Turysta spadał 200 metrów do Doliny Pięciu Stawów. Dzięki bohaterskiej postawie i pomocy strażnika miejskiego z Krakowa nie doszło do tragedii. Mężczyzna został przetransportowany śmigłowcem do zakopiańskiego szpitala.
W środę (12 stycznia) w rejonie Koziego Wierchu doszło do wypadku. Z relacji świadków wynika, że mężczyzna przeżył tylko dlatego, że w porę chwycił go idący szlakiem inny turysta. Ten okazał się być strażnikiem miejskim z Krakowa.
Mężczyzna, korzystając z czasu wolnego, postanowił wybrać się w góry wraz z kolegami z pracy. Nie zawahał się ani chwili, by ratować życie drugiego człowieka.
- Warunki tego dnia były bardzo ciężkie. Gruba pokrywa śniegu była zmrożona, odczuwalna temperatura wynosiła około minus 15 stopni. Było nas siedmiu. W pewnym momencie usłyszeliśmy krzyk, a następnie zobaczyliśmy spadającego bez jakiejkolwiek koordynacji mężczyznę. Zsuwał się z coraz większą prędkością, wypadały mu po drodze: czekan, kijki, termos, czapka. Wszystko działo się tak szybko. Mój kolega – Karol, bez wahania skoczył kilka metrów w tamtą stronę, wbił swój czekan w śnieg i jedną ręką chwycił mężczyznę. Ten był w takim szoku, że nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Pozostaliśmy z nim kilka minut, aż doszedł do siebie. Podziękował za pomoc i stwierdził, że czuje się na tyle dobrze, że zejdzie na dół o własnych siłach. Na dole spotkaliśmy go ponownie. Okazało się, że potrzebuje fachowej pomocy. Wezwany TOPR zabrał go helikopterem do szpitala
– czytamy na facebookowym profilu Straży Miejskiej relację jednego ze strażników.
- Myślę, że mojemu przyjacielowi należą się słowa uznania, bo gdyby nie on, to ten pan spadłby na taflę jeziora i podejrzewam, że nie miałby szans na przeżycie takiego upadku
– dodał mężczyzna.
Inf. Straż Miejska Miasta Kraków/Facebook
Fot. Przykładowe