czwartek, 5 lipca 2018 07:51

Pielgrzymka: wycieczka, czy głębokie przeżycie religijne?

Autor Manuel Langer
Pielgrzymka: wycieczka, czy głębokie przeżycie religijne?

Po co właściwie chodzi się na pielgrzymki i gdzie się chodzi na Podhalu? Jak wygląda taki dzień „nudnego maszerowania” – i czy naprawdę jest to tak nudne, jak większość sobie wyobraża? Jak zachowują się ludzie, którzy przyjmują pielgrzymów na noc i czy powstają pomiędzy nimi, a ich gośćmi przyjaźnie? Pewnie niejedna osoba, która nie była nigdy na pielgrzymce jest tych kwestii ciekawa. W niniejszym artykule będziecie mieli okazję poznać pielgrzymki ”od kuchni”.

Co roku na Podhalu organizowanych jest przez różne parafie kilkadziesiąt różnych pielgrzymek. Różnią się one od siebie praktycznie wszystkim – ilością uczestników, długością trwania i tym w jakim stopniu przypominają… bardziej wesołą wycieczkę niż „rekolekcje w drodze”.

Po pielgrzymki podpadają bowiem praktycznie wszystkie eskapady organizowane przez parafie i wyspecjalizowane biura turystyczne – każdy zna chyba wesołe autokarowe wypady „babć” do rozsianych po całym kraju sanktuariów, w których to wycieczkach większą role odgrywają parafialne plotki („a słyszeliście co tam znowu Iksinska ponaukupowała?! Ten jej mąż, to mógłby ją krócej trzymać!”) i bazarkowe zakupy, niż modlitwa i kontakt z Bogiem.

Zajmijmy się jednak prawdziwymi pielgrzymkami. Na Podhalu, oprócz wypraw na Jasną Górę jest właściwie jedna, która każdy zainteresowany tego rodzaju przeżyciem powinien zaliczyć – Pielgrzymka Sursum Corda, czyli popularna trasa Zakopane – Ludźmierz, upamiętniająca drogę, jaką przebył kilkadziesiąt lat temu Jan Paweł II. Liczy ona sobie 32 km i wiedzie od Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach (miejsce to stanowi wotum wdzięczności za ocalenie życia Jana Pawła II po zamachu z 13 maja 1981 r.), a dalej poprzez miejscowości: Kościelisko, Gubałówka, Furmanowa, Ząb Bustryk, Sierockie, Bańska Wyżna, Bańska Niżna, Szaflary, Maruszyna. Trasa kończy się mszą świętą w Sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala w Ludźmierzu. Każdego roku w trasę tą wyprawia się kilka tysięcy ludzi (w obecnym pielgrzymi wyruszyli 2 czerwca).

O tym jak wygląda pielgrzymowanie w praktyce postanowiliśmy porozmawiać z Michałem, który modląc się, śpiewając i wsłuchując się w głos Boga, przeszedł już niemały kawał Małopolski:

– Byłem na 4-ech pielgrzymkach. Zawsze zaczynały się one od zbiórki pod kościołem, po której następowała msza święta. Ostatnia pielgrzymka na której byłem wyruszyła w sierpniu zeszłego roku i trwała 9 dni. Codziennie pokonywaliśmy ok. 30 – 40 km, czyli sporo (łącznie 270 km). W trakcie każdego dnia pielgrzymki zawsze jest msza – o różnych porach, ale przeważnie do południa; robi się także 2, 3 postoje. Generalnie idzie się od 6, 7 rano do ok. 18 wieczorem, później przychodzi się nocleg, tam gdzie kwatermistrz cię skieruje. Wtedy jest czas żeby umyć się, coś zjeść i odpocząć. Potem zwykle ok. 20, 21 jest zwykle apel. Na apelu zwykle są jakieś rozważania, przeplatana piosenkami. Na końcu ksiądz mówi parę słów podsumowujących dany dzień oraz zarysowuje co nas czeka następnego dnia – prze jakie miejscowości będziemy iść, kiedy pobudka, itd. Apel kończy się błogosławieństwem, a także odśpiewaniem apelu Jasnogórskiego – objaśnia Michał.

