W kultowym filmie Mela Gibsona „Apocalypto” spotykamy się ze sceną przez niektórych nazywanych fugą, choć bardziej precyzyjnym określeniem będzie „gra w ucieczkę”, gdzie niewolnik ma szansę zdobyć wolność, ale pod jednym warunkiem. Musi pokonać pole dzielące go od bujnej dżungli, a wojownikami, którzy próbują zabić go włóczniami czy też strzałami z łuków. Akcja odbywa się w Meksyku przed pierwszym kontaktem Majów z cywilizacją europejską, co tylko pokazuje nam kreatywność przy uśmiercaniu ludzi nawet tysiące lat temu. W średniowieczu – być może nawet bardziej przerażający sposób „wspólnego mordowania” – wymyślili Rosjanie…
Śmierć w męczarniach
Praszczęta to kara cielesna stosowana w rosyjskim wojsku nawet do dziewiętnastego wieku. Jej przebieg często zależał od wykroczenia skazańca, ale przeważnie kończyło się to uśmierceniem takiej osoby. Sam przebieg był dość prosty, ponieważ pomiędzy dwa szpalery żołnierzy (przeważnie było ich 50 po jednej stronie), wpuszczano nieszczęśnika, a zadaniem każdego z wojskowych było uderzanie go batem, kijem, rózgą czy nawet ostrym końcem karabinu w późniejszych latach, tak by zrobić mu jak największą krzywdę.
Zdarzało się, że takie przepędzanie ukaranego między żołnierzami powtarzano nawet 50 razy, a wzięło się to z innej nieoczywistej nazwy tej kary, a mianowicie „tysiąca uderzeń”. Oczywiście takiej liczby uderzeń nie miał prawa nikt nie przetrwać i gdzieś koło setnego tracono przytomność. To jednak w niczym nie ratowało skazańca, którego następnie kładziono na wozie i wymierzano mu resztę katorgi. Przeważnie taki niesforny żołnierz lub jeniec rosyjskiej armii umierał przy 300-400 uderzeniu.
Znakomicie odwzorowany przebieg kary tysiąca uderzeń możemy zobaczyć w filmie Szwadron, którego reżyserem jest Juliusz Machulski. Ciarki przechodzą od samego patrzenia… (Scena od 3:00)
Niestety o tym, że Rosjanie w ten sposób karali nie tylko swoich żołnierzy - przekonali się polscy zesłańcy w 1837 r. Nasi rodacy zostali skazani na śmierć poprzez taką męczarnię za domniemany udział w spisku omskim.
„Ścieżka zdrowia”
Co niezwykle ciekawe, prawdopodobnie praszczęta była inspiracją dla naszych władz za czasów Polski Ludowej, a samą karę nazwano ironicznie „ścieżką zdrowia”. Dopuszczać się jej mieli funkcjonariusze SB, ZOMO i MO, zwłaszcza wobec działaczy opozycji, jednak tu należy podkreślić, że daleko jej było do brutalności Rosjan.
Sama kara polegała na uderzaniu pałkami milicyjnymi aresztanta biegnącego pomiędzy dwoma szeregami bijących. Dla zabawy, zdarzało się, że mundurowi rozwiązywali sznurówki takiej osoby, a nawet je wiązali wspólnie, tak by jak najbardziej utrudniać poruszanie skazanemu.
Do najgłośniejszych przypadków stosowania „ścieżki zdrowia” doszło w czasie wypadków Radomskiego Czerwca 1976, choć sam Edward Gierek przekonywał, że gdy tylko dowiedział się o takich praktykach, kazał ich tego samego dnia zaprzestać.
Foto: Wikipedia/zdjęcie poglądowe