- Dla mnie ważne jest, żeby odsunąć PiS od władzy i przywrócić w Polsce demokrację, szacunek dla konstytucji oraz wolności i swobody obywatelskie, które zostały zdeptane przez PiS. Nieważne czy jedną listą czy trzema, ale ważne, aby w październiku 2023 roku to demokratyczna opozycja z lewicą uzyskała większość sejmową. To jest dla mnie cel na najbliższe miesiące – mówi Ryszard Śmiałek, współprzewodniczący Nowej Lewicy w Małopolsce. Jak ocenia szanse partii w nadchodzących wyborach?
Lewica w Małopolsce nie próżnuje. Posłowie regularnie informują o swoich interwencjach i podejmowanych działaniach podczas konferencji prasowych. To sprawy ważne dla Małopolan – ochrona terenów zielonych, obrona praw pracowniczych, jak choćby głośna sprawa zawieszenia w pełnieniu obowiązków dyrektora tarnowskiego liceum, czy brak skutecznych działań władz o czym alarmują mieszkańcy zagrożonych zapadliskami osiedli w Trzebini, czy w powiecie olkuskim. O tym, jak funkcjonuje partia, jej programie oraz planach na najbliższe wybory rozmawiamy z Ryszardem Śmiałkiem – Współprzewodniczącym Nowej Lewicy w Małopolsce, Członkiem Zarządu Krajowego Nowej Lewicy, filozofem, ekonomistą, menadżerem z dużym doświadczeniem w wielu podmiotach polskich, międzynarodowych i samorządowych.
W 2015 roku koalicji tworzonej przez Sojusz Lewicy Demokratycznej, Twój Ruch, Polską Partię Socjalistyczną, Unię Pracy i Partię Zieloni zabrakło 0,45 punktu procentowego żeby wejść do Sejmu. Wasze miejsca zgodnie z metodą d`hondta przejął PiS uzyskując większość. Czy nie żałuje Pan tej decyzji o koalicji?
– Z punktu widzenia konsolidacji lewicy na pewno ruch ten był dobry, choć jak pokazał wynik nieskuteczny. Natomiast mam świadomość, że spowodowało to, że głosy oddane w tamtych wyborach na lewicę przeszły na PiS i między innymi dzięki tym głosom przejął on władzę. Niech to też będzie przestroga i lekcja dla innych, żeby nie wierzyć za bardzo sondażom (większość dawała nam dwucyfrowy wynik), bo może to być zgubne. Niech wszyscy, szczególnie przed najbliższymi wyborami, wyciągną z tego wnioski. Lewica w 2019 roku wyciągnęła z tego wnioski i wróciła jeszcze mocniejsza do parlamentu.
W Krakowie i Małopolsce jedyni posłowie związani z lewicą to Daria Gosek-Popiołek i Maciej Gdula, zresztą bardzo pracowici. Wiele razy pisaliśmy o podejmowanych przez nich interwencjach i inicjatywach. Czy to wystarczy, aby utrzymać te mandaty?
– Jestem optymistą i wierzę, że wystarczy, a nawet uda się powiększyć ten stan szczególnie o okręg chrzanowski, gdzie w ostatnich wyborach zabrakło do mandatu nieco ponad 1000 głosów. Jest tylko problem, że niestety mamy jako lewica ograniczony dostęp do mediów, by móc przedstawiać nasze stanowisko. Chociaż jestem członkiem Rady Programowej TVP Kraków, to ani ja ani Maciej Gdula jako współprzewodniczący Nowej Lewicy w Małopolsce nie doczekaliśmy się przez całą kadencję zaproszenia do jakiegokolwiek programu. Mimo moich uwag do dyrektora OTVP Kraków, że łamie prawo pozostaje on głuchy na te uwagi.
Jest Pan ekonomistą, filozofem, managerem. Jak to się stało, że związał się Pan z Lewicą? Czy wyniósł Pan to z domu?
