środa, 14 listopada 2018 14:17, aktualizacja 7 lat temu

„Umierał na wesoło...” – 11 listopada, w obozie w Oświęcimiu

Autor Anna Piątkowska-Borek
„Umierał na wesoło...” – 11 listopada, w obozie w Oświęcimiu

Kilka dni temu świętowaliśmy 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Wielu z nas wywiesiło flagi, wspólnie śpiewało hymn państwowy. Niestety, naszym przodkom nie zawsze było dane hucznie obchodzić Święto Niepodległości. Co więcej, niektórzy w tym dniu przeżywali prawdziwy koszmar…

Warto przypomnieć zdarzenie, jakie miało miejsce 11 listopada 1941 roku, w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz. Jak przypomina oświęcimskie muzeum, wykonana została wówczas pierwsza egzekucja przez strzał w potylicę z bliskiej odległości przy pomocy cichostrzelnej broni małokalibrowej.

Egzekucji dokonano na podwórzu bloku 11, pod Ścianą Straceń, zwaną także Ścianą Śmierci. Skazanych podprowadzano pojedynczo, rozebranych do naga, ze skrępowanymi z tyłu rękami. Przed egzekucją wypisano każdemu z nich numer obozowy na piersiach lub na udzie. Przy egzekucji był obecny komendant obozu, kierownik obozu i lekarz obozowy. Rozstrzeliwał Rapportführer Gerhard Palitzsch – przypomina w mediach społecznościowych Muzeum Auschwitz.

151 osób, głównie Polaków – tyle zginęło właśnie 11 listopada 1941 roku. Jak się okazuje, było to: 27 więźniów, którzy byli osadzeni w bunkrach 11 bloku za różne przewinienia w okresie między 10 października a 2 listopada, 44 więźniów wezwanych z obozu przez oddział polityczny oraz 80 Polaków przywiezionych z Mysłowic, którzy do chwili rozstrzelania przetrzymywani byli w bunkrach 11 bloku.

Dla Niemców powód rozstrzelania był prosty: „opór przeciw władzy państwowej”. Tak też zapisano po niemiecku w obozowych aktach: „Erschiessung wegen Widerstand gegen die Staatsgewalt”.

Wśród rozstrzelanych był rzeźbiarz i porucznik rezerwy Tadeusz Lech. Tak napisał później o nim rotmistrz Witold Pilecki:

Rano 11 listopada 1941 r. podszedł do mnie 42 i powiedział: „Miałem dziwny sen, czuję, że dziś mnie "rozwalą". Może jest to błahostka, a jednak cieszy mnie chociaż to, że zginę 11 listopada." W pół godziny później na apelu porannym wyczytano jego numer wśród innych numerów. Pożegnał się ze mną serdecznie, prosząc, bym matce jego opowiedział, że umierał na wesoło. W kilka godzin później już nie żył.”

fot. Muzeum Auschwitz

Obserwuj nas w Google News

Oświęcim - najnowsze informacje

Rozrywka