Dzisiaj o 20:45 na Stadionie Narodowym Biało-Czerwoni po raz pierwszy wybiegną na murawę w ramach eliminacji przyszłorocznego mundialu. Jak wygląda Litwa z perspektywy reprezentacji?
— Litwini? Jacy Litwini myślę? Bo nie zrozumiałem. Cały wieczór myślałem. Wreszcie mnie ośniło. Skąd Litwini wracają? Dobrze mówię? Najpierw nie zrozumiałem. Wracają z wycieczki. Nocnej nawiasem mówiąc. Myślę se, zapukam, bo sąsiad do mnie wierszem, a ja jak głąb ciemny.
- powiedział Rączka do Adama Miauczyńskiego w kultowym filmie "Dzień Świra".
Adam przygotowany już do snu, nagle delikatnie mówiąc, jest męczony przez sąsiada, który mu uniemożliwia pójście do łóżka. Ta scena przed jak i po meczu z Litwą może mieć duży wydźwięk symboliczny, jeśli podopieczni trenera Probierza powtórzą znany nam obraz meczu z poprzednich eliminacji.
Słabe mecze ze... słabymi
Według wyliczeń portalu Transfermarkt.de cała kadra naszych piątkowych rywali opiewa na 15 milionów euro. Dla porównania sam Sebastian Szymański jest droższy o 2 miliony więcej. Wydaje się więc, że najbliższe spotkanie z naszymi sąsiadami powinno być spacerkiem.
Sęk w tym, że za trenera Probierza nawet z tymi słabymi kadrami nie jest nam łatwo. Oczywiście za jego kadencji nie doszło jeszcze do blamażu, jak wtedy gdy w Kiszyniowie ulegliśmy Mołdawii. Aczkolwiek z tym samym przeciwnikiem Polacy później zremisowali, za co współodpowiedzialny jest już obecny selekcjoner.
Najpewniejsze zwycięstwo odnieśliśmy w barażach z Estonią. Oczywiście nie ustrzegliśmy się błędów, bo straciliśmy bramkę, ale zdobyliśmy pięć kolejnych i na pewno było to spotkanie, jakiego należało oczekiwać. Jednak jest to jak na razie wyjątek, bo jak z Mołdawią skończyło się remisem, tak ograliśmy dwa razy Wyspy Owcze po długich męczarniach.
Nadal są słabe drużyny
Dwumecz z Farrerami nie należał do najłatwiejszych, mimo iż ich cała reprezentacja jest warta niecałe 5 milionów euro. Ostatecznie na Stadionie Narodowym przed blamażem uratował nas dublet Roberta Lewandowskiego, a na wyjeździe po bólach wygraliśmy również 2:0.
To nie chodzi nawet o wyświechtane "nie ma już słabych drużyn". Są, a Wyspy Owcze, Mołdawia czy Litwa do nich należą. Ewidentnie mocnym aspektem jest sfera mentalna oraz ciągła zmiana drużyny i jej filarów przez Michała Probierza i jego poprzedników
Oby bez "Dnia Świra"
Możemy oczywiście straszyć się Edvinasem Gertmonasem, który ma w CV wygrany Puchar Francji ze Stade Rennes (co z tego, że nawet nie zadebiutował w pierwszej drużynie), Edgarasem Utkusem z Cercle Brugge, które grało przecież z Wisłą Kraków i Jagiellonią o Ligę Konferencji, lub Gvidasem Gineitisem z włoskiego Torino.
Będąc jednak fair, to są to zawodnicy, którzy nie sprawiają, że Litwa jest realnym zagrożeniem dla Polski. Największym wrogiem dla kadry Probierza może być sama reprezentacja Polski. Bądźmy może jednak dobrej myśli. Adasia Miauczyńskiego wręcz męczyła historia o Litwinach. Oby ta piątkowa opowieść, która rozegra się w Warszawie, nie była jej drugim aktem.
Fot: Krystian Kwiecień / Głos24