Blisko 40 psów odebrali z pseudohodowli w gminie Biskupice inspektorzy Krakowskiego Towarzystwa Opieki na Zwierzętami. Zwierzęta były w opłakanym stanie. Niestety, dla jednego pomoc przyszła za późno.
To historia jak z horroru. Zacznijmy jednak od początku. Ukrainka, z nadanym polskim peselem, w kwietniu zamieszkała w osobnym domku na terenie jednej z posesji w Przebieczanach (w gminie Biskupice), gdzie gospodarze prowadzili hotel dla psów i legalną hodowlę. Inspektorka KTOZ, z którą rozmawialiśmy o sprawie, nie chciała podawać żadnych innych szczegółów, aby chronić tożsamość zarówno osoby, której dotyczyła interwencja, jak i właścicieli posesji, na której miała miejsce, ale narodowość kobiety i nazwę miejscowości ujawniła Gmina Biskupice, do której wysłaliśmy pytania w tej sprawie.
Ukrainka też zaczęła hodować psy. Dostała nawet pod opiekę część zwierząt, którymi wcześniej zajmowali się właściciele posesji. Kilka miesięcy temu zauważyli oni, że z działalnością kobiety są problemy. Wypowiedzieli jej pobyt i zgłosili sprawę do GOPS-u w Biskupicach, prosząc, aby zapewnił kobiecie inne lokum. Wtedy, najprawdopodobniej w ramach zemsty, cudzoziemka napisała skargę do KTOZ na hodowców psów, u których mieszkała i tak na posesję trafili inspektorzy. Szybko okazało się, że jeśli chodzi o hotel i hodowlę psów nie ma powodów do żadnej interwencji. Inspektorów zaniepokoiły jednak warunki, w jakich przetrzymywane były psy hodowane przez kobietę, która napisała do nich skargę.
W maleńkim nieogrzewanym pomieszczeniu o powierzchni ok. 12 - 13 m2 kobieta rozmnażała yorki, mopsy, cavaliery i jacki russelle. Zwierzęta – zarówno suki, jak i szczeniaki, były pozamykane w klatkach kennelowych, kartonach, a nawet dziecięcym łóżeczku, które pełniło funkcję kojca. W pokoju był ogromny bałagan, a w powietrzu unosił się smród niesprzątanych odchodów. Część psów z ras pokojowych przetrzymywana była na zewnątrz, na chłodzie, w zabłoconych kojcach, w prowizorycznych budach. Psy były wychudzone i brudne. Inspektorzy odebrali jednak tylko najbardziej zaniedbane dwie suki i dwa szczenięta, zobowiązali kobietę do zadbania o psy i zapowiedzieli kolejną kontrolę. U odebranych zwierząt weterynarz stwierdził niedożywienie, anemię i zarobaczenie. Istniała nawet obawa o życie szczeniaków.
Na kontrolnej wizycie tydzień później inspektorzy podjęli decyzję o odebraniu z pseudohodowli przebywających na zewnątrz, straszliwie wychudzonych yorków. Dlaczego nie odebrali wszystkich zwierząt? Jak wyjaśnia nam przeprowadzająca inspekcję w imieniu KTOZ Joanna Retel, pozostałe psy nie były jeszcze w takim stanie, aby uzasadnione było ich natychmiastowe odebranie. – Pozostawiliśmy psy, ale właścicielka otrzymała zalecenia, jak ma zapewnić im odpowiednie warunki – wyjaśnia.
Kilka dni później przedstawiciele KTOZ przyjeżdżają po raz kolejny, tym razem na prośbę właścicielki hotelu dla zwierząt i odbierają od pseudohodowczyni część psów mieszkających na zewnątrz, które otrzymała wcześniej pod opiekę. Kobieta dostaje kolejne zalecenia, aby pozostałe psy zabrać do domu lub wyposażyć w ocieplane budy.
Następna wizyta inspektorów KTOZ wiąże się z makabrycznym odkryciem. Właścicielka hotelu dla psów znajduje zawieszoną na płocie reklamówkę z zakrwawionymi zwłokami psa. Inspektorzy zabierają je na sekcję, która wykazuje, że do śmierci zwierzaka doprowadził człowiek. - To mógł być pies, którego wiedzieliśmy podczas poprzedniej inspekcji. Zabraliśmy ciało i zostało poddane sekcji, która wykazała, że miał złamane żebra i uszkodzone płuca, co jednoznacznie może świadczyć o tym, że ktoś pozbawił go życia, a jeszcze po śmierci został wycięty ze zwłok transponder czyli chip, żeby nie można było określić, do kogo należał ten psiak, więc wszystko wskazywało na to, że właścicielka tego psa z premedytacją próbowała zatuszować czyj on jest – relacjonuje inspektorka. Nadal jednak KTOZ nie widzi podstaw do odbioru pozostałych psów, bo kobieta, u której wcześniej była kontrola, zrealizowała część zaleceń, które otrzymała.
Wszystkie psy zostają odebrane dopiero kilka tygodni później, podczas interwencji, w której udział wzięli przedstawiciele Urzędu Gminy Biskupice, GOPS-u, Powiatowego Inspektoratu Weterynarii z Wieliczki oraz tłumacz i psycholog, bo właścicielka zwierząt nie mówiła po polsku. "Trudno opisać tę interwencję - wielu szczegółów ujawnić w tej chwili nie możemy" - relacjonuje na Facebooku 14 lutego KTOZ Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
Z pamiętnika inspektora relacjonują Adam, Joanna, Filip i Anna. Trudno opisać tę interwencję - wielu szczegółów ujawnić...
