wtorek, 20 lutego 2024 14:33

Zwierzę to budziło podziw naszych przodków. Przypisuje mu się legendę pochodzącą z Ojcowa

Autor Norbert Kwiatkowski
Zwierzę to budziło podziw naszych przodków. Przypisuje mu się legendę pochodzącą z Ojcowa

Minęło już blisko 400 lat, a pamięć o tych majestatycznych ssakach wciąż nie zginęła. Tur, choć podobny do dzisiejszego bydła, był prawdziwym gigantem zamieszkującym również lasy obecnego powiatu krakowskiego. To właśnie z nim związana jest legenda pochodząca z Ojcowa. Między Korzkwią a Grębienicami leży na polu odosobniony głaz wielkich rozmiarów, zwany przez lud Turkowcem. Wśród miejscowych mówi się, że to ten sam głaz, którym Jadwiga Golanka miała zabić to potężne zwierzę.

Cenił je już sam Juliusz Cezar

Historia tura sięga jednak czasów prehistorycznych, o czym świadczą liczne malowidła w odkrytych przez archeologów jaskiniach. Niestety ta historia ma smutny koniec, ponieważ – pomimo starań polskich władców – gatunku tura nie udało się uratować. Przodkowie tego potężne ssaka pojawili się ziemi około 2 mln lat temu (wczesny plejstocen) w Indiach, skąd zwierzęta te rozprzestrzeniły się na obszary leśne Azji i Europy oraz na północ Afryki. O ich potędze szybko przekonywały się kolejne ludy, które widziały w nich imponujące zwierzęta. Sam Juliusz Cezar miał nazwać je "nieco mniejszymi od słonia, natomiast o nieprawdopodobnej szybkości i sile".

Niestety wyjątkowość tych ssaków szybko zainteresowała myśliwych, którzy coraz bardziej ochoczo próbowali je upolować. Sprawa nie była jednak prosta, ponieważ nawet stada dzikich zwierząt, takich jak wilki często musiały obejść się smakiem w walce z dorosłym przedstawicielem gatunku tura. Te wyczuwając zagrożenie, stawały się niezwykle niebezpieczne, mając w zanadrzu potężną broń w postaci swoich nietuzinkowych rogów.

Szkielet budowy tura/ Fot: Wikipedia/ϟ†Σ - National Museum 

Dużo większym problemem dla funkcjonowania tych ssaków okazał się rozwój rolnictwa i masowe karczowanie lasów. Ich naturalne środowisko zostało zagrabione, co było tragiczne w skutkach. W połowie XIV w. okazało się, że tury występują już tylko na terenie Polski, Prus Wschodnich i Litwy. Niestety również na naszych ziemiach jego populacja zaczęła drastycznie maleć, dlatego zdecydowano się zaprzestać polowania na dumnego króla polskich lasów.

Pierwszy gatunek pod ochroną

Tak przynajmniej było w teorii. Zakaz polowań na tury obowiązywał tylko zwykłych mieszkańców naszych ziem. Nie był on jednak skierowany do książąt, którzy ochoczo montowali całe brygady osób zagrażających bytowi tych majestatycznych zwierząt. I niestety były tego opłakane konsekwencje…

Populacja tura w Polsce dalej drastycznie malała. Na dworze królewskim pojawiało się coraz więcej głosów, że jeśli ten wyjątkowy ssak ma przeżyć, to trzeba wprowadzić całkowity zakaz polowań. I tak się stało. Tur – jako pierwsze zwierzę na świecie – został objęty ścisłą ochroną.

Co więcej, w puszczy Jaktorowskiej na Mazowszu stworzono dla nich specjalne miejsce, które regularnie było doglądane przez leśników. Polscy władcy niezwykle cenili sobie tego potężnego ssaka, dlatego wydano wszelkie możliwe instrukcje, by zadbać o ich los. Było już jednak za późno…

Ostatnim polskim władcą, który walczył o przetrwanie tura na naszych ziemiach, był Zygmunt III Waza. Niestety pomimo jego wysiłków, z roku na rok ich liczebność malała w zatrważającym tempie. W 1601 r. żyły już tylko cztery tury, a ostatni padł z przyczyn naturalnych w 1627 r.