– Tak, wyniosłem to z domu. Moi rodzice i dziadkowie zawsze przywiązywali dużą wagę do pomocy osobom słabszym, wykluczonym, a taka jest rola lewicy – wsparcie dla osób słabszych. Dlatego też zapisałem się w 1996 roku do lewicy (wtedy jeszcze SDRP) i jestem do dzisiaj. Zawsze staram się pomagać ludziom, rozumieć ich problemy i staram się pomagać je rozwiązywać. Istotne jest też dla mnie to, że dzisiaj lewicę tworzą ludzie w większości z mojego pokolenia lub młodsi i jest to jedna z nielicznych partii w Polsce, która rozumie sprawy zmian klimatycznych i chce wdrożyć w życie mechanizmy walki ze zmianami klimatycznymi, a nie tylko o nich mówić, jak robią to inni. Ważne jest też to, że program lewicy jest skierowany do wszystkich grup społecznych i jest on bardzo nowoczesny.
Jest Pan jednym z założycieli SLD i od 7 lat Przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej w województwie małopolskim. Czy widzi Pan siebie w parlamencie czy raczej w samorządzie?
– Widzę dla siebie miejsce i w parlamencie i samorządzie, bo zależy mi na tym, żeby ideały lewicy były reprezentowane na wszystkich szczeblach władzy. Mam bogate doświadczenie menadżerskie zarówno w polskim, jak i międzynarodowym biznesie. Nie są mi także obce stanowiska menadżerskie w samorządzie i chciałbym te doświadczenia wykorzystać, a uważam że jest jeszcze wiele do zrobienia.
Wiele osób oczekuje powstania jednej, opozycyjnej listy. Czy Pana zdaniem to dobry pomysł?
– Zawsze byłem zwolennikiem jednej listy, bo zgodnie z metodą d`hondta duży dostaje więcej. Tyle tylko, że do tego trzeba woli wszystkich partii opozycyjnych, a jak wiemy moi koledzy z Polski 2050 i PSL tego nie chcą. Dla mnie ważne jest, żeby odsunąć PiS od władzy i przywrócić w Polsce demokrację, szacunek dla konstytucji oraz wolności i swobody obywatelskie, które zostały zdeptane przez PiS. Nieważne czy jedną listą czy trzema, ale ważne aby w październiku 2023 roku to demokratyczna opozycja z lewicą uzyskała większość sejmową – to jest dla mnie cel na najbliższe miesiące.
Do wyborów chcecie pójść zjednoczeni - Nowa Lewica z partią Lewica Razem. To znów koalicyjna lista, a tymczasem w sondażach ciągle macie w okolicy 8 proc. czyli progu wyborczego. Będzie nerwowo?
– Nie będzie na pewno nerwowo, bo sondaże dają nam na tę chwilę stabilne około 10 proc. (w zależności od pracowni jest to od 8 do 12 proc.). Poza tym nie wystartujemy jako koalicja, gdzie próg wynosi 8 proc. tylko podobnie jak w 2019 roku nasi przyjaciele na lewicy (w tym partia Razem) wystartują z list Nowej Lewicy, więc nasz próg wynosi 5 proc., w związku z tym o to, że będziemy w najbliższym parlamencie jestem spokojny, a wierzę, że dobra i skuteczna kampania, którą przeprowadzimy da Nam poparcie rzędu 12-15 proc..
Ustaliliście już podział jedynek i miejsc na listach?
– Jest jeszcze za wcześniej, żeby o tym mówić, ale w najbliższych tygodniach Zarząd Krajowy partii, którego jestem członkiem, będzie nad tym dyskutował i na pewno lewica wystawi we wszystkich okręgach swoich najlepszych kandydatów.
Największe szanse macie w dużych miastach, jak Kraków, Nowy Sącz czy Tarnów. Czy wiadomo już, kto znajdzie się tam na listach?
