Wydawało się, że poniedziałkowe popołudnie (4 sierpnia) w Poroninie będzie należało do spokojnych. Słońce świeciło, turyści chłonęli górskie powietrze, a lokalna społeczność szykowała się do obiadu. Niestety – ktoś miał inne plany. Z szumem felgi sunącej po asfalcie i zapachem palonej gumy, zielone Suzuki wjechało pod sklep przy ul. Piłsudskiego jak aktor w kulminacyjnej scenie dramatu.
Za kierownicą – 43-letnia kobieta z powiatu tatrzańskiego, której stan trzeźwości pozostawiał tyle samo do życzenia, co stan techniczny jej pojazdu. Alkomat nie miał wątpliwości: ponad 2,8 promila alkoholu. Pojazd? Ledwo zipiący. Opona? Zniknęła w akcji. Cel? Zakup alkoholu. Misja? Samobójcza.
Na szczęście wśród świadków tej niechlubnej sceny znalazł się człowiek z refleksją i refleksem. Zanim kobieta zdążyła zrobić zakupy, zdążył wyciągnąć kluczyki ze stacyjki. Chwilę później – pojawiła się policja. Interwencja błyskawiczna i skuteczna.
Na fotelu pasażera – partner naszej bohaterki. I tu niespodzianka: 3,1 promila w organizmie i temperament godny bohatera opery mydlanej. Gdy tylko zobaczył, że ich "statek" – czyli Suzuki – ma zostać odholowany, rozpoczął show. Obelgi, krzyki, awantura. Zamiast romantycznej kolacji – policyjna cela i noc pod gwiazdami… ale z kratami w roli baldachimu.
Konsekwencje? Będą srogie
Dla 43-latki ta nieudana wyprawa po alkohol może skończyć się wyjątkowo gorzko. Grozi jej: do 3 lat więzienia, kilkuletni zakaz prowadzenia pojazdów, wysoka grzywna, oraz przepadek pojazdu, który – sądząc po stanie – może trafić na złom szybciej niż do depozytu.
Jej prawo jazdy zostało natychmiast zatrzymane, a Suzuki – odholowane. Pasażer? Otrzyma zarzuty, a jego nazwisko prawdopodobnie ozdobi lokalne akta jako przykład „pasażera ekstremalnego ryzyka”.
Foto: Policja Zakopane