niedziela, 4 grudnia 2022 13:55, aktualizacja 2 lata temu

„Można chociaż na chwilę poczuć klimat odległych czasów”. Z Bartłomiejem Dyrczem rozmawiamy o jego najnowszej książce

Autor Marzena Gitler
„Można chociaż na chwilę poczuć klimat odległych czasów”. Z Bartłomiejem Dyrczem rozmawiamy o jego najnowszej książce

W połowie roku ukazała się wyjątkowa książka o Ziemi Kliszczaków, przypominająca ważne postacie, które tworzyły tu historię. - Podstawowym celem „Dziejopisu” jest zachowanie tego dziedzictwa i zachęcenie do wejścia w ciekawy świat postaci i wydarzeń, które rozegrały się w przeszłości i miały wpływ na przyszłość – mówi Bartłomiej Bart Dyrcz, autor publikacji. O czym jest „Dziejopis. Kliszczacki trójkąt”? Czym różni się od innych publikacji o Kliszczakach? – o tym w rozmowie z autorem książki.

Bartłomiej Dyrcz znany jest z wielu publikacji historycznych. Ostatnią, którą we wrześniu br. wydało wydawnictwo Astraia z Krakowa jest „Dziejopis. Kliszczacki trójkąt”. Wielu już miało okazję przeczytać tę książkę, kupując ją czy w Myślenicach, czy na innych spotkaniach promocyjnych. Inni jeszcze o niej nie usłyszeli. A watro się nią zainteresować, bo dotyczy Ziemi Kliszczackiej – regionu obejmującego również Ziemię Myślenicką. O książce i kulisach warsztatu pisarskiego rozmawiamy z jej autorem, mieszkańcem Tokarni, z którym osobiście będzie można porozmawiać 11 grudnia w Kliszczackim Centrum Kultury w Tokarni, na ostatnim z cyklu spotkań promocyjnych.

Bartłomiej Dyrcz ze swoją najnowszą książką „Dziejopis. Kliszczacki trójkąt” - fot. Wojciech Pęcek

Na temat Kliszczaków było już kilka publikacji. Czym wyróżnia się pańska książka?

– Każda znana historia, na której opierają się książki, obrazy czy filmy, jest w pewnym sensie lokalną, ale poprzez postacie, wydarzenia i emocje, które zawiera staje się uniwersalną i zrozumiałą dla każdego człowieka. „Dziejopis” składa się z kilkunastu rozdziałów, opowieści historycznych opartych na faktach, kronikach, zeznaniach sądowych, czy relacjach świadków. Podstawowym celem jest zachowanie tego dziedzictwa i zachęcenie do wejścia w ciekawy świat postaci i wydarzeń, które rozegrały się w przeszłości i miały wpływ na przyszłość. Większość książek opisujących kulturę i życie Kliszczaków, które ukazywały się do tej pory, skupiało się na etymologii nazwy, na wyznaczeniu regionu zamieszkiwanego przez tę grupę, na opisie stroju czy obyczajów ludowych. Tymczasem „Dziejopis” wyrasta bardziej z tła historycznego regionu, decydujących wydarzeń i postaci historycznych, jakie miały wpływ na życie zwykłych mieszkańców beskidzkich wsi, podobnych do myślenickiej Tokarni, która jest dla mnie punktem wyjścia. „Dziejopis” jest pozycją popularno-naukową opartą na szerokiej bibliografii, ale pisaną z myślą o zwykłym czytelniku, w sposób przystępny i ciekawy, tak żeby zachęcić do lektury, ale też pokazać ten region jako miejsce wielu wydarzeń i interesujących postaci, które w jego historii się przewijały. „Dziejopis” ma też na celu budowanie poczucia dumy wśród mieszkańców regionu z ziemi, z której wyrastają. Niejednokrotnie wydarzenia czy postacie ujęte w „Dziejopisie” pokazują uniwersalność tematów w skali ogólnopolskiej. W „Dziejopisie” oprócz kultury ludowej przedstawione jest życie ziemian i struktura dawnej wsi. Temat ziemian i okolicznych dworów został na dekady zapomniany od II wojny światowej i czasów parcelacji majątków, natomiast silnie promowano kulturę ludową, zwłaszcza za czasów PRL-u. Dlatego w „Dziejopisie” pojawiają się pisarze, poeci, malarze, mężowie stanu czy wybitni naukowcy.

Tytuł publikacji inspirowany jest kroniką napisaną w XVIII wieku przez Andrzeja Komonieckiego, ówczesnego wójta żywieckiego. Dlaczego akurat on pana zainspirował?

