Biało-Czerwoni w najbliższych dniach zakończą eliminacje do przyszłorocznych Mistrzostw Świata. Na Stadionie Narodowym Polacy podejmą najmocniejszego z rywali, czyli Holandię, która jeszcze nie zapewniła sobie awansu.
Te eliminacje przebiegały różnie. Jeszcze pod wodzą Michała Probierza reprezentacja Polski wygrała mecze domowe z Litwą 1:0, oraz Maltą 2:0. W czerwcu jednak sprawy się skomplikowały. Doszło do konfliktu na linii selekcjoner-kapitan kadry, co w konsekwencji przyniosło porażkę w Helsinkach z Finlandią 1:2.
- Zobacz też:

Po całej sytuacji finalnie trener Probierz podał się do dymisji, a Cezary Kulesza musiał szukać nowego sternika kadry. Postawiono na Jana Urbana, który swoją przygodę na tym stanowisku rozpoczął właśnie meczem z Holandią. W Rotterdamie Polacy wyrwali remis 1:1 po fenomenalnym strzale Matty'ego Casha w końcówce. Następnie przyszło zwycięstwo z Finami 3:1 w meczu domowym, oraz z Litwą 2:0 na wyjeździe.
Teraz reprezentacja Polski ma do rozegrania dwa mecze. W piątek 14 listopada podejmie u siebie Holandię, a w poniedziałek zakończy eliminacje starciem na wyjeździe z Maltą.
Co musi się stać, by Polska zajęła pierwsze miejsce w grupie?
Sytuacja w grupie po dotychczasowych spotkaniach jest z naszej perspektywy prosta. Jeśli Polska przynajmniej zremisuje jedno z dwóch najbliższych spotkań, to ma oficjalnie udział w barażach.
Z matematycznego punktu widzenia podopieczni trenera Urbana mają nawet szansę na bezpośredni awans, jednak by to się stało, musi wydarzyć się wiele, by nie powiedzieć niemożliwe. Jeżeli Polacy pokonaliby dzisiaj Holendrów, to zrównają się z nimi punktami. Na kolejkę przed końcem eliminacji Oranje będą wtedy nad nami tylko bilansem bramkowym.
Gdy my będziemy w poniedziałkowy wieczór grali wyjazdowy mecz z Maltą, w międzyczasie Holendrzy podejmą u siebie Litwę. Żeby to nasza reprezentacja na ostatniej prostej wskoczyła na miejsce dające bezpośredni awans, Holandia musi najlepiej nie wygrać z Litwinami, lub jeśli już to jednym golem, natomiast Polacy muszą wygrać około... 10:0 z Maltą. Chyba że rozbijemy Holendrów u siebie, to z Maltą wynik nie musi być tak wysoki.
Przesądził mecz z Finlandią
Wydaje się więc, że walka o bezpośredni awans to po prostu mrzonki. Samo zwycięstwo z Holandią będzie i tak zaskoczeniem, zważywszy, że w meczu o punkty z wysoko notowanym rywalem nie wygraliśmy od słynnego 2:0 z Niemcami za kadencji Adama Nawałki. Gdyby mecz w Helsinkach w czerwcu udało się chociaż zremisować, to szanse na mundial sprowadzałyby się do dzisiejszego meczu z Holandią. A tak, najpewniej trzeba będzie pogodzić się z barażami.
Fot: Krystian Kwiecień / Głos24




















