Tysiące godzin spędzonych przy udoskonalaniu swojego dzieła, mnóstwo zainwestowanych środków finansowych - poświęcenie się jednej wyjątkowej pasji w przypadku pana Pawła Gąsiorka z Kęt dało niesamowity efekt. To właśnie za sprawą jego rąk i niesamowitej wyobraźni powstała – bez dwóch zdań – największa oraz najlepsza makieta kolejarskiego miasteczka jaką możemy spotkać w Polsce.
Jakie okoliczności wpłynęły na to, że zabrał się pan za tworzenie makiety kolejarskiego miasteczka?
- Pierwszy raz zobaczyłem kolejkę w wieku 8 lat, gdy mama zabrała mnie do znajomych. Wpatrywałem się w jeżdżącą lokomotywę z dwoma, może trzema wagonikami tzw. „jajko torów”. Był to pierwszy moment, który pamiętam, że poczułem satysfakcję z oglądania. Niestety, temat okazał się ciężki, ponieważ dłuższy czas błagałem mamę, żeby kupiła mi „zestaw startowy”. Dawniej były dostępne tylko w składnicach harcerskich. Po czasie udało mi się ją namówić – pamiętam go doskonale, ponieważ kupiliśmy go w Andrychowie. Oczywiście, był to zestaw „spod lady”… za komuny wszystko było cięższe do kupienia i wymagało załatwienia od osób trzecich. No i zaczęło się zbieranie. Wraz z dwoma kolegami ze szkoły podstawowej zbieraliśmy kolejne części do naszych makiet. Mieliśmy to szczęście, że rodzic jednego z nich jeździł do pracy w NRD i zawsze przywoził nam – tu jakiś domek czy zwrotnicę magnetyczną. Jak miałem 15 lat udało mi się zrobić pierwszą makietę, która przetrwała do 2003 roku. Następnie została rozebrana, a części z niej wykorzystałem do obecnej.
Aktualną makietę – bez dwóch zdań – możemy nazwać dziełem pańskiego życia. Kiedy rozpoczęły się prace i jak ciężki do zrealizowania był proces tworzenia zarysu, by móc ruszyć z budową?
- Pracę nad makietą, którą tworzę po dzień dzisiejszy rozpoczęły się w marcu 2005 roku. Plan całego zarysu makiety powstał w lipcu tego samego roku, natomiast rozpoczęcie prac budowy makiety to już czerwiec 2006 roku. Miałem już wtedy wszystko w głowie poukładane – na kartkach papieru wypisałem sobie planowany układ torów. To było najważniejsze, ponieważ przy konstrukcji kolejarskiej makiety na pierwszym miejscu jest odpowiedni rozkład torów, który nadaje kształt całemu miastu. Nigdy nie myślałem, żeby przeliczyć – ile godzin poświęciłem przy tym, jednak pewnego wieczoru siadłem sobie i tak na chłodno przeliczyłem. Wyszło mi, zresztą można to znaleźć w mojej wizytówce poświęconej makiecie – około 22 tysiące godzin. Można by rzec, że kawał życia…
Projekt robi niesamowite wrażenie. Zanim skupimy się na tym, co znajduje się w kolejarskim mieście – chciałbym zapytać pana o aspekty techniczne typu w jakiej skali została stworzona makieta?
- Makieta kolejowa jest stworzona w skali TT, czyli 1:120. Definiując to na prosty język – wszystko jest pomniejszone 120 razy. Rozstaw torów wynosi 12 mm. Jeśli chodzi o wymiar makiety jest to: 210 cm x 170 cm i jest to jeden element. Takie wymiary dają możliwość swobodnego transportu makiety, tzn. przy przewożeniu nie trzeba jej praktycznie rozbierać – wystarczy, że ściągnę lokomotywy.
Kolejarska makieta to obraz miasteczka tętniącego życiem. Samych budynków można doliczyć się 32. Czy może pan zdradzić jakich budowli na makiecie mogą spodziewać się oglądający?
- Dokładnie. Są to 32 budynki. Znajdziemy: dwie stacje kolejowe, peron, parowozownie, magazyn przeładunkowy – czyli mamy budynki, które odpowiadają za transport kolejowy. Dodatkowo, mamy m.in. ruiny zamku, wieża ciśnień, kościół, pub, sklep mięsny, cukiernia, poczta, szklarnia i wiele domków jednorodzinnych. Na uwagę zasługuje jezioro, na którym znajdują się wędkarze i łowią ryby. Opowiadając na pytanie: w jeziorze znajduje się specjalna sztuczna woda – coś na przykładzie jak w blokach mieszkalnych, gdzie czasami w łazience mamy specjalne tworzywo sztuczne. Jest grawerowane i sprawia wrażenie wody. Na uwagę zasługuje również cmentarz, gdzie święcą się znicze.
