Iza Szafrańska co prawda odpadła z The Voice Of Poland, ale to żadna porażka, tylko kolejny krok na drodze do jej muzycznej kariery. A ta rozkwita, czego dowodem są setki fanów, którzy już czekają na nowe piosenki i płytę artystki.
Izabela Szafrańska pochodzi z Lipnicy Wielkiej. Muzykuje od dziecka – z rodziną, ale też jako solistka. Ma dopiero 25 lat, a już obchodziła swoje 20-lecie na scenie. Przełomem w jej życiu było zetknięcie z muzyką sefardyjską.
Występujesz na scenie od piątego roku życia. Od czego zaczynałaś?
Izabela Szafrańska:
– Od dziecka występowałam z siostrami. Śpiewałyśmy w Regionalnym Zespole Pieśni i Tańca „Lipniczanie”, którego założycielem był nasz wujek, Jan Bulanda. Później, już jako trio, brałyśmy udział w różnego rodzaju konkursach. W pewnym momencie założyłyśmy zespół El Saffron. Kiedy natomiast moje siostry wyjechały do Stanów Zjednoczonych, postanowiłam zacząć występy jako solistka. Realizowałam różne projekty, obracałam się w rozmaitej stylistyce, począwszy od poezji śpiewanej, przez utwory jazzowe, po góralskie.
A skąd zamiłowanie do muzyki sefardyjskiej?
– Wszystko zaczęło się 5 lat temu, gdy podczas imprezy, która w moich rodzinnych stronach organizowana jest co roku, mianowicie Imieniny Miasta Nowy Sącz, usłyszałam tę muzykę po raz pierwszy i zakochałam się w niej! Nigdy wcześniej nie słyszałam czegoś podobnego. Pamiętam, że wróciłam wtedy do domu i spędziłam całą noc na poszukiwaniach w Internecie, co to mogło być.
Po jakimś czasie poznałam wokalistkę, którą słyszałam w Nowym Sączu. Była to Yasmin Levy, izraelska piosenkarka, prekursorka muzyki sefardyjskiej na świecie. Miałam nawet okazję z nią zaśpiewać. Moje marzenie się spełniło!
Ta muzyka to połączenie muzyki żydowskiej, hiszpańskiej i flamenco. Nie da się słowami wyrazić, ile ma w sobie piękna. Teksty poruszają poważne tematy, opowiadają o miłości, o bólu, nadziei, wojnie, głodzie, przesiedleniach.
Na fali mojej fascynacji muzyką sefardyjska powstał właśnie zespół El Saffron. Założyłyśmy go z siostrami i jeździłyśmy na największe festiwale. W pewnym momencie postanowiłyśmy wystąpić w Must Be The Music. Doszłyśmy nawet do finału.

Występowałaś w programie The Voice Of Poland. Co Cię skłoniło, by po raz kolejny wziąć udział w talent show?
– Dawniej oglądałam ten program w telewizji i marzyłam, że kiedyś w nim wystąpię. The Voice Of Poland jest wyjątkowy, ponieważ jury nie ocenia wyglądu, tylko głos. Zawsze marzyłam, żeby się tu pojawić. Wiele przesłuchań mnie ominęło, rezygnowałam z udziału, nie czułam się gotowa. Dopiero teraz postanowiłam spróbować. Przełamałam strach! I nie żałuję tego absolutnie!
Czy udział w The Voice Of Poland był dla Ciebie swego rodzaju nauką?
– To niesamowita przygoda i niezwykłe doświadczenie. Poznałam mnóstwo ludzi, nowych fanów, rozmawiam z nimi. Poznałam też innych artystów, ich sposób bycia, myślenia. Moim trenerem był Michała Szpak. Doceniam to, jakie ma podejście do ludzi, którzy starają się wyjść do świata ze swoją muzyką, ze swoim głosem. Dawał cenne wskazówki, rady.
Po tylu latach na scenie masz jeszcze tremę podczas występów?
– Stuknęło mi teraz 20 lat na scenie, ale zawsze się stresuję. Tremę mam za każdym razem, a co więcej, mam wrażenie, że jest coraz większa. Uważam, że to bardzo dobrze, to jest taka motywująca trema. Wyrażam w ten sposób szacunek do publiczności i przekazuję emocje. Widzowie wiedzą, że nie robię tego mechanicznie.
Myślałaś kiedykolwiek o zawodzie, który nie byłby związany z muzyką?
– Jestem studentką kulturoznawstwa. Niedawno obroniłam licencjat, teraz zaczęłam magisterkę. Muzyka natomiast od dziecka była moją największą pasją i zawsze marzyłam o tym, by stała się też moim zawodem. Do tej pory mi się to udaje. Chociaż jak byłam dzieckiem, to przeszło mi przez myśl, że może zostałabym policjantką :)
Jak udaje Ci się pogodzić studia z częstymi występami?
– Moi profesorowie są bardzo wyrozumiali i jak dotąd pomagali mi, dając możliwość łączenia nauki z pasją, za co jestem im ogromnie wdzięczna. Wielokrotnie reprezentowałam uczelnię na różnych konkursach i festiwalach zagranicznych.
Gdzie widzisz siebie za kilka-kilkanaście lat? Do jakiego gatunku muzyki bardziej się skłaniasz?
– Mam w sercu muzykę. Odnajduję się w każdym gatunku i ciężko dziś byłoby mi wybrać. Cały czas zbieram doświadczenie. Na pewno widzę się na scenie. Mam nadzieję, że będzie mi dane tworzyć i rozwijać się.
W ostatnim odcinku The Voice Of Poland wykonałaś własny utwór. Piszesz teksty?
– Od niedawna próbuję swych sił. Piszę wiersze i teksty piosenek. To wszystko rozwija się powoli. Chciałabym, żeby został po mnie ślad. A treść jest dla mnie ogromnie ważna.

Czujesz, że gdy będziesz śpiewała własny tekst, będzie to bardziej osobiste, głębokie?
– Tak, to są moje emocje. Coś, co przeżyłam, czego doświadczyłam – o tym chcę śpiewać. Myślę, że to ma głębszy sens.
Czy poza muzyką masz inne pasje?
– Uwielbiam sport i taniec. Tańczę flamenco i salsę. Dawniej trenowałam też lekkoatletykę, miałam nawet spore sukcesy. W biegu na 100 metrów zdobywałam złote medale. Zawsze miałam bardzo dobry czas. W którymś momencie musiałam jednak wybrać, zdecydować, czy trenuję sport, czy śpiewam. Nie da się robić dwóch tak angażujących rzeczy jednocześnie i w każdej dawać z siebie 100%. Wybrałam śpiew. Kocham śpiewać i absolutnie nigdy nie żałowałam wyboru.
Wkrótce Święta Bożego Narodzenia. Wybierasz się do Lipnicy Wielkiej, by spędzić je wspólnie z najbliższymi?
– Jestem bardzo szczęśliwa, bo dowiedziałam się, że w tym roku cała moja rodzina będzie na Święta w rodzinnym domu. Spotkamy się przy wigilijnym stole i wspólnie spędzimy Święta.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
Anna Piątkowska-Borek
fot. archiwum Izabeli Szafrańskiej