– Kronika Komonieckiego opisuje dzieje Żywiecczyzny na przestrzeni ponad trzystu lat, od 1400 do 1728 roku. Kronika przedstawia najważniejsze wydarzenia i opisuje żywot najważniejszych postaci ówczesnej ziemi żywieckiej. Sięgnąłem po nią szukając korzeni swojego nazwiska rodowego. Okazało się, że w 1700 roku Komoniecki zanotował ścięcie na zamku w Lanckoronie Jakuba Derca zwanego Śmietaną, dalekiego potomka Dyrczów, przywódcy walczącego o prawa chłopskie w dawnym starostwie lanckorońskim, porównywanego do angielskiego Oliviera Cromwella w mniejszej skali. Wprowadziłem postać Jakuba Derca do Wikipedii. Mój „Dziejopis” zaczyna się w 1713 roku, czyli zahacza o czasy żywieckiego kronikarza i pokazuje wydarzenia, które równolegle rozgrywały się w pobliżu. Postanowiłem nawiązać do tytułu żywieckiego kronikarza i przedstawić chronologicznie opisywane historie.

Pisząc swoją pracę poznał pan wiele postaci z przeszłości. Kto jest panu szczególnie bliski?

– Każda z tych historii i postaci jest mi bliska, bo zabierała mnie i wciągała w poszukiwania na wiele godzin i dni. Jestem typem pisarza, który nie pisze tylko zza biurka, czy korzystając z bibliografii. Często muszę odwiedzić dane miejsce, czy porozmawiać z ludźmi w terenie, zanim ułoży się kształt opowieści. Przykładem jest rozdział „Łowca Żydów” o Emilu Wilczku, polskim policjancie, który całkowicie oddał się służbie okupanta w czasie II wojny światowej. Oprócz literatury, jaką przewertowałem o nim, jeździłem w miejsca jego działalności, aż po stanięcie na jego nieoznakowanym grobie na starym cmentarzu w Rabce. Jego historia to gotowy scenariusz na film fabularny w stylu Quentina Tarantino jak choćby „Bękarty wojny”.

Szczególnie bliska jest mi postać Katarzyny Filipek z Tokarni, wdowy, która osierociła siedmioro dzieci, ginąc za udzielanie pomocy i schronienia rodzinie żydowskiej. To temat, do którego zbierałem materiały już prawie dziesięć lat. Na bazie rozdziału, który jest właśnie w „Dziejopisie”, razem z reżyserem Jarosławem Banaszkiem w ramach stypendium PISF-u napisaliśmy scenariusz filmu fabularnego „Piekło”. Mam nadzieję, że w przyszłości powstanie ten film. To dramat tak uniwersalny, jak „Antygona” Sofoklesa. Jak myśli się o danej postaci i jej losie prawie dziesięć lat, to wrasta ona w człowieka na trwałe.

Bartłomiej Dyrcz na spotkaniu promocyjnym jego książki „Dziejopis. Kliszczacki trójkąt” - fot. Wojciech Pęcek

Książkę wzbogacają unikatowe fotografie, pozyskane często z najgłębszych zakamarków prywatnych kolekcji. Jak pan do nich dotarł?

– Pisząc pierwszą książkę „Zapomniane rękopisy”, biografię ks. dr Antoniego Gaganickiego zbierałem materiały, poznawałem ludzi – pasjonatów, z którymi wymienialiśmy się doświadczeniami, ale też i zdjęciami. Po drugiej publikacji „Urywki życia”, opisującej życie i działalność ks. Jana Machy, spotkałem się z wielką przychylnością ludzi, którzy chcieli mi przekazać materiały i fotografie do opracowania. Myślę, że jest to kwestia zaufania, wyrobienia sobie u ludzi poczucia, że robi się wspólnie coś wartościowego i nie wykorzystuje się materiałów do złych celów, tylko dla dobra historii. Za niektóre dokumenty czy fotografie oczywiście trzeba było też zapłacić, czy to na aukcjach, czy to korzystając z archiwów instytucji.

Czasem marzę o tym, żeby przenieść się w przeszłość i samej doświadczyć życia, o którym tylko czytam czy piszę. Czy praca nad książką wzbudziła też w panu takie marzenia?

