czwartek, 6 listopada 2025 16:43, aktualizacja 3 godziny temu

„Za 21 lat rządzenia oczywiście biorę odpowiedzialność”. Jacek Majchrowski w ogniu pytań Łukasza Wantucha

„Za 21 lat rządzenia oczywiście biorę odpowiedzialność”. Jacek Majchrowski w ogniu pytań Łukasza Wantucha

„Za 21 lat rządzenia odpowiadam — to jasne” – mówi Jacek Majchrowski w rozmowie z Łukaszem Wantuchem. W premierze podcastu Głos24 były prezydent tłumaczy rezygnację ze startu, rozlicza wyborcze porażki Andrzeja Kuliga, ocenia pierwsze ruchy nowego prezydenta i jego komunikację z mieszkańcami, a na koniec ujawnia, kogo nazywa „szkodnikiem krakowskim”.

Głos24 rusza z nowym cyklem podcastów — formatem, w którym nietypowy prowadzący i wyjątkowi goście spotykają się oko w oko w naszym studiu. Gospodarzem rozmów jest Łukasz Wantuch, były radny Rady Miasta Krakowa i rozpoznawalny inicjator wielu miejskich akcji. W każdym odcinku będzie pytał najważniejsze osoby w Krakowie o sprawy, które naprawdę rozgrzewają mieszkańców.

Na pierwszy ogień zaprosił prof. Jacka Majchrowskiego, najdłużej urzędującego prezydenta Krakowa. Jest o rozliczeniu wyborów, inwestycjach — od zakupu Wesołej po projekt metra — odrobina polityki międzynarodowej, a także pytania o prywatne życie i zamiłowania wieloletniego gospodarza stolicy Małopolski. Co o rządach Aleksandra Miszalskiego sądzi jego poprzednik? Czy żałuje, że nie wystartował ponownie? Dlaczego poparł Andrzeja Kuliga i skąd jego porażka? Po której stronie konfliktu izraelsko-palestyńskiego się opowiada? Pytań jest wiele i bywają zaskakujące — także dla samego gościa.

Łukasz Wantuch: Zacznijmy od sprawy najtrudniejszej. W ostatnich dwóch latach miał pan — zdaniem wielu, w tym moim — przekazać realne stery miastem wiceprezydentowi Andrzejowi Kuligowi. Efekt? Słabe wyniki po obu stronach sceny lokalnej, w tym dla KO oraz środowiska przewodniczącego Rafała Komarewicza. Czy nie czuje Pan współodpowiedzialności za te dwie „kolosalne porażki”?

Jacek Majchrowski: Za całe 21 lat rządzenia oczywiście biorę odpowiedzialność. Jeśli chodzi o przewodniczącego Komarewicza — poszedł własną drogą, w moim odczuciu bardzo mocno związał się z Polską 2050 i działał już niezależnie ode mnie. Co do Andrzeja Kuliga: był moim bliskim współpracownikiem, odpowiadał przede wszystkim za inwestycje i politykę społeczną — robił to rzetelnie. Gdy zaczął myśleć o starcie, uważałem, że powinien się bardziej „pokazać”, bo był mało rozpoznawalny. W kampanii — to moja opinia — próbował się ode mnie odciąć; to była sprzeczność i to się zemściło.

Łukasz Wantuch: I tu widzę największy paradoks. Pańska „prawa ręka” chciała być jednocześnie „nowym otwarciem”. Kampania stała się wewnętrznie sprzeczna, pojawiały się też niezręczności — choćby przy starcie wiceprezydenta Jerzego Muzyka: raz „nie startuje”, a potem jednak kandyduje. Prosił pan, by nie startował? Jak pan zareagował, gdy mimo to złożył dokumenty?

Jacek Majchrowski:  Tak, prosiłem. Usłyszałem, że nie będzie kandydował, a w dniu rejestracji dowiedziałem się, że jednak startuje. Jest dorosły, nie jest wobec mnie w żaden sposób „zobowiązany” — mógł zrobić, co chciał, ale nie było z mojej strony radości.