Wiemy już, że na makiecie możemy spodziewać się wielu budowli, które widujemy w codziennym życiu. A jak sprawa wygląda z postaciami? Część z nich nawet się porusza…
- Jest ponad 320 postaci. Wszystkie pochodzą z najróżnorodniejszych kręgów. Mamy turystów, oczywiście pracowników kolei, dzieciaczki, wędkarzy, rowerzystów, rolników, kominiarzy, policjantów, sanitariuszy, żałobników i innych. Na makiecie dostrzeżemy panów będących po przysłowiowym „głębszym”, którzy wracając ulicą zostali złapani przez spisujących ich policjantów. W tym miejscu, mogę dodać, że makiecie jest też mocno zakrapiana impreza grillowa. Jest to bardzo fajna scenka rodzajowa. Na uwagę zasługują również księża. Jeden z nich odprawia pogrzeb, natomiast drugi gratuluje przy kościele młodej parze zamążpójścia. W tle widać samobójczynię, a nieopodal dalej wypadek rowerzystów. Nie starczyło by nam dnia, żeby opowiedzieć o wszystkim. Niewątpliwie dużą frajdą zwłaszcza dla dzieci jest fakt, tak jak pan wspomniał, że wiele z tych postaci się porusza. Dokładnie mamy dziewięć takich przypadków. Jest to m.in. wieśniak z kosą, który jest w trakcie czynności koszenia trawy, pani trzepiąca dywan, pan rąbiący drewno czy też ogrodnik z konewką.
Nie da się ukryć, że projekt robi niesamowite wrażenie, jednak z własnych obserwacji mogą śmiało pokusić się o tezę, że makietę miasteczka kolejarskiego najlepiej obejrzeć wieczorem. Wystarczy zadbać, by w pomieszczeniu było ciemno, a przed nami ukaże się oświetlone miasteczko – przypominające te, które znamy m.in. z baśni braci Grimm. Jak wygląda proces oświetlenia makiety?
- Jeśli chodzi o instalację to na makiecie jest 17 niezależnych obwodów elektrycznych. Każdy obóz ma swój bezpiecznik - wystarczy zwykły samochodowy. Oczywiście, każdy obóz musi mieć swoje indywidualne, niezależne od siebie zasilanie. Jest też klawiatura sterującą wysuwana spod makiety, która odpowiada za obsługę zwrotnicy... dokładnie 54 klawisze oraz klawisze do oświetlenia okien w domkach, oświetlenia latarni, oświetlenia reflektorów w samochodach, oświetlenia sygnalizatorów niebieskich (popularnych "kogutów policyjnych"). Są też wspomniane wcześniej znicze na cmentarzu. One działają na zasadzie podświetlanych diod o wymiarze 3 mm. Występują też semafory kształtowe, czyli świetlne - diodowe oraz dwa semafory autowe, czyli ramienne. Moim ostatnim działaniem na makiecie było stworzenie w miniony sylwester w czasie około 16 godzin czerwonych światłowodów w przerwach wiaduktów kolejowych.
Poznaliśmy już wyjątkowość tworzonej przez wiele lat pańskiej makiety kolejowej oraz ogrom pracy zainwestowanej w nią. W jaki sposób można ją zobaczyć oraz gdzie? Myślę, że niezwykle ważnym faktem jest to, że jak pan wspomniał wcześniej - można ją transportować. Załóżmy na to, że ktoś w Gdańsku będzie chciał, by na jego wystawie znalazła się pańska makieta. Czy istnieje możliwość komfortowego przewiezienia jej nawet na drugi koniec naszego kraju?
- Z transportem nie ma najmniejszego problemu. Byłem już z makietą m.in. w Żywcu, Jaworznie, Gdańsku, Katowicach czy też Gdańsku. Zawsze jestem chętny odwiedzić dowolne miasto, ponieważ uważam, że jest co pokazywać. Oczywiście, taki przyjazd wiąże się z kosztami transportu oraz prezentacji, ale to już można ze mną indywidualnie dogadać. Wystarczy do mnie napisać na adres email: pawelg17hh@gmail.com. Dodatkowo, jako że jestem z Kęt - to zawsze można przyjść do mnie i bezpłatnie obejrzeć sobie dokładnie całą makietę. Zawsze chętnie opowiem i zaprezentuje...
Na sam koniec chciałbym zapytać, czy brał pan kiedyś pod uwagę sprzedaż makiety? Jeśli tak, z jakimi kosztami musiałby się liczyć potencjalny nabywca?
- Makieta nie jest produktem na sprzedaż. To jest tyle czasu poświęcone i przede wszystkim cierpliwości. A jeśli miałbym tak czysto teoretycznie odpowiedzieć, to zważywszy, że zainwestowałem w cały ten projekt około 90 tysięcy złotych. Hmm... byłoby to pewnie około dwustu tysięcy złotych.
Bardzo dziękuje za rozmowę. Życzę panu wszystkiego najlepszego i dalszej realizacji swojej pasji.
Dziękuje. Pozdrawiam.
-