Dziś (15 października 2025 r.) przed Uniwersyteckim Szpitalem Dziecięcym w Krakowie protestowali rodzice dzieci leczonych z powodu ciężkich oparzeń oraz skomplikowanych wad wymagających rekonstrukcji. Domagali się przywrócenia wyspecjalizowanego oddziału i utrzymania pełnej ścieżki leczenia.
Pierwsze sygnały o „restrukturyzacji” i "protest" chirurgów
Informacja o zmianach w szpitalu pojawiła się we wrześniu. Sytuację opisała w mediach społecznościowych mama pacjenta oddziału, który ma zniknąć. Poinformowała, że po wizycie kontrolnej usłyszała o „likwidacji oddziału” i odejściu dr Beaty Stanek, która przez lata prowadziła zespół leczący najcięższe, rzadkie przypadki. Według relacji mamy, cały zespół chirurgów miał składać wypowiedzenia w proteście, co – jak pisała – grozi przerwaniem ciągłości terapii.
"Pni Doktor Beata Stanek, która przez lata była niezastąpioną opiekunką naszego dziecka, już nie pracuje w szpitalu. Zespół, który pracował nad przypadkami tak trudnymi, jak nasze, jest na wypowiedzeniu (w ramach protestu przeciwko likwidacji). To oznacza brak ciągłości w leczeniu, a tym samym ogromny stres i niepewność dla dzieci i ich rodzin. Trudno uwierzyć, że w tak kluczowym momencie zdrowie naszych dzieci staje się tylko sprawą formalną — w szczególności, że moja córka niebawem skończy 18 lat i żaden inny Szpital Dziecięcy nie zapewni nam dalszego leczenia. Chcę zapytać: jak to możliwe, że w tak ważnym momencie, po tylu latach leczenia, zostaje się pozbawionym opieki — przez lekarzy specjalistów? Jaką mamy pewność, że inne dzieci, które potrzebują wsparcia specjalistów, nie zostaną wkrótce w tej samej sytuacji?" - napisała.
Zapowiedziała też nagłośnienie sprawy: "Będę wdzięczna za jakiekolwiek informacje i wsparcie w tej sprawie. Liczę na szybkie wyjaśnienie sytuacji przez odpowiedzialne osoby w Ministerstwie Zdrowia, NFZ, oraz Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie. Mamy prawo do ciągłości leczenia i poczucia bezpieczeństwa, a nie do niepewności, która teraz staje się doświadczeniem wielu dzieci i ich rodzin." - podsumowała.
Więcej szczegółów przekazała inna mama: "Pani Doktor otrzymała ultimatum: albo dyscyplinarka za wcześniejsze wyjścia, by opiekować się schorowaną mamą, albo zwolnienie „za porozumieniem stron”. Bez wcześniejszych upomnień, bez nagany, wbrew ochronie przedemerytalnej. Na decyzję dano jej… 15 minut. W szpitalu wrze – jak można było potraktować w ten sposób takiego specjalistę? Ta sprawa wymaga nagłośnienia! Prosimy o udostępnienie tego posta dalej, aby dotarł do jak największej ilości osób i instytucji, które pomogą nagłośnić sprawę" - napisała.
Wyjaśnienia szpitala: "świadczenia trwają"
Placówka nie potwierdziła tych informacji, choc faktycznie Oddział Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Leczenia Oparzeń zniknął ze struktury placówki. W wykazie jednostek organizacyjnych na stronie szpitala i w dokumentach BIP nie figuruje już jako odrębna jednostka.
Dyrekcja szpitala zapewnia, że nie doszło jednak do likwidacji świadczeń, a jedynie do zmiany formalnej: zespół i katalog procedur włączono do Oddziału Chirurgii Dziecięcej i poradnia rekonstrukcyjno-oparzeniowa ma działać jak dotąd. Rzeczniczka szpitala wskazała także, że rozwiązano umowę z kierownikiem dotychczasowego oddziału, ale pozostali lekarze pracują dalej.
Według doniesień mediów, część personelu przeniesiono do Centralnego Bloku Operacyjnego i Chirurgii Dziecięcej, gdzie zabiegi są kontynuowane bez odrębnej nazwy i numeru oddziału. Szpital tłumaczy zmiany modernizacją i reorganizacją pracy w ramach programu rozbudowy (docelowo do końca 2027 r.). Rodziców to jednak nie uspokaja.
