Sąd Najwyższy w czwartek rozpatrzył 12 z blisko 5 800 protestów, które wpłynęły do po wyborach prezydenckich. Trzy protesty zostały uznane za zasadne, choć nie mają one wpływu na wynik wyborów.
Rmf24.pl informuje, że wszystkie uznane protesty zostały złożone przez Polaków, mieszkających za granicą. Konkretnie w Londynie, Manchesterze i w Sztokholmie. Wyborcy, którzy je zgłosili, w I turze głosowali za granicą, z kolei w II mieli zamiar zrobić to w kraju. Z tego powodu wystąpili o wydanie im zaświadczeń upoważniających do głosowania w dowolnej komisji. Nie otrzymali ich jednak na czas. Na przykład wyborca z Manchesteru otrzymał je dopiero po wyborach. Informował, że w sprawie przesyłki ze Sztokholmu miało to dotyczyć nie tylko jego, ale również kilku innych osób wracających z kontraktu w Szwecji. W efekcie wszyscy zostali pozbawieni praw wyborczych.
Z 12 protestów, które dotychczas rozpatrzył Sąd Najwyższy, jeden - dot. odebrania od wyborcy pakietu do głosowania bez pokwitowania - sędziowie uznali za bezzasadny. Pozostałych osiem pozostawiono bez dalszego biegu. Powodem były m.in. bardzo ogólnikowe tudzież niezwiązane z przebiegiem wyborów zarzuty.
Po wyborach prezydenckich 2020 do Sądu Najwyższego wpłynęło niemal 6000 tys. protestów. Dla porównania: w 2015 roku zgłoszono ich 58. Co prawda termin składania protestów minął o północy, jednak sąd nadal oczekuje na te wysłane pocztą. W takim przypadku liczy się data stempla.
Głos24
Źródło: Onet.pl/ Rmf24.pl