– Chyba naturalną w człowieku jest potrzeba spojrzenia wstecz i próba wyobrażenia sobie, jak wyglądały czasy, czy postacie, o których się czyta. Historia jest doskonałym wehikułem, zwłaszcza jak odnajdzie się jakiś dokument lub relację świadków, opisujących interesujące nas wydarzenie. Patrząc z okna mojego domu widzę miejsce, w którym w październiku 1713 roku hetman zbójnicki Antoni Złotkowski razem ze swoją bandą dokonał napadu na zagrodę Wawrzyńca Hanusiaka. Dokładny opis tego zajścia zachował się w przesłuchaniach świadków w krakowskim Ratuszu. Dzięki takim dokumentom można chociaż na chwilę przenieść się i poczuć klimat odległych czasów. Tylko niekiedy pewnie biologicznie nie chciałoby się odczuć pewnych występków, czy kar jakich doświadczano.

Kogo z postaci, o których pan wspomina, chciałby pan poznać osobiście i dlaczego?

– Wiele czasu i poszukiwań poświęciłem kpt. Wojska Polskiego Mieczysławowi Targowskiemu, herbu Tarnawa, ostatniemu dziedzicowi Tokarni, który podzielił los polskich oficerów i zginął z rąk NKWD w Charkowie na wiosnę 1940. Myślę, że jakbym go spotkał, moglibyśmy długo rozmawiać, omawiając różne etapy jego życia i historie okolicznych dworów oraz ich właścicieli. Targowski był uczestnikiem trzech wojen - I wojny światowej, za którą otrzymał Order Virtuti Militari, wojny polsko-bolszewickiej i II wojny światowej. Była to postać od pokoleń związana z ziemiaństwem i kulturą szlachecką. Na pewno mógłbym dowiedzieć się od niego wielu rzeczy, które do dzisiaj pozostają tajemnicą.

Życie Kliszczaków dla nas to folklor, kolorowe stroje, regionalna muzyka i zwyczaje. Ale dla ludzi żyjących w trójkącie pomiędzy Myślenicami, Suchą Beskidzką, a Rabką-Zdrój, daleko od Krakowa, życie było trudne i niesprawiedliwe. Niewielu odniosło sukces. Większość musiała borykać się z biedą, brakiem pracy, chorobami. Jak im się wtedy żyło?

– Ciężko. Ziemia piątej kategorii, rodząca słabe plony. Ludzie wyrywali tej ziemi resztkami sił marne owoce, ale ją kochali i byli jej oddani. Dzielili swoje pola pokoleniami dla dzieci na części i powstał na wzgórzach unikalny krajobraz prostokątów, oddzielanych miedzą. Pomimo trudności zachowali przy tym specyficzny humor i pozytywne nastawienie do życia. Pomimo niedogodności kilku jednostkom udało się zdobyć wykształcenie i powalczyć o lepszy los.

Wiele się zmieniło w czasach PRL-u, ludzie zaczęli wyjeżdżać do miast, szukać łatwiejszego chleba. W tych czasach powstawały zespoły regionalne, które odtwarzały stroje, śpiew i tańce. W Beskidach ludzi oderwano od ziemi, a w zmian mamy pracę w miastach, telefony, komputery i żywność w marketach. Zaginęło tradycyjne rzemiosło. A szachownica pól zaczyna zarastać i las zaczyna schodzić do domów. Aż prosi się o jakiś narodowy program wypasu zwierząt, żeby zachować ten krajobraz. W dzisiejszych czasach z Krakowa do nas niedaleko, można dojechać do godziny, mamy wiele ciekawych mało uczęszczanych szlaków, powstała też dobra baza noclegowa.

Bartłomiej Dyrcz na spotkaniu promocyjnym jego książki „Dziejopis. Kliszczacki trójkąt” - fot. Wojciech Pęcek

Jest pan już po szeregu spotkań związanych z promocją książki. Jakie są pana wrażenia? Co mówią pierwsi czytelnicy?

– Te spotkania, to była dla mnie ciekawa podróż po regionie i spotkania z ludźmi, pasjonatami, ale też osobami ciekawymi świata. Pierwsze spotkanie odbyło się 16 września w Muzeum Niepodległości w Myślenicach, 14 października w Miejskim Centrum Kultury w Jordanowie, a ostatnio 18 listopada w Babiogórskim Centrum Kultury. Podczas prezentacji książki promowałem również dorobek Kliszczackiego Centrum Kultury w Tokarni i realizacje multimedialne Młodzieżowego Zespołu Kliszczacy z Tokarni, które opierały się na historiach opisywanych w „Dziejopisie”. Na wielu osobach robiło to duże wrażenie, że młodzi ludzie sięgają po inspiracje do własnej lokalnej historii i potrafią na jej bazie budować scenariusze widowisk teatralnych, czy impresji filmowych. Myślę, że to jest właśnie siła, żeby żywo przekuwać historię – przeszłość na przyszłość. Zapraszam na ostatnie spotkanie promocyjne w Kliszczackim Centrum Kultury w Tokarni 11 grudnia. Będzie okazja zobaczyć na żywo Młodzieżowy Zespół Kliszczacy i ich interpretację „Dziejopisu” podczas mini-widowiska muzyczno-teatralnego. „Dziejopis” rozchodzi się powoli w różne miejsca. Doczekał się też kilku dobrych recenzji. Mam nadzieję, że osoby, które go czytają, odkrywają za jego pośrednictwem wgląd i inspiracje historią.