– Na pewno na listach znajdą się lokalni działacze, aktywiści i samorządowcy. Liczymy, że dla wielu z nich będzie to okazja to zrobienia dobrego wyniku w wyborach parlamentarnych, który potem zaowocuje sukcesem w wyborach samorządowych. Także do Senatu liczymy, że w co najmniej jednym okręgu w Małopolsce wspólnym kandydatem w ramach paktu senackiego, będzie przedstawiciel lewicy. Nie chcę na chwilę obecną podawać okręgu i nazwiska tego kandydata, bo takie mamy ustalenia w ramach paktu senackiego, że na razie tego nie ujawniamy, ale mogę zapewnić, że będzie to dobry kandydat, z dużymi szansami na mandat. W kwestii kandydatów na prezydentów miast to zaraz po wyborach parlamentarnych będziemy o tym dyskutować, bo uważam że obecnie jest za wcześnie, żeby o tym mówić. Wybory parlamentarne, a szczególnie ich wynik wiele w tej sprawie powiedzą.
Jak wyglądają wasze struktury? Czy jesteście obecni w każdym powiecie?
– Posiadamy struktury we wszystkich większych miastach w Małopolsce. Mamy wybrane władze 13 Rad Powiatowych i Miejskich w naszym województwie. Posiadamy też siedziby partii w tych radach powiatowych i miejskich. Mamy więc duży potencjał, który jak wierzę, zaprocentuje w najbliższym „maratonie wyborczym” od wyborów parlamentarnych przez samorządowe, a na wyborach europejskich kończąc.
Jaki jest program Nowej Lewicy? Co chciałby Pan zmienić w Polsce w pierwszej kolejności?
– Wolność, równość, solidarność, zmiana - to hasła deklaracji wartości, z którymi Lewica chce wystartować w najbliższych wyborach parlamentarnych. Ukrywa się za nimi m.in. prawo kobiet do decydowania o płodności, in vitro na koszt państwa, zakaz mowy nienawiści czy zagwarantowanie wszystkim Polakom równego dostępu usług publicznych - m.in. żłobków, transportu - niezależnie od statusu majątkowego i miejsca zamieszkania. Dla nas ważne są także kwestie budowy mieszkań na wynajem przez Państwo, bo młodych ludzi nie stać na drogie kredyty na całe życie i pracę na dwóch, a niekiedy trzech etatach, żeby taki kredyt spłacić. Opowiadamy się także za realnym podejściem do zmian klimatycznych, a nie tylko mówieniu o tym. Konieczne są inwestycje w odnawialne źródła energii. Jesteśmy także za opodatkowaniem Kościoła i zniesieniem wszystkich ulg, z jakich korzystają dzisiaj w Polsce księża. Konieczne jest też podniesienie wynagrodzeń w sferze budżetowej.
Opinią publiczną po raz kolejny wstrząsnęła śmierć ciężarnej kobiety. Po Izie z Pszczyny mamy też ofiarę w Małopolsce - 33-latnią Dorotę, która zmarła w szpitalu w Nowym Targu. Kobiety znów wychodzą na ulicę z hasłem ani jedna więcej, a jednak nic się nie zmienia. Czy będą kolejne ofiary odrzucenia kompromisu aborcyjnego?
– Mam nadzieję że nie. To obecna władza i Julia Przyłębska, jako Przewodnicząca Trybunału Konstytucyjnego są odpowiedzialni za te bezsensowne śmierci. Mam też pretensje do lekarzy z tego szpitala, gdzie była ta kobieta, że ideologia i strach przed barbarzyńskim prawem odebrały im odwagę. To była niepotrzebna śmierć. Obiecuję wszystkim, że jak tylko lewica będzie współtworzyć nowy rząd to najszybciej, jak tylko będzie to możliwe, zlikwidujemy to bezwzględne i antyludzkie prawo aborcyjne, jakie jest dzisiaj.
Co z programami socjalnymi wprowadzonymi przez PiS jak 500 a teraz już 800+? Chcielibyście je utrzymać? Coś w nich zmienić?
– Lewica już w zeszłym roku złożyła wniosek w Sejmie o zmianę poprzez podniesienie kwoty programu 500+. Jednak jakoś obecna władza nie paliła się do procedowania tego przez Sejm, co tylko pokazuje, że PiS jest partią populistyczną, bo chce pomagać ludziom najchętniej przed zbliżającymi się wyborami. Oczywiście, że jesteśmy za zmianą programy 500+ na 800+. Ja w ogóle uważam, że powinien być ustanowiony stały zapis w tym programie, że jest on waloryzowany corocznie o próg inflacji za dany rok. Należy się może zastanowić tylko czy na pewno program ten powinien obejmować np. osoby bardzo dobrze zarabiające.
