Informacja o masowych zwolnieniach w wadowickiej oświacie pracowników pionu administracyjnego i gospodarczego pojawiła się w przestrzeni publicznej końcem marca. Władze gminy postanowiły zlikwidować 44 etaty, by w ten sposób zaoszczędzić w budżecie ok. 2 mln zł rocznie. Sprawdziliśmy z czego wynika potrzeba cięć i na jakim etapie znajdują się prace nad redukcją zatrudnienia.
Do 26 kwietnia dyrektorzy szkół w gminie mieli przedstawić wstępną listę etatów przeznaczonych do likwidacji. To z pewnością oznacza zwolnienia – głównie w administracji i dziale gospodarczym szkół. Chodzi o stanowiska księgowych, sekretarek, a także sprzątaczek, woźnych i kucharek. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądza mają zdaniem włodarzy gminy pomóc uniknąć sytuacji w której trzeba będzie likwidować placówki w małych miejscowościach. W doniesieniach prasowych pojawiły się także informacje na temat ograniczania lub likwidacji godzin pracy poradni specjalistycznych.
Powodem przeprowadzanej reorganizacji jest nie tylko rozrost zatrudnienia w tych sektorach, ale także przeprowadzona reforma edukacji, niż demograficzny a także epidemia koronawirusa. To właśnie ta ostatnia sprawiła, że kwestii zatrudnienia w oświacie, organ prowadzący, musiał przyjrzeć się wcześniej i bardziej wnikliwie. Choć cięcia w oświacie z pewnością by nastąpiły z dwóch pierwszych powodów (reforma i niż demograficzny), to jednak spadek wpływów do bieżącego budżetu wywołany epidemią, sprawił, że problem domknięcia finansów stał się dużym wyzwaniem. W sytuacji w której do kasy zaczęło wpływać mniej pieniędzy, zaczęto szukać oszczędności. Sytuację w oświacie dodatkowo pogorszyła nauka zdalna. Dzieci uczą się on-line, ale budynki i pracowników trzeba utrzymywać. W tym miejscu warto zaznaczyć, że projektowana redukcja przygotowywana jest na nowy rok szkolny i zakłada nauczanie w warunkach stacjonarnych. Co za tym idzie uwzględnia liczbę pracowników potrzebną do normalnego funkcjonowania szkół.
Z informacji które uzyskaliśmy w Urzędzie Miasta, zaraz po świętach zaczęły się rozmowy z dyrektorami poszczególnych placówek światowych, które jeszcze trwają. Arkusze organizacyjne przygotowane przez dyrektorów znajdują się obecnie na etapie analizy i konsultacji z organem prowadzącym, którym jest gmina. W spotkaniach z kierownikami szkół uczestniczy pani wiceburmistrz i pani kierownik ZOPO. Arkusze mają być gotowe do końca kwietnia i wtedy przesłane do kuratorium a wcześniej do związków zawodowych.
W stosunku do pracowników poradni specjalistycznych – logopedów czy psychologów oraz godzin ich pracy, od samego początku były one zakładane na takim samym poziomie, jak w latach ubiegłych. Kwestia ta budziła duże obawy rodziców, choć niepotrzebnie, ponieważ szkoły dyrektor ma obowiązek zapewnienia dziecku odpowiedniego wymiaru godzin pracy ze specjalistą.
44 etaty, to nie 44 osoby
W kwestii likwidacji jest mowa o 44 etatach, jednak należy zaznaczyć, że nie oznacza to automatycznie takiej samej liczby zwolnionych osób. To jaka ostatecznie ona będzie, dowiemy się po zakończeniu rozmów i wysłaniu opracowanych dokumentów do odpowiednich organów. W urzędzie powiedziano nam, że prawdopodobnie będzie to mniej osób, niż pierwotnie zakładano (ale nie padły żadne liczby). Warto też zaznaczyć, że część zwalnianych osób jest już wieku emerytalnym. Z uzyskanych informacji wiemy także, że miasto posiada pięć wolnych wakatów w dziale pielęgnacji miejskiej zieleni i pracownicy szkół. Zwolnieni pracownicy szkół będą mogli ubiegać się o nie a ich podania o pracę będą rozpatrywane w pierwszej kolejności.
Jednak czy redukcja etatów i zwolnienia pracowników pozwoli uchronić od likwidacji mniejsze placówki i nie jest tylko wstępem do tego? Z otrzymanych informacji wynika, że w działaniach miasta chodzi głównie o to, żeby za rok, dwa gmina nie stanęła ponownie przed takim samym dylematem albo koniecznością zamykania szkół w małych sołectwach w których niejednokrotnie placówki oświatowe stanowią jedyne centrum życia społeczno-kulturalnego. Obecna decyzja o redukcji etatów ma pozwolić tego uniknąć, ale perspektywa nie jest dobra. Jest to spowodowane tym, że „odpadła” jedna klasa gimnazjów. Rocznikowo jest średnio 350 dzieci mniej i ta liczba będzie się utrzymywać, co automatycznie powoduje, że obsługa administracyjna wymaga mniej pracy a koszty utrzymania są takie same. Pozytywem jest to, że urząd stara się o dofinansowanie rozbudowy małych szkół. Powstają też przy nich boiska. Inwestycje to dobry znak, który potwierdza chęć utrzymania placówek w normalnym kształcie. Stąd na chwile obecną nie sposób odpowiedzieć na to pytanie, zwłaszcza, że epidemia się nie skończyła.