Od sprawy zabójstwa Elżbiety Hoszko minęło już 30 lat, jednak wśród lokalnej społeczności wciąż panuje duża złość i chęć odkrycia prawdy. Wesoła i pracowita matka dwójki dzieci zostaje brutalnie zamordowana w drodze do domu. Kobieta zaufała niewłaściwej osobie i wsiadła do popularnego w tamtych czasach malucha. To był jej ostatni autostop…
Kłopot z dojazdem do pracy
Elżbieta Hoszko urodziła się w listopadzie 1968 r. Już jako młoda dziewczyna została wystawiona na dużą odpowiedzialność, ponieważ rodzice wysłali ją do szkoły z internatem. Do swojej placówki musiała dojeżdżać autobusem. Jest to o tyle ważne, że brak stałego środka transportu okazał się być kluczowym w jej życiu. To właśnie podróżując autobusem poznała swojego przyszłego męża Pawła Hoszko. Para zamieszkała w maleńkiej wsi Dębówko w gminie Przytoczna i wkrótce doczekała się dzieci.
W latach 90. minionego wieku Elżbieta znalazła zatrudnienie w Gorzowskiej Fabryce Mebli znajdującej się w Skwierzynie. Nie była to jednak byle jaka posada, ponieważ 26-latka zajmowała się księgowością. Na jej nieszczęście, komunikacja między miejscem zamieszkania, a pracy była nieregularna, dlatego młoda matka często decydowała się na powrót autostopem z nieznajomymi. 26-latka podjeżdżała do Przytocznej, a tam czekał już na nią mąż, z którym do domu wracała motocyklem. Przez wiele miesięcy ten sposób zdawał egzamin, jednak wszystko zmieniło się 28 marca 1995 r.
Ostatni autostop
Był chłodny wtorkowy wieczór. 26-latka po skończonej pracy w fabryce zdecydowała się złapać autostop do domu. Elżbieta nie zdążyła nawet dobrze podnieść ręki, ponieważ już po chwili zatrzymał się pomarańczowy maluch. Według relacji świadków samochód był dość niezwykły – brakowało w nim przedniego siedzenia pasażera. Za kierownicą miał siedzieć ciemnowłosy mężczyzna, wyglądający na 25-30 lat.
To był ostatni moment, kiedy widziano młodą księgową żywą. Elżbieta tego dnia nie dotarła do domu, dlatego coraz mocniej zaniepokojona rodzina postanowiła już kolejnego ranka zgłosić zaginięcie. W czasach bez telefonów komórkowych trudno było o kontakt, dlatego wypowiedziane słowo było najważniejszym środkiem przekazu.
Zaginięcie lubianej przez wszystkich młodej matki szybko poruszyło lokalną społeczność oraz jej znajomych z pracy, dlatego zdecydowano się zorganizować wspólne poszukiwania. Zwłaszcza mocno przetrząsano las, w którym po raz ostatni widziano mieszkankę Dębówka. Niestety pojawiające się obawy potwierdziły się. Ciało Elżbiety Hoszko odnalazło jej dwóch kolegów z pracy w lesie za Chełmskiem, około 230 metrów od drogi, która ofiara pokonywała dwa razy dziennie. Od początku było wiadome, że 26-latka została zamordowana. To był szok dla wszystkich…
Na uwagę zasługuje jeden szczegół, który potwierdziła sekcja zwłok. Według jednego ze źródeł na szyi kobiety znajdował się zaciśnięty węzeł marynarski, co mogło mieć duże znaczenie dla rozwiązania sprawy, a nawet wskazywać na seryjnego mordercę.
Podobny przypadek
Śledztwo w sprawie śmierci Eli wszczęła wówczas Komenda Rejonowa Policji w Międzyrzeczu oraz Komenda Wojewódzka Policji w Gorzowie. Mimo dość konkretnych informacji ze strony świadków momentu, gdy 26-latka wsiadła do nietypowego malucha – sprawca morderstwa pozostawał na wolności.
Ludzie w Skwierzynie oraz okolicach byli przerażeni zbrodnią. Presja na zatrzymanie mordercy był duża. Policja wyznaczyła nagrodę w wysokości 20 mln starych zł za pomoc w ustaleniu tożsamości mordercy. Po miesiącu trwania śledztwa wydawało się, że pojawił się przełom.
24 kwietnia 1995 r. inna młoda kobieta, Magdalena U. zatrzymała malucha przy ulicy Koniawskiej w Gorzowie Wielkopolskim. Kobieta chciała dotrzeć do pobliskiego Trzebiszewa, wsi w gminie Skwierzyna. Kierowca nie zawiózł jednak Magdaleny do umówionego miejsca, ale przed Trzebiszewem skręcił w las i próbował dokonać gwałtu.
Na całe szczęście dla młodej kobiety udało jej się uciec z pojazdu i dotrzeć do drogi, gdzie spotkała swojego znajomego. Jej zeznania pozwoliły stworzyć portret pamięciowy mężczyzny, który był bardzo podobny do domniemanego zabójcy
Wszystkie puzzle zaczęły się łączyć w całość, a policji udaje się nawet zatrzymać właściciela pomarańczowego fiata 126p z wymontowanym przednim siedzeniem pasażera. Mężczyzna z miejsca stał się głównym podejrzanym. Dodatkowo okazało się, że podejrzany był chory psychicznie i często zabierał różnych ludzi autostopem. Niestety dla rozwiązania sprawy brutalnego morderstwa Elżbiety Hoszko ten trop okazał się błędny. Przynajmniej w opinii policji. Dalsze procedury, a w późniejszych latach przebadany materiał DNA, wykluczyły kierowcę z kręgu podejrzeń.
Trop, o którym praktycznie nie mówiło się w mediach, a był mocno analizowany przez śledczych, prowadził do męża ofiary. W przypadku takich spraw często mówi się, że nazwisko mordercy znajduje się w pierwszych stronach akt, dlatego konieczne było prześwietlenie również Pawła Hoszko. Jemu również nie postawiono jednak żadnych zarzutów, tak, jak nikomu innemu po dzień dzisiejszy…
Wciąż czekają na rozwiązanie sprawy
Od brutalnej zbrodni dokonanej na Elżbiecie Hoszko mija w tym roku 30 lat, jednak mieszkańcy lubuskich miejscowości wciąż doskonale pamiętają o tym wstrząsającym zdarzeniu. Najlepszym tego przykładem może być fakt, że 28 marca 2021 r. ktoś ustawił drewnianą tablicę ze zdjęciem zmarłej i krótkim, emocjonalnym tekstem. Obok wizerunku młodej kobiety nieznane osoby napisały "W 1995 r. w tym miejscu ostatni raz przed zabójstwem była widziana młoda mama Elżbieta Hoszko".
Sprawa nie została również zapomniana wśród policji. Co więcej, obecnie pieczę nad nią sprawuje słynne Archiwum X. Dodatkowo lokalne firmy oraz zwykli mieszkańcy zaczęli spontanicznie składać się na nagrodę w zamian za wskazanie sprawcy mordu. W tym momencie pula wynosi około 155 tys. zł.