Łukasz Wantuch: Dziś, znając wszystkie okoliczności, żałuje pan, że sam nie wystartował?

Jacek Majchrowski: Nie. To była dojrzała decyzja, podjęta dużo wcześniej. W wieku 78 lat nie powinno się zaczynać kolejnych pięciu lat kadencji.

Łukasz Wantuch: Budżet Obywatelski. Co roku wraca ta sama awantura: „hurtowe” głosy, karty papierowe, kontrowersje. Pan w tym roku głosował? I proszę wprost: gdyby nie ustawowy obowiązek, czy jako prezydent dałby pan na BO choć złotówkę?

Jacek Majchrowski: Nie głosowałem; od lat nie głosuję. I tak — gdyby nie obowiązek ustawowy, najpewniej nie przeznaczałbym na to środków. Te ważne, ale lokalne sprawy powinny być rozstrzygane w budżecie miasta i w radach dzielnic, a nie przez kampanie grup nacisku.

Łukasz Wantuch: Metro. Publicznie wielokrotnie był pan przeciwny. Referendum (wrzutka PO obok igrzysk i monitoringu) dało minimalną większość „za metrem”. Mimo sprzeciwu zlecił pan studium wykonalności za ok. 10 mln zł (w tym 5 mln z budżetu miasta). Dlaczego nie powiedział Pan jasno: „Szanuję wolę mieszkańców, ale Kraków potrzebuje tramwajów, nie metra — nie będę tego wdrażał”?

Jacek Majchrowski: Swoją opinię wyrażałem wiele razy i byłem za to krytykowany. Skoro jednak wynik wskazał wolę mieszkańców — choć pytanie było, moim zdaniem, „marzeniowe” — trzeba było odpowiedzieć na konkretne pytania: czy metro jest potrzebne, którędy, za ile, z jakimi ryzykami geologicznymi. Na to poszły środki. Wnioski? Co najwyżej „premetro”, a nie klasyczne metro.

Łukasz Wantuch: Ale przecież mógł pan powiedzieć: „Kraków nie potrzebuje metra — stawiamy na sieć tramwajową” i na tym zakończyć.

Jacek Majchrowski: Nie chciałem działać wbrew woli mieszkańców. Dlatego pokazałem — na podstawie wieloletnich analiz — że metro nie jest konieczne. Jeśli już, to mówimy o rozwiązaniu „premetra”.

Łukasz Wantuch: Kolejna kwestia: Wesoła. Najpierw postulat kampanijny (Łukasz Gibała, potem Małgorzata Wassermann), finalnie zakup za ok. 284 mln zł — de facto darowizna dla Szpitala Uniwersyteckiego — i kolejne koszty rewitalizacji. Wielu radnych twierdzi dziś, że to była zła inwestycja: budynki stoją, niszczeją, nie ma pieniędzy na rewitalizację. Czy bierze Pan odpowiedzialność za ten impas?

Jacek Majchrowski: Za mojej kadencji realnie ruszyły dwa obiekty: dawna Urologia przy Kopernika (została zagospodarowana) i budynek „21” — planowany dla KBF (wcześniej rozważany przez uczelnię medyczną). Budynek „15” miał być biblioteką, ale uznaliśmy, że lepiej wybudować nową. Reszta wymaga aktywniejszego działania i pieniędzy — około 100 mln — pytanie, czy z miasta, czy ze sprzedaży części zasobu. Były też konflikty z aktywistami (m.in. o Skład Soli i Planetę Lem).

Łukasz Wantuch: Limity kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. PSL zapowiada zniesienie limitu dwóch kadencji; w tle propozycja, by podobne ograniczenie wprowadzić dla posłów. Z pana doświadczenia: zostawić limit czy znieść? Jeśli zostawić — to jaki?