Protest przed szpitalem
Rodzice, którzy we środę pojawili się pod szpitalem, podkreślają, że bez wyodrębnionej jednostki nie mają pewności co do terminów i priorytetu leczenia najcięższych przypadków (od nagłych oparzeń po złożone rekonstrukcje twarzoczaszki). Ich zdaniem komunikaty szpitala o „reorganizacji” nie są wiarygodne. Jak podkreślali, protest miał wywrzeć presję na dyrekcji, by przywrócić wyodrębniony zespół i pełną ścieżkę terapii oraz zachęcić dyrekcję do rozmów z chirurgami, którzy chcą pracować z dr Stanek.
Gibała: Chodzi o zdrowie i życie najmłodszych
Z protestującymi rodzicami spotkał się radny Łukasz Gibała, który w poście podsumował dzisiejszą akcję. "Lekarz do mnie dzwoni i płacze do słuchawki, że za chwilę dzieci poumierają, bo nie ma gdzie ich operować. To jest chore! Kto weźmie za to odpowiedzialność?!" – mówi mama 7-letniej Mai, pacjentki Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Podczas dzisiejszego protestu rodziców wysłuchałem wielu relacji, które są pełne niepokoju i bezsilności wobec tego, co dzieje się w szpitalu. Sprawa dotyczy zamknięcia Oddziału Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Leczenia Oparzeń, który dotychczas z powodzeniem działał w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym. Wykwalifikowany zespół lekarzy pomagał w najtrudniejszych przypadkach — oparzeniach, przeszczepach skóry czy skomplikowanych rekonstrukcjach twarzoczaszki u dzieci z rzadkimi zespołami genetycznymi (m.in. zespołem Aperta, Crouzona, Saethre-Chotzena czy Pfeiffera). Oddziałem kierowała dr Beata Stanek, o której zaangażowaniu rodzice wypowiadają się z ogromnym uznaniem. Tymczasem umowa współpracy została z nią rozwiązana. Ze szpitala odszedł również doświadczony chirurg plastyk, który dotąd z sukcesami pomagał najmłodszym pacjentom. Doktor Stanek, która jest w pełni oddana ratowaniu zdrowia i życia dzieci deklaruje gotowość powrotu, jeśli dyrekcja doprowadzi do przywrócenia oddziału. Jak widzicie, w tej sprawie pojawia się wiele sprzecznych informacji. Dlatego jeszcze przed protestem skierowałem pisma interwencyjne do dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego oraz Rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wspólnie z rodzicami próbowaliśmy dziś porozmawiać z dyrekcją i rzecznikiem prasowym szpitala. Odmówiono nam jednak komentarza. Rozmowę podjął jedynie koordynator oddziału pediatrycznego w obecności prawnika, ale po raz kolejny usłyszeliśmy wiele nieścisłości w porównaniu z tym, co przekazują rodzice" - podsumował szef klubu radnych Kraków dla Mieszkańców.
Gibała zaapelował do mediów o zainteresowanie się tematem. "Apeluję do wszystkich krakowskich mediów o nagłośnienie sytuacji, w jakiej znaleźli się najmłodsi pacjenci i ich zaniepokojeni rodzice. Chodzi o zdrowie i życie najmłodszych, którzy zmagają się z ciężkimi chorobami i wymagają pomocy najbardziej doświadczonych specjalistów. To przypadki skrajnie trudne, które wymagają natychmiastowych działań, a nie szukania pomocy w placówkach oddalonych o setki kilometrów od Krakowa. Musimy wspólnie zawalczyć o zapewnienie dalszej opieki potrzebującym pacjentom" - podsumował.
Wzorowa placówka
Przypomnijmy, Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie to jedna z największych pediatrycznych placówek w kraju: ok. 2,4 tys. personelu, 24 oddziały, 33 poradnie, 422 łóżka, ok. 35 tys. hospitalizacji i 170 tys. porad rocznie. Szpital posiada Certyfikat Akredytacyjny CMJ (potwierdzony 15.10.2025 r.) oraz certyfikat ISO 9001:2015 w obszarze zarządzania jakością.
Pytania do dyrekcji
Redakcja Głos24 wysłała do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego pytania o reakcję na dzisiejszy protest oraz o to, jak w praktyce zabezpieczono hospitalizacje, operacje i terminy dla najcięższych przypadków po zmianach organizacyjnych. Opublikujemy odpowiedzi, gdy je otrzymamy.
fot. Fb. Łukasz Gibała