Dlaczego warto kupić i przeczytać „Dziejopis. Kliszczacki trójkąt”. Dla kogo może być prezentem?

– Poszczególne rozdziały „Dziejopisu” na początku ukazywały się w lokalnej prasie w regionie w „Gazecie Myślenickiej”, „Echu Jordanowa”, „Pod Diablakiem” i  w „Ziemi Tokarskiej”. Miałem okazję przekonać się, że wzbudzały zainteresowanie i bardzo dobry odbiór. Miałem też okazję, żeby uzupełnić artykuły i je dopracować. Myślę, że warto kupić tą książkę. Oddałem ją w dobre ręce wydawnictwa Astraia z Krakowa. Wydawnictwo Astraia cechuje pasja wydawania ambitnych książki od muzycznych, po tematykę górską, albumy, ale również dobrą literaturę. Starają się wydawać książki o wysmakowanej szacie graficznej, docenianej przez czytelników i znawców. „Dziejopis” jest w dobrej promocyjnej cenie jak na dzisiejsze czasy – 30 zł (twarda oprawa) i może być trwałą pamiątką dla osób, które nie tylko interesują się lokalną historią, ale osób interesujących się filmem, fabułą, scenariuszem i lubiących czytać opowieści oparte na prawdziwych faktach. Myślę, że może inspirować prostotą i poszerzać widzenie lokalnej historii. „Dziejopis” jest szeroko dostępny w księgarniach internetowych, ale polecam zakupy przez stronę wydawcy Astraia.

                                                                   ***

Bartłomiej Dyrcz

Urodzony w 1977 roku w Zakopanem. Pisarz, malarz, scenograf. Ukończył studia w Instytucie Sztuki na wydziale Pedagogiczno-Artystycznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach w latach 1997-2002. Dyplom w pracowni grafiki artystycznej u prof. Eugeniusza Delekty. Ukończył studium Akademii Filmowej w Krakowie. W 2003 roku debiutował tekstami o filmie na łamach „Antologii młodej krytyki filmowej” wydanej przez Uniwersytet im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Dwukrotne wyróżnienie w konkursie pisarskim o nagrodę im. Krzysztofa Mętraka. Finalista konkursu Trzy Korony Małopolska Nagroda Filmowa 2015 za scenariusz filmu dokumentalnego napisanego z Janem Polewką „Objętość Duszy” o krakowskim architekcie i konstruktorze Lesławie Kostce. Od 2017 roku dyrektor Kliszczackiego Centrum Kultury.

Autor publikacji historycznych, za które został odznaczony Medalem Pro Patria: „Zapomniane Rękopisy”, „Urywki życia. X. Jan Mach architekt duszy”, „Strażnik czasu. Józef Wrona fotograf”, „Pamiętamy” i „Pamiętamy II”,. Rrealizował autorskie scenografie do filmów fabularnych: „Gówno pod teatrem”, „Deus ex Machina”, „Heniek”. Pracował przy produkcji filmów fabularnych i serialach tv m. in. „Janosik. Prawdziwa historia”, „Wszystkie kobiety Mateusza”, „Ratownicy”, „Wiadomości z drugiej ręki”, „Katastrofy górnicze”. Pracował przy produkcji sztuk teatralnych dla dzieci i dorosłych m. in. „Przemiany”, „Skąpiec”, „Ania z Zielonego Wzgórza”, „Towarzystwo Pana Brzechwy”. Realizował scenografię do widowisk plenerowych „Wielka Parada Smoków”, „Festiwal Materia Prima”. Organizuje wydarzenia: Odkryj Beskid Wyspowy, Festiwal Rytmy i Smaki, Memoriał Sportowy im. T. Zdunia, Święto Plonów, Tour de Tokarnia, Rajd Śladami AK w Masywie Kotonia.

fot. Wojciech Pęcek

Myślenice - najnowsze informacje

Rozrywka