Burmistrz niewielkiego miasteczka w Wielkopolsce zaskoczył. W stroju pracownika oczyszczania miasta zaczął... grzebać w czarnym kontenerze. Film obejrzało już ponad pół miliona internautów. "Kurczę, ale macie fajnego burmistrza. Takiego pomieszania luzu z charyzmą, odpowiedzialnością i szacunkiem dawno nie widziałam" - napisała pani Sandra, komentując post Mariusz Musiałowskiego.
Film od wczoraj ma już ponad 600 tysięcy wyświetleń i niewykluczone, że do jutra "stuknie" mu milion. O co chodzi? Burmistrz niewielkiego (coś koło 10 tys. mieszkańców) Kleczewa wpadł na oryginalny pomysł, jak przekonać mieszkańców do segregacji odpadów. Przebrał się w pomarańczowy kombinezon pracowników MPO i wszedł do pojemnika (Tak! On naprawdę to zrobił.) Wcześniej jednak wyciągnął z pełnego kontenera na odpady zmieszane całą jego zawartość i posegregował na frakcje, pokazując, ile "dobra" się marnuje i ile można zaoszczędzić, segregując śmieci.
Efekt? Ponad 200 komentarzy, kilka tysięcy lajków i kilkaset wyświetleń.
"Kurczę, ale macie fajnego burmistrza. Takiego pomieszania luzu z charyzmą, odpowiedzialnością i szacunkiem dawno nie widziałam. To, że plastik jest brudny, albo że znalazło się w nim bio nie będzie już problemem" - napisała pani Sandra. "Brawo! Świetny materiał edukacyjny, gratulacje" - oceniła pani Karina.
Film udostępnił i skomentował Make Life Harder — strona na Instagramie, która obserwuje 1,7 mln użytkowników. "Ta jedna rolka robi więcej dobrego niż wszystkie, które wrzucił Bąkiewicz. Burmistrz gminy Kleczew pokazuje jak segregować śmieci. Polecamy w całości do ostatniego zdania" - napisali twórcy popularnego profilu. "Trafić na MLH, to Instagramowy zaszczyt" - napisała pani Partycja, która podzieliła się w komentarzu tym sukcesem.

Gwiazdy virali
To kolejna ciekawa akcja w mediach społecznościowych, która nie tylko promuje ale też bawi. A co było wcześniej? Pamiętacie?
"Tu mamy legendę internetu" – czyli viral z Elements Hotel & SPA
Gdy pewna znudzona pani oprowadzała po hotelu, mówiąc monotonnym głosem: „Tu się meldujecie, tu się pływa, tu się dzieci zostawia” – nikt nie przypuszczał, że właśnie tworzy historię. Ten minimalistyczny tour po hotelu, bez grama entuzjazmu, rozbił internet jak darmowe próbki w Lidlu.
Zamiast efektów specjalnych – zero emocji. Zamiast aktorów – pani z recepcji. Zamiast muzyki – cisza. I wiecie co? Zadziałało. Internet natychmiast zakochał się w tej "emocjonalnej pustyni z widokiem na basen". Kampanię skopiowali potem wszyscy – urzędy, szkoły, pizzerie i… nawet komendy policji.
"A teraz coś z zupełnie innej bajki – Podlaskie zwierzaki w kaskach"
Ta zabawna historyjka wykorzystała zwierzęta, które nie tylko mówią ludzkim głosem, ale też… apelują o bezpieczeństwo na rowerze. Lisek w kasku? Jest. Bóbr z reflektorem? Pewnie. Sowa z odblaskiem? Proszę bardzo.
Kampania „W Podlaskiem jeżdżę z kaskiem” pokazała, że edukacja może być urocza, memiczna i viralowa – wystarczy do niej dołożyć gadającego jeża.
A najlepsze? Zwierzaki z AI miały więcej charyzmy niż niejeden celebryta w telewizji śniadaniowej. Reakcja internetu? "Zróbcie z tego serial!", "Bóbr 2024!", "Oddajcie mi kask liska!"
Kultowe, bo prawdziwe
Obie kampanie udowodniły jedno: nie trzeba budżetu Marvela, żeby poruszyć internet. Wystarczy: jedna pani z recepcji, która wygląda, jakby chciała już wracać do domu, albo bóbr, który wie, jak się jeździ bezpiecznie. A teraz - burmistrz Musiałowski w pomarańczowym uniformie górujący nad kontenerem jak jakiś Rambo. Bo właśnie te rzeczy, które nie próbują być virale’ami, zostają virale’ami na zawsze



