– Pokonywanie 30, 40 km dziennie nie jest bynajmniej łatwym zadaniem. Zdarza się, że niektórzy pielgrzymi nie dają rady.  W takich sytuacjach albo w ogóle wracają do domu – to są bardzo rzadkie przypadki, bo jak już ktoś decyduje się na pielgrzymkę, to z reguły wie, że to jest duży wysiłek – albo też jeśli ktoś po prostu miał gorszy dzień, to w takim przypadku zwykle interweniuje „sanitarka”, czyli przeważnie mały van, w którym udzielana jest pomoc i taka osoba może odpocząć. Choć musze dodać, że ludzie zazwyczaj starają się iść nawet wtedy, gdy jest im bardzo ciężko – oznajmia.

Zapytałem mojego rozmówcę, czy taki całodzienny marsz nie jest czasem zbyt monotonny i zwyczajnie nudny – wbrew pozorom nie. Samo chodzenie może i byłoby nudne. Zwykle od jednego postoju do drugiego mijają jakieś 2, 3 godziny, ale w ciągu tego czasu albo śpiewane są pieśni i piosenki, albo ksiądz przewodnik prowadzi jakieś rozważania. Często w danej grupie jest więcej niż 1 ksiądz i wtedy zwykle każdego dnia inny prowadzi całość. Dla mnie przynajmniej, nigdy nie jest nudno, zawsze czas mija bardzo szybko – wyjaśnia.

– Są też oczywiście luźniejsze momenty – w przerwach, np. gdy gitary są strojone, albo gdy śpiewający potrzebują chwilę odpoczynku. Jeśli ktoś nie chce, to przecież oczywiście nie musi też słuchać rozważań księdza, tylko jaki w tym sens? Przecież jeżeli ktoś idzie na pielgrzymkę, ot po to, żeby coś ważnego duchowo przeżyć – uzupełnia.

Byłem ciekaw jakie jest nastawienie ludzi, którzy przyjmują pielgrzymów na noc do swych domów – czy tworzą się przyjaźnie, trwalsze, albo luźniejsze znajomości? – Dużo tu zależy od miejscowości. Zawsze wszystko wcześniej jest załatwiane przez kwatermistrza i ewentualnie kleryków, którzy mu mogą pomóc. Tam gdzie nocowałem zawsze ludzie przyjmowali nas chętnie, zawsze spotykałem się z życzliwością i ciepłym, otwartym przyjęciem. Ludzie niejednokrotnie dają nam więcej niż potrzebujemy, czy chcemy – nam wystarczy dach nad głową i tyle. A ludzie często udostępniają nam swoje łazienki, przygotowują nam jedzenie. Co do zawierania znajomości, to może nie na tej zasadzie, ze się kontaktujemy, ale zdarza się natomiast często, że się śpi w tym samym miejscu u tej samej rodziny. Gospodarze nas pamiętają i rozpoznają – stwierdza.

Nie mogłem nie zapytać też mojego rozmówcy po co ludzie chodzą na pielgrzymki i czy zdarza się, że traktują to tylko jak jakieś urozmaicenie, wycieczkę: – Każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie po co idzie. Pielgrzymka z założenia jest formą rekolekcji w drodze, czyli chodzi o to, by w swoim życiu coś zmienić, przemyśleć, zbliżyć się do Boga. Są też osoby, które podchodzą do pielgrzymki… powiedzmy, ze tak jak do raczej wycieczki, niż do ważnego przeżycia. Jakkolwiek są to pojedyncze osoby. Zwykle idą dlatego, że idzie kolega, koleżanka. Przeważnie tacy ludzie wiedzą jednak jak się zachować i nawet jeśli ich przeżycie religijne jakoś nie interesuje, to starają się przynajmniej nie przeszkadzać innym ludziom – oznajmia.

Na koniec rozmowy poruszyłem z Michałem dość nieprzyjemną kwestię – czy zdarza się, że ktoś następnego dnia wygląda jakby był po „kilku głębszych”, albo wręcz pielgrzymował podpity: – Mi się osobiście nigdy nie zdarzyło, żebym zobaczył kogoś w takim stanie. Często ludzie są zmęczeni, bo nieraz siedzą i rozmawiają do późna w nocy, ale to z alkoholem nie ma nic wspólnego – stwierdza.

Foto: archiw. Marzeny Gitler

Podhale

Podhale - najnowsze informacje

Rozrywka