Opublikowany przez KTOZ Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami Wtorek, 14 lutego 2023
Jak się dowiadujemy, wniosek o tę interwencję, za pośrednictwem pełnomocnika Wojewody Małopolskiego, do biura KTOZ wpłynął 10 lutego. Inspektorzy 13 lutego wywożą wtedy z posesji 24 pozostałe psy – w tym 11 szczeniąt w wieku od trzech tygodni do 3 miesięcy, a także zabierają zaniedbanego kanarka. Zwierzęta są w opłakanym stanie.
Podczas interwencji niepokój wzbudza zachowanie kobiety, której nie tylko nie przeszkadza panujący w mieszkaniu smród, ale też psie odchody, znajdujące się w jej własnym łóżku. Oddając inspektorom psy, ciągnie je brutalnie, zadając im ból. Jednocześnie kobieta grozi, że gdy zostaną jej odebrane - to się zabije - relacjonują inspektorzy. Na miejsce zostają więc wezwani ratownicy medyczni, którzy decydują o zabraniu pseudohodowczyni do szpitala psychiatrycznego.
W sumie z posesji w gminie Biskupice w ciągu kilku interwencji do Krakowskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt zostało przewiezionych 38 psów. Czy można było zabrać je wcześniej i uratować życie psa, który został zakatowany? - Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej był na bieżąco informowany o tym, że ta pani tam mieszka w takich warunkach i że właścicielka tego miejsca nie zgadza się na dalszy pobyt tej pani – mówi nam inspektorka KTOZ. – Gmina jednak nie podjęła wcześniej żadnej interwencji, natomiast najbardziej pomogło nam Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego – dodaje Joanna Retel.
Inspektorzy zabrali psy nie czekając na decyzję Gminy Biskupice o odebraniu zwierzaków od właścicielki, bo obawiali się, że gdy wróci na posesję, zabierze psy i zniknie. - Ona mówiła, że pójdzie na ulicę z tymi zwierzętami, więc istniało duże zagrożenie, że ona gdzieś zwierzęta poupycha i nie będziemy już mieli możliwości stwierdzenia, co się z nimi stało – mówi inspektorka.
Ponieważ inspektorzy KTOZ zarzucili Gminie Biskupice, że miejscowy GOPS zbyt późno zaangażował się w pomoc, o którą prosiła właścicielka hotelu dla psów w Przebieczanach, wysłaliśmy do gminy i GOPSU pytania o to kiedy obie instytucje dowiedziały się o sytuacji i jakie podjęły działania. Wójt Gminy Biskupice Renata Gawlik poinformowała nas, że sprawa związana z interwencją KTOZ 13 lutego w miejscowości Przebieczany "znajduje się w procesie administracyjnym i trwa jej wyjaśnianie". Jak wyjaśniła o zaistniałej sytuacji pracownicy Urzędu Gminy Biskupice poinformowani zostali telefonicznie przez Urząd Wojewódzki, w dniu 13 lutego tuż po godzinie 8, czyli około godzinę przed planowaną akcją. Burmistrz zwróciła też uwagę, że pomóc Ukraince powinno w pierwszej kolejności Starostwo Powiatowe w Wieliczce. "Nadmieniamy, iż Pani prowadząca hodowlę jest obywatelką Ukrainy, która na terenie naszej gminy zatrzymała się w wyniku trwającego w jej ojczyźnie konfliktu zbrojnego. Pieczę nad jej pobytem w naszym kraju pełni Starostwo Powiatowe w Wieliczce. Obecnie trwają procedury związane z wyjaśnieniem okoliczności tej interwencji, zainicjonowanej przez Małopolski Urząd Wojewódzki" - napisała do naszej redakcji. Czekamy nadal na odpowiedź od GOPS-u w Biskupicach i Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, którego przedstawiciele uczestniczyły w interwencji.
Sprawa o znęcanie się nad zwierzętami przez cudzoziemkę trafi teraz do sądu. –Musimy tylko złożyć dokumenty. Sprawa poszła już do prawnika, który wystąpi do Gminy o wydanie oficjalnej decyzji o odebraniu zwierząt – informuje Joanna Retel. KTOZ gromadzi też dokumentację medyczną dotyczącą zabranych do schroniska psów oraz psa, który został znaleziony martwy. Właścicielce zostaną postawione zarzuty znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem.
Pseudohodowlą określa się działalność, której celem jest masowe rozmnażanie zwierząt, wyłącznie z chęci zysku. Zwierzęta są często przetrzymywane w warunkach, które szkodzą ich zdrowiu i zdrowiu szczeniaków, sprzedawanych potem w Internecie po bardzo atrakcyjnych cenach. Osoby, które skuszą się na taką ofertę podejmują ryzyko, że kupią zwierzaka chorego lub obarczonego wadami i biorą udział w łamaniu prawa. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierzą w Polsce zabronione jest rozmnażanie psów i kotów w celach handlowych. Zakaz nie dotyczy tylko hodowli zwierząt zarejestrowanych w ogólnokrajowych organizacjach społecznych, których statutowym celem jest działalność związana z hodowlą rasowych psów i kotów.
fot. Fb. KTOZ Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami