgowa.

Następny Onkorejs Granicami Polski już w przyszłym roku, a już 12 sierpnia na Zawiszy Czarnym, żaglowcu ZHP, wypłynie kolejny rejs ze Świnoujścia przez Kopenhagę do Gdyni. W rejsie popłynie 28 osób.  „Żeglowanie jest bardzo podobne do procesu leczenia chorób onkologicznych. Tak samo w sytuacji gdy chory dowiaduje się, że ma nowotwór, jak i w sytuacji gdy pierwszy raz wsiada na jacht nie wie jak zachowa się jego organizm. Nie wie, czy strach go nie sparaliżuje. Czy będzie miał chorobę morską itp. Jedyne co jest wiadomo to to, że nie może się poddać. Nawet w sztormie, burzy, deszczu, przeszywającym zimnie, zmęczeniu ogarniającym całe ciało, tak samo podczas najgorszej chemioterapii nie może odpuścić. Musi walczyć dalej – przekonują organizatorzy. - Po OnkoRejsie, mając świadomość tego co przeżyła, osoba chora ma poczucie, że ze wszystkim sobie poradzi .Takie poczucie niezłomności jest bardzo potrzebne osobom niepełnosprawnym. Dzięki niemu łatwiej integrują się ze społeczeństwem i radzą sobie z przeciwnościami losu.”

Więcej na temat marszu i Fundacji można znaleźć na stronie: onkorejs.pl i Facebook’u fundacji.

Zdjęcia: Ewelina Szymańska, Marzena Gitler

Podhale

Podhale - najnowsze informacje

Rozrywka