Jacek Majchrowski: Hasło „niech ludzie wybierają” jest kuszące, ale praktycznie: duże inwestycje liniowe trwają latami. Dwie kadencje bywają za krótkie; sensowniejsze byłyby trzy. A jeśli już wprowadzamy limity, to czemu nie także dla posłów i senatorów?

Łukasz Wantuch: Zapytam też o Lewicę: kiedyś premier, prezydent, silne klub; dziś balans na progu. Co poszło nie tak? Czy ma szansę odrodzić się jako normalna socjaldemokracja?

Jacek Majchrowski: Nie działałem w strukturach, ale z boku widać, że skręciła w stronę tematów światopoglądowych i uczyniła je osią programu. To ważne sprawy, ale raczej jako uzupełnienie, a nie rdzeń. Elektorat socjalny przejął PiS. Czy jest szansa na odrodzenie? Oczywiście — ale nie w obecnym ustawieniu przywódczym. Gdyby Lenin przeczytał niektóre postulaty, mógłby uchodzić za centrystę — to cytat z jednego polityka, nie mój, ale coś w tym jest.

Łukasz Wantuch: Zostawmy na razie Kraków i Polskę. Pytanie o geopolitykę: wojna Izrael–Palestyna. Powiem otwarcie: jestem zwolennikiem Izraela — dla mnie to jedyna demokracja w regionie. Czy to za mocne? Po czyjej stronie pan stoi i dlaczego?

Jacek Majchrowski: „Jedyna demokracja” — powiedzmy, że to zbyt mocny skrót. A co do wojny: to, co widzimy, ma cechy ludobójstwa i powinno zostać ukarane. I proszę porównać standardy: jak komentuje się rosyjskie ataki na Ukrainę, a jak izraelskie działania w Gazie. Dwoistość miar jest aż nadto widoczna. Ja lubię jedno: jednolitą miarę. Reszta to publicystyka.

Łukasz Wantuch: Krakowscy radni „trudni we współpracy”: Michał Drewnicki (PiS), Łukasz Maślona (Kraków dla Mieszkańców), Grzegorz Stawowy (PO). Kto był najtrudniejszy?

Jacek Majchrowski: Gdyby był tytuł „Krakowski szkodnik roku" wszyscy walczyliby o podium. Stawowy bywa trudny charakterologicznie, ale jest merytoryczny i wie, o czym mówi. U pozostałych więcej populizmu; najwięcej widzę go u Drewnickiego. I to jest moja krótka lista kontrolna.

Łukasz Wantuch: Media społecznościowe. Nie miał Pan prywatnego FB/IG, żadnych „śniadaniowych stories”. Dziś mówi się, że polityk „musi” to mieć. Czy nie warto było — zwłaszcza w ostatniej kadencji — mocniej tego użyć? I czemu nigdy nie opowiadał pan publicznie o adopcjach psów ze schroniska?

Jacek Majchrowski: Nie jestem populistą. Prywatne to prywatne, publiczne to publiczne. Spraw z urzędu nie wynosiłem do domu i odwrotnie. A śniadania? Jeżeli przez 20 lat jadło się podobne, to relacja codzienna z talerza jest materiałem raczej dla dietetyka niż dla wyborcy.

Łukasz Wantuch: Na koniec: ulubiona książka i film? Co ogląda pan wieczorami? I jakie byłoby pańskie pierwsze pytanie do Aleksandra Miszalskiego oraz do Łukasza Gibały?

Jacek Majchrowski: Wracam do „Dobrego wojaka Szwejka”; kiedyś bardzo lubiłem „Ogień w Bieszczadach”. W telewizji — kanały historyczne i programy przyrodnicze. A pytania? Do Łukasza Gibały: „Czy to się już panu nie znudziło — i po co?”. Aleksandrowi Miszalskiemu życzyłbym powodzenia.

Obserwuj nas w Google News

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka