Sielankowa wyprawa dwójki turystów nad Morskie Oko skończyła się jak scena z sensacyjnego filmu – zamiast zdjęć z Tatr był krzyk, interwencja policji i wyjazd ze schroniska w kajdankach.
To miał być spokojny, jesienny wypad w Tatry, a skończyło się na… policyjnym „all inclusive” w Zakopanem. W poniedziałek, 27 października, około godziny 18 tatrzańscy policjanci zostali wezwani do schroniska nad Morskim Okiem, gdzie – jak zgłaszano – para turystów zachowywała się agresywnie wobec personelu i innych osób, które chciały po prostu odpocząć po zejściu ze szlaku.
Z relacji wynikało, że „pseudoturyści” nie tylko wszczynali awantury, ale mieli też „zorganizować sobie prowiant” i ukraść dwie puszki piwa. Gdy policjanci z Komisariatu w Bukowinie Tatrzańskiej dotarli na miejsce, okazało się, że para zdążyła przenieść się do innego budynku. Próba spokojnego wylegitymowania mężczyzny skończyła się kolejnym wybuchem agresji – 37-latek był pobudzony alkoholem i stanowił zagrożenie zarówno dla innych, jak i dla siebie. Funkcjonariusze musieli go obezwładnić i założyć mu kajdanki.
Podobnie wyglądała sytuacja z towarzyszącą mu 48-latką. Oboje zostali zatrzymani i przewiezieni do Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem, gdzie – zamiast górskich widoków w przytulnej sali jadalnej – czekał ich znacznie mniej atrakcyjny pokój „bez okna na Mnicha”.
Para pochodziła z dwóch różnych krańców kraju: 37-latek z województwa pomorskiego, 48-latka ze śląskiego. Po wytrzeźwieniu odpowiedzą za popełnione wykroczenia, w tym za kradzież i zakłócanie porządku. Policja przypomina, że schroniska górskie to miejsca wypoczynku, a nie arena do awantur na tle procentowym – i że nawet dwie puszki piwa mogą skończyć się nocą w policyjnym „schronisku” dużo mniej malowniczym niż to nad Morskim Okiem.
fot. KPP Zakopane



