Atletyczna budowa

Istnieje wiele przyczyn wyginięcia tego ssaka. Czynnik ludzki, utrata naturalnego siedliska czy w ostatnich dekadach swojego istnienia ograniczone możliwości rozmnażania. Naukowcy do dziś prześcigają się w swoich rozważaniach, jednak jedna rzecz w tym wszystkim jest pewna. Świat pozwolił na utratę tak potężnego i majestatycznego zwierzęcia.

Wystarczy wspomnieć, że dorosły samiec tura mógł osiągać nawet dwa metry wysokości i ważyć tonę. Jego znakiem rozpoznawczym miały być charakterystyczne gięte rogi, których długość dochodziła do metra. Dodatkowo – mając tak niesamowitą posturę – tury były szybkie, zwinne i oczywiście nieprawdopodobnie silne. Drugiego takiego ssaka polska ziemia nigdy nie widziała, choć ze względu na pewne podobieństwo wizualne, pojawiały się porównania do znanego nam po dziś żubra.

Pomnik tura w Jaktorowie/Fot: Wikipedia (Tomasz Kuran)

Nadzieja na przywrócenie?

Wraz z postępem techniki i wiedzy badawczej u naukowców pojawiło się wiele prób odtworzenia tego majestatycznego ssaka. Jaki pierwsi tego zadania podjęli się w 1920 r. niemieccy zoologowie, Heinz i Lutz Heckowie. Od początku wiadome było, że zadanie należy do prawie niemożliwych, jednak bracia wierzyli w swoją misję i rozpoczęli serię podróży po Europie w poszukiwaniu zwierząt, których geny miały być przydatne w odtworzeniu tura.

Heckowie przez wiele lat krzyżowali i selekcjonowali geny zwierząt, mając nadzieję na wielki sukces swoich badań. W 1932 r. przyszedł czas na wielki test i na świat przyszedł Glachi, pierwszy buhaj, reprezentant rasy bydła Heck, czyli nowy tur.

Takie wydarzenie odbiło się szerokim echem w całej Europie, w tym oczywiście w Polsce. Wielu naukowców uważało, że udało się stworzyć rasę bardzo podobną do tura, jednak przeważały negatywne opinie. Bracia Heckowie się jednak nie poddawali i kontynuowali swoje badania.

Jako miejsce do zapewnienia im najlepszego środowiska wybrano Puszcza Białowieską. Tam jednak nie przetrwały długo. Krążą legendy, że w czasie wielkiego głodu, wszystkie "tury" stworzone przez braci Hecków zostały zjedzone przez miejscową ludność oraz będących w okolicznych lasach żołnierzy Armii Czerwonej.

Legenda o Turkowcu

Duży kamień zwany Turkowcem, to jeden z ciekawszych symboli Ojcowskiego Parku Narodowego. Przypisuje mu się wyjątkową legendę, choć z logicznego punktu – wydaje się, że może być ona trochę wyolbrzymiona.

Tuż między Korzkwią a Grębnicami jeden z właścicieli ziemskich został napadnięty w lesie przez rozjuszonego tura. Mężczyzna był kompletnie zaskoczony tą sytuacją i nie miał jak się bronić. Kto wie, jak zakończyłaby się ta historia, gdyby nie fakt, że w okolicy była akurat piękna i krnąbrna córka miejscowego kmiecia – Jadwiga Golonka.

Młoda dziewczyna nie tylko miała uratować życie właścicielka ziemskiego, ale również zabić tura sporego rozmiaru kamieniem. Uratowany oczywiście poślubił dzielną dziewczynę, a symbolem tej historii miał być właśnie wspomniany głaz.

Foto główne: Wikipedia/HTO - Fotografia własna

Powiat krakowski

Powiat krakowski - najnowsze informacje

Rozrywka