Wiele osób widzi w was najskuteczniejszą siłę jeśli chodzi o oddzielenie państwa od Kościoła. Jakie są wasze postulaty w tej kwestii? Jaka jest szansa, aby stworzyć koalicję w przyszłym Sejmie i je wprowadzić?
– Na wstępie zaznaczę, że lewica nie jest przeciwko wierze. Kto w co wierzy jest jego prywatną sprawą. Jesteśmy natomiast za tym, aby Kościół płacił w Polsce podatki, nie posiadał żadnych ulg w zakupie gruntów, podatkach, cłach, aby religia została wyprowadzona do ze szkoły do salek katechetycznych, a koszty nauczania religii zniesione z budżetu państwa. Nie może być tak, że ktoś idzie do fryzjera czy prawnika i za wykonaną na jego rzecz usługę dostaje paragon czy fakturę, a jak idzie do księdza po to, aby dokonał jakiegoś obrządku, to płaci ale nie dostaje na to żadnego dokumentu. Czas żeby księża wzorem innych także dostali obowiązek posiadania kas fiskalnych. Jesteśmy także za wypowiedzeniem konkordatu, choć mam świadomość, że w kwestii prawnej nie jest to takie proste. Wierzę jednak, że w nowym Sejmie znaczna część tych postulatów spotka się ze zrozumieniem Naszych współkoalicjantów.
Po marszu 4 czerwca, w którym przeciwko rządowi PiS ulicami Warszawy przeszło pół miliona osób, współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty zaapelował do wszystkich liderów opozycji o podpisanie Paktu Sejmowego. Czy sądzi Pan, że taki pakt jest potrzebny i co powinno się w nim znaleźć?
– Takie podpisanie paktu sejmowego uwiarygodniłoby wszystkie partie demokratycznej opozycji, że chcą wspólnie stworzyć rząd i rozpocząć naprawę państwa, które zepsuł PiS. To byłby jasny sygnał dla wyborców, że nikt nic nie będzie kombinował po wyborach (mam nadzieję zwycięskich dla opozycji). Powinny się w nim znaleźć podstawowe zapisy postulatów, które chcemy zrealizować, czyli m.in. natychmiastowe przeprowadzenia reformy sądownictwa, aby odblokować ponad 200 mld z KPO, zmiana ustawy aborcyjnej, aby zakończyć piekło kobiet, podniesienie wynagrodzeń w sferze budżetowej, przedstawienie ścieżki szybkiego wyjścia z kryzysu spowodowanego wysoką inflacją.
Dlaczego Pana zdaniem wciąż tak dużo osób chce głosować na PiS? Czy uważa Pan, że możliwe jest odsunięcie PiS od władzy?
– Na pewno możliwe jest odsunięcie PiS od władzy, zresztą widać to w każdym kolejny sondażu, że parta ta zaczyna tracić i mimo, iż teoretycznie wygrywa wybory, to nie posiada zdolności do utrzymania swoich rządów. PiS zbudował swój stały elektorat na poziomie 30 proc. głównie poprzez programy socjalne i wykorzystując do tego media publiczne, jakie ma w swoim posiadaniu, straszy tych ludzie, że opozycja zabierze im pieniądze. Wystarczy włączyć Telewizję Publiczną lub posłuchać Polskiego Radia. Uspokajam, lewica będzie gwarantem w nowym rządzie, że nic co zostało dane nie zostanie nikomu odebrane. Uważam, że najbliższe tygodnie pokażą kolejne etapy wojny na prawicy, co zaowocuje kolejnymi skandalami związanym z obecną władzą i tym, że ludzie z elektoratu PiS przejrzą na oczy. Sądzę, że o wyniku wyborów zadecydują niezdecydowani wyborcy oraz frekwencja. Jeśli będzie wysoka to szanse demokratycznej opozycji będę rosły.
fot. Fb. Lewica i arch. pryw. Ryszarda Śmiałka