Szalony rajd ulicami Nowej Huty, jazda pod prąd, zajeżdżanie drogi innym kierowcom i finał na… płocie jednej z posesji. 52-letni recydywista dał policjantom widowiskowy pościg, ale to, co znaleziono w jego samochodzie, rozłożyło wszystkich na łopatki.
To nie scenariusz filmu akcji, tylko realia z 15 września w Krakowie. Policjanci z „ósemki” od dawna mieli na oku złodzieja, który upodobał sobie kradzieże z włamaniem do sklepów jednej z sieci dyskontowych. Łupem rabusia padały wyroby tytoniowe warte w sumie ponad… 40 tysięcy złotych!
Kiedy kryminalni z Nowej Huty zobaczyli jego samochód, dali sygnał do zatrzymania. On jednak – zamiast grzecznie zjechać na pobocze – postanowił urządzić sobie rajd niczym z „Szybkich i wściekłych”. Jechał pod prąd, pędził po ścieżce rowerowej, wyprzedzał i zajeżdżał innym kierowcom drogę.
Całą akcję zakończył dość spektakularnie – wbijając się w płot jednej z posesji. Nawet wtedy nie poddał się mundurowym: stawiał opór, próbował się wyrwać i jeszcze uciekać, ale szybko został obezwładniony przez policjantów.
A co miał w samochodzie? Czarny worek, a w nim ponad 100 paczek papierosów. Wszystko wskazuje na to, że pochodziły one z jego włamań.
Śledczy nie mieli już wątpliwości – mężczyźnie przedstawiono aż siedem zarzutów kradzieży z włamaniem. Jak się okazało, działał według prostego schematu: wyłamywał zamki i wynosił papierosy. Teraz grozi mu nawet 10 lat więzienia, a ponieważ działał w recydywie – kara może być jeszcze surowsza.
Wygląda na to, że jego „miłość” do tytoniu skończy się długim odwykiem za kratkami.
fot. Policja Małopolska