Zakopane. Zimowa stolica Polski, która od wielu dekad kojarzy się z wypoczynkiem, górskimi wyprawami, konkursami skoków narciarskich oraz Krupówkami. Będąc w tym malowniczym miasteczku znajdującym się u podnóża śpiącego rycerza ukrywającego się w Giewoncie myślimy o samych przyjemnościach. Ale to właśnie w tym samym miejscu - ponad 20 lat temu rozegrało się piekło, a wszystko za sprawą "Hakowego z Zakopanego".
Lata 90 minionego wieku to wyjątkowy czas dla polskiej kryminalistyki. W końcu, to właśnie wtedy swoje lata świetności przeżywała mafia pruszkowska - z takimi personami - jak "Perszing", "Kiełbasa", czy najsłynniejszy obecnie polski świadek korony "Masa".
To były trudne czasy dla śledczych. Istniało szereg relacji kontrolowanych przez najwyższe organy państwowe. Ale ten tekst nie będzie o tym... My skierujemy swój wzrok na południowy region naszego kraju.
Danuta F. była 29- letnią, śliczną dziewczyną, która właśnie wyszła za mąż, za Kazimierza G. Wiodło im się dobrze, ona nauczycielka spod Nowego Targu, on rolnik, któremu robota paliła się w rękach, a ziemia przynosiła wspaniałe plony. Zbudowali dom, żyli w szczęściu. Tylko jednej rzeczy im brakowało: dziecka.
Los sprzyjał młodej parze. W 1993 roku, urodziwa nauczycielka dowiaduje się, że zostanie matką. Miłość to wyjątkowe uczucie, z którym ciężko polemizować. Pojawienie się na świecie nowej istoty podwójnie wpływa na szczęście Danuty. Żadne demony nie byłyby wstanie wyprowadzić jej z tego stanu.
30 września 1993 rok
Pod koniec września 1993 r. Danuta F. postanowiła odwiedzić matkę w Zakopanem. Nie tylko 29-latka, ale również jej mama żyły narodzinami dziecka. Dziewczyna w każdej chwili mogła liczyć na spore doświadczenie swojej rodzicielki, jednak to jej nie wystarczało. Przy okazji tej wizyty, Danuta postanowiła zajrzeć do tamtejszej biblioteki, by wypożyczyć książki na temat edukacji przygotowującej do narodzin. W końcu, to nie były jeszcze czasy internetu, gdzie wystarczy chwila i znajdujemy masę wyszukiwań na każdy temat jaki nas interesuje...
To co wydarzy się później na zawsze wstrząśnie stolicą polskich Tatr, a prokurator Knapik nazwie ją wprost: najbardziej przerażającą z jaką miał do czynienia. Następnego dnia po południu zmasakrowaną kobietę odnaleziono w krzakach na Równi Krupowej, niedaleko ówczesnego Fortis Banku. Nieznany sprawca zadał kobiecie aż 80 ciosów nożem w brzuch, ręce i nogi. Dziewczyna konała w niewyobrażalnych męczarniach. Szans na przeżycie nie miało także dziecko, które nosiła w sobie...
Śledztwo utyka w martwym punkcie
W Zakopanem zapanowała psychoza strachu. Szybko rozeszła się plotka, że w mieście grasuje seryjny zabójca. Lokalne media nadały mu pseudonim "hakowy". Przesłuchano wielu świadków, rodzinę, jak również znajomych, nie pozwoliło to jednak na ustalenie sprawcy brutalnej zbrodni.
Kilka dni po morderstwie, na policję zgłasza się kobieta która mówi że została zaatakowana przez jakiegoś mężczyznę łańcuchem z hakiem. Kobieta się uchyliła od ciosu i uciekła. Swojego niedoszłego oprawcy nie zapamiętała. Po czasie policja próbowała dotrzeć do tej kobiety, niestety nie udało się jej odnaleźć. Inna osoba twierdziła że udzieliła pomocy kobiecie która została zraniona jakimś narzędziem w łydkę i została odwieziona do szpitala, to bardzo kluczowe informacje ale niestety nigdy nie udało się tego potwierdzić. W szpitalach nigdzie nie odnotowano takiej pacjentki. Mimo apeli w prasie nie zgłosił się nikt kto mógł w jakikolwiek sposób potwierdzić lub zanegować takie wydarzenia.
Po kilku miesiącach śledztwo zawieszono na przeszło 10 lat. Przez ten czas w policyjnych programach telewizyjnych przypominano tamtą zbrodnię.
Po 10 latach przełom
W 2005 roku w Krakowie przed telewizorem siedziało małżeństwo. W czasie programu, przypominającego zbrodnię z Równi Krupowej, Piotr S., który pod Wawel przeniósł się z Zakopanego, zaczął mówić żonie, że widział to morderstwo. Zachowywał się bardzo dziwnie. Kobieta poszła na policję. Jeszcze tego samego dnia mężczyznę zatrzymano.
Sprawą zajął się specjalny wydział krakowskiej policji, stworzony do rozwiązywania spraw sprzed lat - tzw. "Archiwum X". Piotr S. wcześniej pracował przy przekaźniku na Gubałówce, gdy przeniósł się do Krakowa, znalazł pracę w telewizji na Krzemionkach.
Mężczyzna opowiadał, że tamtego dnia pił alkohol w barze Green w Zakopanem z kolegą Kazimierzem S., obaj zauważyli przechodzącą kobietę w ciąży, a wtedy on poszedł za nią. Chwilę z nią rozmawiał, siedzieli na ławce i w pewnej chwili zasnął, a gdy się obudził, to był cały umazany krwią. Zauważył zwłoki kobiety i okaleczył je.
Kolejne przesłuchania obfitowały w dalsze szczegóły zbrodni, ale mężczyzna zaczął zmieniać wersje zdarzeń, twierdził, że w przenoszeniu zwłok pomagali mu dwaj inni mężczyźni, nie umiał wytłumaczyć motywów swojego czynu, zadawania tak licznych ciosów nożem, który miał w plecaku. O haku cały czas milczał i nie chciał rozmawiać na ten temat.
"Zrobiłem wiele złego, wielu dziewczynom. Robiłem im krzywdę hakiem. To się wzięło, bo przeczytałem o Kubie Rozpruwaczu. Pisano, że nie mogli go złapać. Nigdy go nie złapali. Ja myślę, że są dwie wersje - jedna, że zasłaniałem się Kubą Rozpruwaczem, żeby sobie kobiet podotykać. A druga, że chciałem być tak sławny, jak on." - przykładowy fragment zeznań Piotra S.
Piotrowi S. postawiono zarzut zabójstwa. Jednego - bo na więcej policja nie miała dowodów. Sąd uznał go jednak za chorego psychicznie. "Hakowy" trafił do szpitala psychiatrycznego, gdzie pozostaje do dziś.
Kontrowersje wokół śmierci Danuty F.
Sprawa zabójstwa Danuty F. po dzień dzisiejszy budzi kontrowersje ekspertów. Przez lata pojawiało się wiele poszlak, które ucichły dopiero po szokujących zeznaniach Piotra P. Przez pewien czas za głównego podejrzanego w śledztwie uchodził mąż 29-latki, Kazimierz O. Po latach mężczyzna przyznał, że przyznanie się do winny "Hakowego z Zakopanego" spowodowało olbrzymią u niego olbrzymią ulgę.
Ciekawy wątek, choć czysto hipotetyczny dotyczył brata skazanego za tę zbrodnię. Zaraz po morderstwie Danuty F brat Piotra S wyjechał do Szwecji i w ogóle nie był przesłuchiwany w sprawie. Nazwisko brata Piotra nie pojawia się nigdzie w aktach, policjanci mówili o braku dowodów. Brat Piotra S mieszkał bardzo blisko miejsca zbrodni, był też tego dnia w barze kiedy Danuta F była widziana ostatni raz. Po latach nigdy nie przyjechał do Polski, mogło być tak że Piotr S był tylko świadkiem zdarzenia i został zmuszony przez prawdziwego sprawcę do usunięcia zwłok, mógł też być świadkiem zdarzenia. Wyjaśnienia Piotra S podczas wizji lokalnej mocno odbiegały od tego co było w dniu ujawnienia zwłok. A takie fakty dla policjanta w głowie pozostają na całe życie...
Foto: Polskie Archiwum X/YouTube - screen